Marc Hadden wraz ze swoją żoną Rebeccą doczekali się dwóch synów. Marzyli jednak, aby mieć dziewczynkę. Niestety z powodów medycznych nie było to możliwe.
11 listopada 2011 roku Marc pełnił 24-godzinną służbę. Dzień należał raczej do tych spokojnych do czasu, aż zadzwonił telefon. Otrzymał wezwanie do ciężarnej kobiety. Los chciał, że gdy tylko pomógł kobiecie wsiąść do karetki, nagły poród się rozpoczął.
Marc pomógł dziewczynce przyjść na świat i nabrać pierwszego oddechu. Jak się wkrótce okazało, niedługo później stał się dla niej ojcem.
O historii strażaka napisał portal cbsnews.com.
Zobacz także: Poród krok po kroku: zobacz, co cię czeka w kolejnych etapach porodu
Matka jej nie chciała
Marc wypełniał rutynowe formalności, gdy wraz z ratownikami medycznymi zawieźli kobietę z dzieckiem do szpitala. Wtedy też podsłuchał rozmowę pielęgniarek, które mówiły, że młoda mama żąda, aby dziewczynka została natychmiast adoptowana.
Wrzucie moje nazwisko do kapelusza, jeśli to dziecko zostanie oddane do adopcji
- powiedział niby żartem do pielęgniarek.
W głębi duszy wiedział jednak, że nie jest to żart. Bardzo chciał zostać ojcem dla tej małej dziewczynki. Pielęgniarki zasugerowały, aby porozmawiał z matką dziecka. Tak też zrobił.
Wieczorem tego samego dnia Marc opowiedział o wszystkim żonie. Zgodzili się, że warto spróbować. Następnego dnia Rebecca odwiedziła kobietę w szpitalu. Zanim opuściła placówkę, dowiedziała się od lekarzy, że młoda mama zgodziła się, aby to oni adoptowali dziecko.
„To było przeznaczenie”
Tego dnia, gdy Marc odebrał nagły poród w karetce pogotowia, los chciał, aby to właśnie on znalazł się w tym konkretnym miejscu.
To było przeznaczenie
- wyznał w rozmowie z portalem.
Marc i jego żona wybrali dla swojej córki imię Grace i jak sami przyznali, doskonale do niej pasuje. W tym roku mała skończy 12 lat.
Czytaj także: Myśleli, że adoptują 7-latkę, ale prawda ich zszokowała. Miała próbować ich zabić, sprawa jest w sądzie