Przejmującą historię Kiersten opisał portal www.kidspot.com.au. Amerykanka tuż po tym, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, przeniosła się do Teksasu, by uciec przed przemocowym partnerem, który domagał się aborcji. Tu chciała w spokoju doczekać porodu swojego upragnionego dziecka. Niestety nie przypuszczała wówczas, że jej decyzja o przeprowadzce obróci się przeciwko niej. Wszytko przez niedawno zaostrzone prawo aborcyjne, które w sytuacji poronienia zamiast wspierać kobietę, traktuje ją jak przestępcę.
W 19. tygodniu ciąży odeszły jej wody
Kiersten przyznała, że wiadomość o ciąży była dla niej dużym zaskoczeniem. Od lat żyła z diagnozą policystycznych jajników (PCOS), doświadczyła kilku poronień i miała ogromne trudności z zajściem w ciążę. Gdy już pogodziła się, że nigdy nie zostanie mamą, zobaczyła dwie kreski na teście ciążowym.
„Kiedy zobaczyłam pozytywny wynik testu ciążowego w aptece, byłam pewna, że to będzie moja jedyna szansa na dziecko” – powiedziała.
Niestety ciąża od początku była mocno zagrożona. We wczesnych jej tygodniach kobieta miewała plamienia i bóle podbrzusza, przez co wielokrotnie zgłaszała się na szpitalną izbę przyjęć. W 19. tygodniu ciąży doszło do przedwczesnego odpłynięcia płynu owodniowego. Wówczas Kiersten zadzwoniła na numer alarmowy. Dyspozytor polecił jej otworzyć drzwi do domu, położyć się na podłodze i cierpliwie czekać na przybycie ratowników.
„To było najdłuższe pięć minut w moim życiu” – wyznała.
W takcie poronienia czuła się zaszczuta przez pracowników medycznych
Kobieta trafiła do najbliższego szpitala. Tu powiedziano jej, że jedyne, co mogą zrobić, to „monitorować sytuację”. Nie przekazali jej żadnych informacji na temat szans przeżycia jej synka. Poinstruowali natomiast, że pod żadnym pozorem nie może opuszczać szpitala.
„Powiedziano mi, że jeśli spróbuję się wypisać lub szukać opieki gdzie indziej, mogę zostać aresztowana za próbę zabicia mojego dziecka” – wyznała.
Niedawno wprowadzone prawo aborcyjne w Teksasie uniemożliwiło Kiersten bezpieczny dostęp do pomocy medycznej. Kobieta nie miała więc wyjścia i została w placówce. Cały czas czuła się inwigilowana i sprawdzana jak przestępca. „Gdy szłam do toalety, towarzyszyli mi, sprawdzali, czy nie prę” – wyznaje. Czujne oko personelu medycznego tak ją wystraszyło, że bała się korzystać w ogóle z toalety.
Po czterech dniach zrozumiała, że medycy robili wszystko, by przedłużyć okres ciąży do 22. tygodnia. Niestety to się nie udało i piątego dnia pobytu w szpitalu, gdy poszła do łazienki, zaczął się przedwczesny poród. Szybko została przewieziona na salę porodową. Niestety jej synek urodził się martwy.
Następnego dnia załamana kobieta została umieszczona na wózku inwalidzkim, dano jej rzeczy i wypisano ze szpitala.
Kiersten dołączyła do kilkunastu innych kobiet, które składają pozew przeciwko stanowi Teksas w związku z restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi aborcji.
„Prawo Teksasu spowodowało, że byłam przetrzymywana wbrew mojej woli przez pięć dni i traktowana jak przestępca, a wszystko to podczas najbardziej traumatycznego i rozdzierającego serce doświadczenia w moim życiu” – podkreśla.