"Zostałam wysłana do koszmarnie brudnej, zaniedbanej toalety". Tak wygląda poronienie w polskim szpitalu

2022-08-05 10:12

35–letnia mieszkanka Wrocławia dopiero po dwóch latach odważyła się opowiedzieć, co spotkało ją w szpitalu na wrocławskim Brochowie, gdzie zgłosiła się na wywołanie poronienia po obumarciu płodu. Odzieranie z godności to za mało, aby opisać emocje, które jej wówczas towarzyszyły.

smutna kobieta poronienie depresja

i

Autor: Getty Images

Radio Wrocław w ostatnim czasie przeprowadziło wywiad z kobietą, która przeżyła swoje najgorsze chwile podczas pobytu w szpitalu im. Falkiewicza we Wrocławiu. Została tam skierowana po tym, jak stwierdzono, że płód obumarł.

Wydawałoby się, że w sytuacji, gdy kobieta traci swój najcenniejszy skarb, w szpitalu otrzyma niezbędną pomoc i wsparcie. Niestety, z relacji kobiety wynika, że było dokładnie odwrotnie.

Sama świadomość tego, że zarodek nie przeżył, jest dla kobiety bardzo trudna. Nie sposób uwierzyć, z jakim brakiem empatii i godności można spotkać się w szpitalu w dzisiejszych czasach.

Czytaj również: Poronienie wczesne - co robić, gdy zarodek się nie rozwija?

Poradnik Zdrowie: Gadaj Zdrów, odc. 6 Poronienie

Odzieranie z resztek godności

Kobiety mają prawo przekazać poroniony płód do badań genetycznych. Dzięki temu mogą ustalić przyczynę poronienia i spróbować, aby sytuacja drugi raz się nie powtórzyła.

Kobieta roniąca powinna w czasie przeżywania największego dramatu w jej życiu, mieć odpowiednią opiekę i wsparcie. Ronienie w szpitalnej toalecie odziera pacjentki z resztek godności.

Ronienie w samotności

Wrocławianka dowiedziała się w 10 tygodniu ciąży, że płód obumarł. Została skierowana do szpitala im Falkiewicza we Wrocławiu, gdzie zostały jej podane leki na wydalenie płodu.

Z relacji kobiety wynika, że poinformowała szpital o chęci przekazania płodu do badań genetycznych. Wówczas otrzymała instrukcję, że musi sama złapać go rękami podczas akcji poronnej. A ta miała odbyć się w szpitalnej toalecie.

"Zostałam z tym sama. Z koszmarnym bólem, z koszmarnym poczuciem psychicznym. Zostałam wysłana do koszmarnie brudnej, zaniedbanej toalety, gdzie musiałam się trzymać rękoma ściany, by urodzić to dziecko. Położna tylko nas kierowała do toalety - można ją było wezwać pociągnięciem sznurka".

Zagubiony płód

Traumatyczne poronienie to nie był koniec dramatu kobiety. Okazało się, że szpital zagubił płód, który miał zostać przekazany do badań.

"Jak miał przyjechać kurier okazało się, że płodu nie ma, że nikt nie wie, gdzie jest. Mąż zrobił raban, po wszystkich oddziałach sprawdzaliśmy, pytaliśmy (...) Znalazł się na oddziale dziecięcym, w lodówce. Nie da się tego wszystkiego opisać, to traumatyczne przeżycie”.

Kobieta zwraca uwagę, że takie przeżycia są traumatyczne i mogą wpłynąć na całe życie.

„Dla kobiet, które są delikatne, zamknięte, takie sytuacje mogą rozwalić życie. My się dźwignęliśmy i mam na tyle siły, by o tym mówić, ale nie wszyscy mają".

Takich historii jest znacznie więcej

Jak podaje Radio Wrocław w rozmowie z Mają Godlewską z fundacji Rodzić po Ludzku, historia 35-letniej kobiety z Wrocławia nie jest odosobniona.

„Z czym ja się dotychczas spotykam, w tych opowieściach kobiet, to jest takie poczucie braku empatii ze strony personelu. Opieka jest ograniczona do tak zwanego udzielania niezbędnej pomocy medycznej, ale nie zapewnia się takiego szerszego wsparcia, którego ta kobieta potrzebuje” – zwraca uwagę Maja Godlewska.

Kobiety przeżywają podobne doświadczenia w wielu szpitalach w Polsce.

Odpowiedź szpitala we Wrocławiu

Radio Wrocław zwróciło się do szpitala im. Falkowicza o odniesienie się do całej sytuacji.

W odpowiedzi na pytania szpital poinformował, że kobieta, która chce przekazać płód do badań genetycznych, jest poinstruowana, jaka obowiązuje w danym szpitalu procedura. Jest zobowiązana również do podpisania odpowiednich oświadczeń i wniosków.

Szpital podkreślił, że wszystkie pacjentki są informowane o przebiegu poronienia. Zaznaczył także, że:

„(…) zespół lekarzy i położnych sprawuje nad kobietami w czasie poronienia ciągłą opiekę.”

Obecnie w szpitalu im. Falkowicza opiekę nad pacjentkami sprawuje dwóch psychologów.

„Są to osoby z dużym doświadczeniem terapeutycznym, reorganizują sposób postępowania z pacjentkami Oddziału Ginekologiczno – Położniczego, wprowadzając nowe standardy i szkoląc personel.” – możemy przeczytać w odpowiedzi dla Radia Wrocław.

Zobacz także: „Nigdy później aż tyle nie płakałam” – 6 trudnych historii poronień naszych czytelniczek

Źródło: Radio Wrocław.