Emily Solberg jest mamą mieszkającą w Ameryce. Życie tam nie jest prawdziwym Eldorado. Opieka zdrowotna pozostawia wiele do życzenia, ale problem rodziców jest o wiele poważniejszy. Codziennie zmagają ze strachem, że ich dzieci doświadczą strzelaniny w szkole.
Emily na swoim profilu na Facebooku @ShowerArgumentswithEmilySolberg wyznała, że każdego dnia rysuje na dłoni swojej córki serduszko. Jej przesłanie rozdziera do łez.
Czytaj także: Przysposobienie obronne wraca do szkół. W planach m.in. nauka strzelania
Wzrost sprzedaży broni w USA
Według danych FBI w Stanach Zjednoczonych w latach 2010-2019 rocznie legalnie sprzedawano średnio 13 mln sztuk bron. Liczba ta w latach 2020 i 2021 zwiększyła się do 20 mln. Szacuje się, że rekordowy wzrost sprzedaży broni nastąpił podczas pandemii.
Z danych wynika, że w wyniku przemocy z użyciem broni palnej w Ameryce ginie 40 tysięcy osób. Dwa razy tyle zostaje rannych.
Strzelaniny w szkole
Według danych tylko w tym roku doszło już do 89 strzelanin w amerykańskich szkołach. Zaledwie w marcu Rzeczpospolita informowała o strzelaninie w Nashville w stanie Tennessee w szkole podstawowej. Zginęło wówczas sześć osób, w tym troje dzieci.
W Polsce nie dochodzi do tak wielu przypadków strzelanin w szkołach, ale takie sytuacje też się zdarzają. Kilka lat temu głośno było o zajściu w Szkole Podstawowej nr 1 w Brześciu Kujawskim w powicie włocławskim. Do strzelaniny doszło tam 27 maja 2019 roku. 18-latek otworzył ogień do pracowników szkoły. Ranna została także 11-latka.
CNN informowało ostatnio o debacie dotyczącej uzbrojenia nauczycieli. Według badań przeprowadzonych w październiku i listopadzie zeszłego roku, ponad połowa nauczycieli jest zdania, że uzbrojenie ich w broń zmniejszyłoby bezpieczeństwo uczniów. Raporty pokazują jednak, że około 550 tys. z 3 mln nauczycieli zdecydowałaby się na noszenie broni w szkole, gdyby było to możliwe.
"Debata nad tym, czy uzbroić amerykańskich nauczycieli, nie jest nowa i często powraca po strzelaninach w szkołach, których w ostatnich latach w całym kraju było kilkadziesiąt. Uzbrojona dorosła osoba nie zawsze oznacza jednak szybkie przerwanie masakry” – podkreśla CNN.
"Będzie wiedziała, że ją kocham"
Emily postanowiła codziennie rysować na dłoni swojej córeczki serduszko. Przyjaciołom i nauczycielom tłumaczy, że gdy córka za nią zatęskni, może spojrzeć na serce, dotknąć go i wówczas wie, że jest przy niej choć mentalnie.
W rzeczywistości rysuje to serduszko z jeszcze innego, bardzo ważnego powodu.
„Wysyłam ją do szkoły z sercem narysowanym na dłoni każdego dnia, aby jeśli kiedykolwiek znajdzie się pod ścianą w ciemnym pokoju, przytulając kolana do klatki piersiowej z blond głową pochyloną w przerażeniu, podczas gdy ciche łzy spływają po jej policzkach, gdy jej klasa czeka, aż uzbrojony strzelec spróbuje dotknąć klamki drzwi za barykadę ławek… Będzie wiedziała, że ją kocham” – czytamy w poście.
Córka Emily jest jeszcze zbyt mała na telefon komórkowy, więc to serduszko byłoby jedynym sposobem na pożegnanie się z dzieckiem, gdyby urzeczywistnił się jej najgorszy koszmar.
„Po prostu rysuję serduszka na dłoni mojego dziecka i modlę się, że potrzebuje ich tylko wtedy, gdy za mną tęskni” – podkreśla.
„To ciężar, którego nigdy nie powinniśmy dźwigać”
Internauci byli przygnębieni, że ich dzieciom przyszło żyć w takich czasach. Niektórzy szczerze przyznawali, że nigdy nie puszczą pociech do państwowych placówek. Inni wręcz podkreślali, że z tego właśnie powodu nigdy nie zamieszkają w Ameryce. Wśród nich były głosy rodziców, którzy płakali czytając wpis Emily.
„Mój mąż i ja rozmawialiśmy o różnych kolejnych krajach, w których moglibyśmy mieszkać, a kiedy rozmawialiśmy o Ameryce, był to powód numer jeden, dla którego nigdy nie mogłabym się tam przeprowadzić z dziećmi. Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że musiałabym się tak czuć” – wyznała jedna z mam.
„Dlatego rozważam zatrzymanie mojego w domu, strach jest zbyt realny i niekontrolowany”- przyznała inna decydując się na edukację domową.
„To ciężar, którego nigdy nie powinniśmy dźwigać” – skomentowała kolejna.
„To kolejny powód, dla którego nie wyślę moich dzieci do szkoły publicznej” – podkreśla internautka.
„To doprowadza mnie do łez, ponieważ taka jest nasza rzeczywistość!!! Moje dzieci chodzą do szkoły 2 minuty od mojego domu, mieszkam przy ruchliwej ulicy i za każdym razem, gdy słyszę syrenę policyjną, część mnie się denerwuje” – pisze inna.
„Łzy spływają mi po twarzy, gdy to czytam. Nienawidzę tego dla naszych dzieci. Nienawidzę tego dla nas, matek. A przede wszystkim nienawidzę tego za matki dzieci, które nie wrócą dziś do domu” – dzieli się następna.
Wśród komentarzy czytamy głosy pełne nadziei, że być może wkrótce to się zmieni. Jedna z internautek przyznała także, że już od 3 lat rysuje na dłoni swojej córki takie samo serduszko. Robiła to, aby jej pomóc walczyć z lękiem i rozłąką. Po przeczytaniu tego wpisu jest jeszcze bardziej zdeterminowana i będzie to robiła nadal. Jednocześnie nienawidzi tego, że ma teraz ten dodatkowy powód.