Tragedia w Siemianowicach Śląskich. W pożarze zginął 4-letni chłopiec

2024-02-07 10:43

W czasie pożaru mieszkania w domu nie było nikogo dorosłego. Mieli oni załatwiać sprawy urzędowe, w domu pozostawili trójkę dzieci. Niestety, najmłodszy nie zdążył uciec.

Tragedia w Siemianowicach Śląskich. W pożarze zginął 4-letni chłopiec

i

Autor: PRZEMYSLAW GLUMA/SUPER EXPRESS Tragedia w Siemianowicach Śląskich. W pożarze zginął 4-letni chłopiec

W poniedziałek po południu w jednym z mieszkań w Siemianowicach Śląskich wybuchł pożar. Niestety, życie stracił 4,5-letni chłopczyk. W tym czasie w domu nie było nikogo dorosłego, jedynie dwójka starszego rodzeństwa chłopca. Starszym dzieciom udało się bezpiecznie opuścić zadymione mieszkanie. Służby, które zostały wezwane na miejsce pożaru, nie zdołały uratować kilkulatka.

Czytaj też: 14-miesięczne dziecko poparzone wrzątkiem z garnka. Dramatyczna akcja ratunkowa

Spis treści

  1. Nie żyje 4,5-letni chłopiec
  2. Całe mieszkanie w płomieniach
  3. Dorosłych nie było w domu
Mały Eryk zginął w pożarze

Nie żyje 4,5-letni chłopiec

W poniedziałek 5 lutego o godzinie 12:45 w jednym z mieszkań w Siemianowicach Śląskich wybuchł pożar. Kiedy w domu pojawił się ogień, nie było w nim dorosłych. Ci mieli akurat wyjść załatwiać pilne sprawy urzędowe. Najprawdopodobniej zakładali, że nie będzie ich najwyżej kilkadziesiąt minut. Tyle wystarczyło, by doszło do tragedii, w której zginęło jedno z dzieci.

W mieszkaniu przebywała trójka rodzeństwa: 12-letnia dziewczynka oraz dwóch chłopców w wieku 7 lat oraz 4,5 roku. Najmłodszemu dziecku nie udało się opuścić zadymionego mieszkania na czas. Dwójka starszych dzieci zdążyła uciec. Niestety z powodu ognia, nie mogli dotrzeć do swojego braciszka. Nieprzytomnego chłopca odnaleźli wezwani na miejsce strażacy.

"Na miejscu byliśmy po czterech minutach. Mieliśmy informację, że w środku jest dziecko, niestety mimo reanimacji i resuscytacji chłopca nie udało się uratować" - mówi kapitan Sebastian Karpiński, rzecznik siemianowickich strażaków.

Czytaj też: Wanna z hydromasażem mogła okazać się śmiertelną pułapką. "Gdyby woda była wyżej..."

Całe mieszkanie w płomieniach

Mieszkanie, w którym wybuchł pożar, mieści się w bloku przy ul. Kołłątaja. Jeszcze przed przyjazdem służb, lokatorom mieszkań udało się bezpiecznie opuścić budynek.

Niestety w zajętym przez ogień mieszkaniu pozostał kilkuletni Eryk. Nieprzytomnego odnaleźli strażacy, którzy natychmiast przekazali go załodze karetki pogotowia. Ratownicy przystąpili do reanimacji, niestety na pomoc było już za późno. Wkrótce lekarz stwierdził zgon dziecka.

Dorosłych nie było w domu

Dzieci były pozostawione bez opieki, bo jak wynika z przekazanych policji informacji, matka dzieci wraz z partnerem wyszła, by pozałatwiać sprawy urzędowe.

Po zakończeniu akcji gaśniczej policja wraz z biegłym z zakresu pożarnictwa oraz prokuratorem przystąpili do pracy. Zajmą się oni ustaleniem dokładnych okoliczności i przyczyn pożaru. Wiadomo już, że źródło ognia znajdowało się w tym pomieszczeniu, w którym odnaleziono nieprzytomne dziecko. Obok odnaleziona została także zapalniczka.

Źródło: katowice24.info

Czytaj też: Próbował wyrwać dziecko z rąk matki. Wszystko widać na nagraniu