Do niewyobrażalnej tragedii w Zabierzowie doszło 28 września. 4-letni Mareczek utonął w zbiorniku wodnym, który znajdował się na placu zabaw.
Jeszcze kilka dni temu informowaliśmy, że mieszkańcy bronią opiekunek przedszkola w Zabierzowie. Nawet bliscy rodziny zmarłego chłopca powtarzali w rozmowie z mediami, że nie można winić pań pracujących w przedszkolu, które bardzo dobrze zajmowały się dziećmi.
Tymczasem RMF FM dotarło do szokujących ustaleń.
Zobacz także: Strażacy za wszelką cenę próbowali uratować 4-latka. Mareczek utonął w przedszkolu
Tragedia w Zabierzowie: opiekunki bez uprawnień?
Jak nieoficjalnie dowiedzieli się reporterzy RMF FM, tylko jedna z pięciu opiekunek z przedszkola w Zabierzowie miała niezbędne dokumenty uprawniające do pracy z dziećmi.
Co więcej, w dniu tragicznego wypadku na placu zabaw była grupa 60 dzieci i tylko dwie opiekunki. To jednak niejedyne uchybienia, które tłumaczą, dlaczego nie od razu zauważono nieobecność chłopca.
Tego placu zabaw nie powinno tam być
Słysząc o tragedii w Zabierzowie i dowiadując się, że na miejscu placu zabaw był zbiornik na wodę, wiele osób zastanawiało się, jak to w ogóle możliwe, aby w takim miejscu bawiły się dzieci. Kto w ogóle mógł wydać jakiekolwiek pozwolenie.
Tymczasem portal przekazał, że plac zabaw nie miał żadnych pozwoleń na użytkowanie. Co więcej, powstał całkowicie „na dziko”. Dodatkowo zabezpieczenie zbiornika miało formę przegniłej płyty paździerzowej. Ta nie wytrzymała ciężaru dziecka.
– Nikt nie powinien wpuszczać tu nikogo, a tym bardziej dzieci – mówił dziennikarzom Polsat News pan Adam, który mieszka w pobliżu.
Do tej pory nikt jeszcze nie usłyszał żadnych zarzutów.
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i umyślnego stworzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób.
Źródło:
- rmf24.pl
- polsatnews.pl
Czytaj także: Szokujące wieści o śmiertelnym wypadku w przedszkolu. Nikt nie zauważył, że Mareczek zniknął
Tragedia pod Warszawą: miesięczne niemowlę nie żyje. Co z rodzicami?