- Koronawirus zamknął szpitale dla ojców nowo narodzonych dzieci. Jak w tej chwili wygląda sytuacja na polskich porodówkach?
Joanna Pietrusiewicz, prezes Fundacji Rodzić po Ludzku: Pandemia ciągle jest obecna w naszym życiu, widać to również na porodówkach, gdzie panują zupełnie inne zasady, niż te z początku roku 2020. Mam wrażenie, że przez te zaledwie kilka miesięcy pokonaliśmy ogromnie długą drogę. Chciałybyśmy wracać już do normalności, ale trzeba pamiętać, że wirus jest ciągle zagrożeniem dla nas, dlatego musimy przestrzegać zasad bezpieczeństwa.
- Czy porody rodzinne zostały przywrócone?
JP: W części placówek tak. Każda osoba towarzysząca wypełnia ankietę epidemiologiczną, jest pytana o to, czy nie miała kontaktu z COVID, czy jest chora, ma mierzoną temperaturę itd. Musi opuścić szpital 2 godziny po porodzie i nie może potem odwiedzać świeżo upieczonej mamy w szpitalu.
Takie są zalecenia konsultantów z dziedziny ginekologii i perinatologii, które obowiązują, ale placówki wprowadzają swoje własne procedury. Niekiedy proszą np. o zakup specjalnego stroju. Niestety, wiele szpitali wymaga również aktualnych testów na COVID od osób towarzyszących, co naszym zdaniem jest łamaniem prawa.
- Dlaczego?
JP: To zalecenia pochodzące z początkiem maja,k tóre zostały już zaktualizowane przez Konsultantów Krajowych, niestety, na stronie ministerstwa wciąż są widoczne, dlatego wiele placówek traktuje je jako obowiązujące. To powoduje ogromne zamieszane, jako Fundacja prosiliśmy resort o zmiany, ale nie możemy się ich doczekać.
Te stare wytyczne mówią, że osoba towarzysząca powinna posiadać ważny tylko przez 5 dni wynik testu na COVID, tzw. CPR, który wykrywa obecność materiału genetycznego wirusa, i który kosztuje kilkaset złotych. Trzeba by go teoretycznie co 5 dni, a właściwie co 4, bo musimy dodać dzień oczekiwania na wynik.
Terminu porodu nie da się przewidzieć, więc partner powinien robić sobie testy co parę dni mniej więcej od 37 tygodnia ciąży. Może w ten sposób wydać ponad 3 tysiące zł. W naszej opinii jest to naruszanie prawa, ponieważ porody rodzinne są z zasady bezpłatne, są prawem każdej kobiety.
Szpital nie może nakładać dodatkowych kosztów na osoby towarzyszące, skoro porody rodzinne zostały przywrócone, bo takie jest stanowisko krajowych konsultantów. To znaczy, że wymaganie opłacania testów jest naruszeniem prawa.
Czytaj: PORÓD RODZINNY: jak zaplanować wspólny poród z partnerem
Ciąża i poród w czasie epidemii koronawirusa. Lekarz odpowiada na pytania
- W czasie epidemii fundacja walczyła o przywrócenie porodów rodzinnych...
JP: Tak, bo uważamy, że są bardzo ważne dla mamy i dziecka, dla całej rodziny. Epidemia koronawirusa była dla wszystkim szokiem, nikt nie był na niego przygotowany, nie mieliśmy żadnych procedur w tym zakresie. Zrozumiałe, że pierwsze reakcje naszych decydentów bardziej restrykcyjnie, trzeba było bardzo szybko wdrożyć nowe procedury i wyedukować społeczeństwo.
Ale z biegiem czasu uczyliśmy się, obserwowaliśmy, jak przebiega epidemia, jak radzą sobie inne kraje, jak sobie radzimy z przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa. Okazało się, że bezpieczeństwo to nie tylko troska o to, żeby się nie zarazić wirusem, ale w przyszłości ochrona przed konsekwencjami wprowadzonych procedur.
Brak osoby towarzyszącej negatywnie wpływa na kobietę, jej samopoczucie, kondycję, relacje... Sytuacja jest jeszcze trudniejsza, gdy mamy do czynienia z trudnym porodem lub rekonwalescencją po cesarskim cięciu – wtedy wsparcie bliskiej osoby jest bezcenne. Dlatego WHO i towarzystwa naukowe na świecie zalecają przywracanie porodów rodzinnych.
Ale oczywiście musimy pamiętać, że epidemia nadal trwa i w szpitalu trzeba się zachowywać odpowiedzialnie. Wiele położnych mówi nam, że panowie zachowują się tak, jakby jej nie było, wychodzą z oddziału na zakupy, papierosa, nie noszą masek. Musimy dbać o bezpieczeństwo nasze i innych osób.
