Pani Edyta ma 50 lat. Michalinka - w czerwcu skończy 3 latka. Zaczęły tworzyć rodzinę, gdy dziewczynka miała zaledwie 2 tygodnie. Biologiczni rodzice zostali pozbawieni praw do dziecka, a pani Edyta - pokochała ją nad życie. Biologiczna mama Michasi urodziła ją jako czwarte z pięciorga dzieci. Gdy dziewczynka przyszła na świat, lekarze ze szpitala postanowili, że nie wydadzą noworodka bezdomnej kobiecie z problemem alkoholowym.
Odebrała ją ze szpitala, jak „własną córeczkę ”
Edyta Wrzosek, zastępcza mama Michalinki nigdy nie zapomni dnia, kiedy odebrała ją ze szpitala:
Była taka maleńka, uśmiechnięta. Nie miałam w sobie żadnej blokady. Czułam się tak, jakbym przyjechała po swoją córeczkę
Pani Edyta podkreśla, że miała i ma świadomość, że nie urodziła Michaliny.
Ale to nie jest najważniejsze. Ona jest po prostu moja. Od samego początku. Z takimi myślami do niej podchodzę. Tak ją traktuję
- mówiła w portalu onet.pl.
Dlatego, jeszcze zanim dziewczynka skończyła rok, pani Edyta zaczęła starania o to, by ją adoptować. Ruszyła cała procedura, na którą składały się m.in. liczne obserwacje prowadzone przez pracowników ośrodka adopcyjnego. Do tego testy psychologiczne i odpowiadanie na cały szereg pytań.
Urzędnicy z ośrodka adopcyjnego uznali, że pani Edyta nie może adoptować Michalinki. Ich głównym argumentem przeciw był wiek, zbliżającej się do pięćdziesiątki, kobiety. A także brak partnera oraz... "samolubna motywacja" kobiety. Pani Edyta czytała negatywną opinię ośrodka ze łzami w oczach.
Urzędnicy uznali, że dziecko jest na tyle małe, że poradzi sobie z rozstaniem
Choć trudno w to uwierzyć, urzędnicy uznali, że Michalinka jest na tyle mała, że... odebranie jej kochającej opiekunce w żaden sposób nie wpłynie na rozwój dziecka. I że dziewczynka na pewno sobie z tym poradzi.
Mało tego: dwa sądy uznały, że urzędnicy mają rację. I że pani Edyta nie może adoptować dziecka.
Kobieta nie rozumiała, dlaczego jej wiek nie był przeszkodą w objęciu dziecka pieczą zastępczą, ale adopcję już wyklucza. Wyjaśniono jej, że została mamą zastępczą tylko dlatego, że któryś z urzędników popełnił błąd.
Pani Edyta wiedziała jedno: że nie spocznie póki nie adoptuje ukochanej córeczki.
Udało się jej uzyskać poparcie: prokuratury, Rzecznika Praw Dziecka i opiekuna prawnego Michaliny. Pierwsza rozprawa odbyła się jesienią 2024 roku. Już wtedy sąd rodzinny we Wrocławiu zdecydował, że potrzebna jest nowa opinia. I już nie z wrocławskiego, a z poznańskiego ośrodka adopcyjnego.
Urzędnicy z Poznania, po zapoznaniu się z sytuacją Pani Edyty i Michalinki, uznali, że dziecku nigdzie nie będzie lepiej... Wtedy sąd zezwolił na adopcję.
