Policyjna obława w Gdyni. Tysiąc osób zaangażowanych w poszukiwanie ojca 6-latka

2023-10-21 15:17

Blisko tysiąc osób jest zaangażowanych w poszukiwania Grzegorza Borysa – 44-latka podejrzanego o zabicie swojego 6-letniego syna w Gdyni. Od piątku trwa obława, w której uczestniczy policja, straż, straż leśna oraz funkcjonariusze Marynarki Wojennej i Żandarmerii Wojskowej. Policja opublikowała wizerunek poszukiwanego i prosi o kontakt osoby, które znają jego miejsce pobytu.

Policyjna obława w Gdyni. Tysiąc osób zaangażowanych w poszukiwanie ojca 6-latka

i

Autor: Pomorska Policja Policyjna obława w Gdyni. Tysiąc osób zaangażowanych w poszukiwanie ojca 6-latka

Od piątku trwają poszukiwania 44-letniego Grzegorza Borysa, podejrzanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Do makabrycznego odkrycia doszło w piątek w mieszkaniu na osiedlu przy ulicy Górniczej w Gdyni. Ciało chłopczyka znalazła jego matka w godzinach przedpołudniowych. Dziecko miało mieć rany cięte szyi. W mieszkaniu był też martwy pies.

Służby natychmiast rozpoczęły obławę oraz upubliczniły wizerunek poszukiwanego mężczyzny z apelem o przekazywanie informacji o miejscu jego pobytu. Jednocześnie ostrzegły, by nie podejmować działań na własną rękę, gdyż mężczyzna może być uzbrojony.

Martwy 6-latek w mieszkaniu w Gdyni

Policyjna obława w Gdyni. Trwają poszukiwania 44-letniego ojca podejrzanego o zabójstwo 6-letniego syna

Obława, której celem jest ujęcie 44-letniego Grzegorza Borysa, czynnego żołnierza Wojska Polskiego podejrzanego o bestialskie zabójstwo 6-letniego syna trwa od piątku. Determinacja służby jest ogromna mimo niesprzyjających warunków pogodowych na Pomorzu. - Do późnych godzin funkcjonariusze przeszukiwali lasy i różnego rodzaju zbiorniki wodne. Niestety w sprawie nie ma żadnego przełomu. Dzwoni do nas także dużo osób. Wszystkie informacje są na bieżąco weryfikowane - przekazała kom. Karina Kamińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, cytowana przez TVN24.

Poinformowała także, że w nocy z piątku na sobotę psy podjęły top doprowadzając służby do jednego ze zbiorników wodnych, który został przeszukany przez płetwonurków.

W obławie uczestniczy już około tysiąca osób – w tym 800 policjantów. - Do akcji dołączyli między innymi funkcjonariusze z Łodzi i Poznania – przekazała policjantka. Działania służb koncentrują się w południowej dzielnicy Gdyni - w Wielkim Kacku.

Czynności nie przerwano mimo bardzo złej pogody. - Przez pierwszą dobę poszukiwań wiał silny wiatr i padał intensywny deszcz. Psy tropiące miały problem z podjęciem tropu, ślady są szybko rozmywane - przekazał rano reporter TVN24 Adam Krajewski, który jest na miejscu.

Obława w Gdyni. Mieszkańcy boją się wychodzić z domu

Około godziny 12 sytuacja pogodowa się nieco poprawiła, miejmy nadzieję, że to ułatwi służbom poszukiwania. Wszyscy czekają na przełom w sprawie – zwłaszcza mieszkańcy osiedla, w którym doszło do morderstwa.

- To był szok dla mieszkańców. Wszyscy to przeżywamy. Ludzie boją się wychodzić z domu, zwłaszcza matki z dziećmi. Nie wiadomo, co strzeli do głowy temu człowiekowi. Na pewno ludzie się czują mniej bezpieczni. To jest bardzo bezpieczne osiedle. Miejmy nadzieję, że niedługo znów wróci wszystko do normy – mówił jeden z mieszkańców reporterowi RMF FM.

W związku z obławą mieszkańcy muszą się liczyć z kontrolami na drogach. Służby sprawdzają dokumenty tożsamości, samochody, bagażniki.

44-latek z Gdyni zachowywał się podejrzanie

Sąsiedzi poszukiwanego przyznali w rozmowie z reporterami „Gazety Wyborczej”, że 44-latek dziwnie się zachowywał. - Po ulicy chodził w czarnej kominiarce. Zamaskowany przychodził nawet na plac zabaw z dzieckiem. Często dziecko karcił krzykiem - powiedziała jedna z mieszkanek. Zdaniem innej miał także być agresywny wobec swojego schorowanego psa, którego szarpał i kopał na spacerach.

Inna z sąsiadek z kolei w rozmowie z TVN24 przyznała, że mężczyzna wzbudzał lęk mieszkańców i często był widywany z nożem. - Na placu zabaw się podciągał na drabinkach, jakby ćwiczył. Nosił przy sobie nóż, nawet na placu zabaw. Nikt nic mu nie mówił, każdy się obawiał - wspominała. Zdaniem innej mieszanki mężczyzna miał duży problem z agresją. - Znam go z placu zabaw, gdzie przychodzę z moim dzieckiem. Tego pana wszystko bardzo szybko frustrowało. Synek tego pana przy jego kurateli był bardzo zestresowany, na szpilkach chodził - powiedziała dziennikarzom.