- Dlaczego u nas idzie to tak opornie?
JP: Epidemia pokazała, że w głowach polskich urzędników jest silnie zakorzenione dawne położnictwo pełne nakazów, zakazów, poczucie, że pacjent nie musi wiedzieć, nie ma praw... Doskonale odzwierciedla to stosunek do rodziców wcześniaków, bo akurat tym obszarem którym też zajmuje się fundacja, ale wiem, że dotyczyło to również starszych dzieci chorych, czyli zakaz przebywania z chorym dzieckiem w szpitalu.
Co to znaczy bezpieczeństwo: czy to, że mama czy tata nie może zająć się swoim noworodkiem, nie może go kangurować, karmić piersią, przytulać i dbać o nie? Dla mnie zamknięcie szpitali na kontakt dzieci z mamą i tatą to barbarzyństwo: rodzic musi mieć kontakt z chorym dzieckiem, ponieważ to ważny element jego powrotu do zdrowia.
- Dzieci nadal są separowane od matek?
JP: W większości szpitali nie można nadal wchodzić na oddziały wcześniacze, ale są placówki, np. uniwersytecki szpital we Wrocławiu, gdzie matka jest traktowana jak pacjentka szpitala i jest obecna przy dziecku do momentu wypisania malca do domu. To moim zdaniem najlepsze rozwiązanie, choć wiem, że to wyzwanie dla szpitala.
Nadal dzwonią do nas również kobiety, które skarżą się, że szpital testuje je przed porodem w kierunku COVID, a potem do czasu otrzymania wyniku, izoluje je od nowo narodzonych dzieci – czasem to trwa dzień, czasem dwa. Czuję się całkowicie bezradna w takich sytuacjach, nie wiem, co mam mówić tym rodzicom, bo nie istnieje nakaz testowania rodzących.
Ministerstwo przychyliło się do prośby Fundacji, i oświadczyło, że taki nakaz to nadinterpretacja. Podobnie jak nakaz rodzenia w maseczkach, który też nie jest zgodny z prawem.
- Czy Fundacja dostaje również pozytywne sygnały od rodzących obecnie kobiet?
JP: Na szczęście tak, są miejsca, które świetnie zajmują się kobietami, są położne i lekarze, którzy bardzo się starają, aby pomóc rodzącej, zaopiekować się nią jak najlepiej i wesprzeć w tej trudnej sytuacji. To nas zainspirowało do ogłoszenia konkursu Anioły Rodzić po Ludzku, do którego zgłaszane są położne, które w szczególny sposób zasłużyły na uznanie.
Nazwę konkursu wymyśliły same mamy, które dzwoniły do nas i mówiły, że spotkały na swojej drodze anioła, położną, która była wsparciem, dawała siłę, nadzieję, była przwodniczką. Chcemy docenić te osoby, dlatego gorąco zachęcamy do zagłosowania na taką położną.
Wystarczy wejść na stronę Gdzierodzic.info, aby znaleźć wszystkie informacje o konkursie oraz listę zarejestrowanych położnych. Warto też zachęcić do rejestracji położne, które jeszcze nie są w naszej bazie. Im więcej położnych się na niej znajdzie, tym lepiej dla mam, bo internet to doskonałe źródło wiedzy o najlepszych położnych w kraju..
- Co ma zrobić kobieta przed porodem, aby uniknąć sytuacji, o których wcześniej Pani mówiła?
JP: Przede wszystkim może wybrać szpital, w którym opieka jest zbliżona do oczekiwać kobiety. W tym celu warto wejść na naszą stronę gdzierodzic.info i wybrać kilka najlepszych szpitali położonych w bliskiej odległości od domu, a potem dzwonić do nich i sprawdzać, jakie procedury obowiązują na ich oddziałach w okresie pandemii.
A jeśli się okaże, że podczas porodu naruszono nasze prawo, to można złożyć skargę. Zachęcam do tego, bo wiele szpitali mówi, że otrzymuje skarg od kobiet, lub jest ich mało . Dyrektor placówki nie wie, co zmieniać, bo nie ma sygnałów, że coś było nie tak. A jak podają dane naszej fundacji 50 proc. rodzących kobiet ma do czynienia ze złamaniem ich prawa, a 20 proc. – doświadcza przemocy na porodówkach.
Czytaj: Położne on line, czyli opieka w ciąży i połogu w czasie pandemii
Standardy opieko okołoporodowej. 10 praw każdej rodzącej [PORADNIK]