Trudno się chyba nie zgodzić z tym, że inteligencja emocjonalna przydaje się w życiu. Pozwala odnosić sukcesy nie tylko w budowaniu relacji międzyludzkich, ale nawet zawodowych czy biznesowych. Łatwiej jest z nią funkcjonować, w każdym aspekcie.
W naszej, zachodniej kulturze, zwykło się uważać, że ten rodzaj inteligencji, albo się ma, albo jest się jego pozbawionym. Europejczycy uważają, że nie da się jej nauczyć, czy wyćwiczyć. Innego zdania są Koreańczycy, dla których jest ona podstawowym aspektem wychowywania dzieci.
Przeczytaj też: Pozytywna dyscyplina: na czym polega ta metoda wychowywania dzieci?
Jednym z pierwszych słów, których nauczyłam się jako dziecko, było "nunchi" (wym. nun-czi), co dosłownie tłumaczy się jako "miara oka" - pisze na łamach CNBC, Euny Hong, autorka książki "Nunchi. Koreański sekret dobrych relacji z ludźmi".
Czym właściwie jest "nunchi"?
Jak pisze autorka, to swego rodzaju sztuka wyczuwania myśli i uczuć innych osób. Ma ona na celu zbudowanie więzi oraz zaufania i harmonii. Koreańczycy wierzą, że właśnie poprzez odpowiednią ocenę tego, co myślą i czują inni ludzie, możemy odpowiednio zareagować, a to pośrednio prowadzi nas do sukcesów na różnych polach i szeroko rozumianego szczęścia.
Nunchi w Korei uznawana jest za podstawową umiejętność społeczną, która przydaje się w relacjach z bliskimi, ale także w tych zawodowych. Co więcej - przydawać ma się także przy wychowywaniu dzieci. Za główny sekret sukcesu "nunchi", jako sposobu na życie, uznaje się "uważność na drugiego człowieka".
Dowiedz się: Love bombing, czyli bombardowanie miłością: na czym polega ta metoda wychowawcza?
Choć w koreańskiej kulturze, niektórzy twierdzą, że "nunchi" to super moc czytania w myślach, według Euny Hong, nie ma to nic wspólnego z nadprzyrodzonymi umiejętnościami.
Chodzi o łapanie w lot tego, co wynika ze słów, gestów czy mimiki drugiej osoby. — pisze Hong.
Jak koreańscy rodzice uczą uważności na drugą osobę?
Przede wszystkim zaczynają dość wcześnie. Koreańskie przysłowie głosi:
"Nawyk ukształtowany w wieku trzech lat trwa do 80. roku życia".
Zgodnie z tym powiedzeniem, nauka "nunchi" zaczyna się bardzo wcześnie, właśnie koło 3. roku życia. Rodzice w Korei tak mocno przykładają do tego uwagę, że ich dzieci nie słyszą naszego kultowego "dlaczego jesteś niegrzeczny?", tylko "dlaczego nie masz w sobie nunchi?".
Przeczytaj: Kreatywna dyscyplina, czyli wychowanie bez krzyku. Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały?
Ponieważ Koreańczycy są wychowywani w duchu nunchi od pokoleń, jego nauka to tak naprawdę styl życia. Euny Hong podaje przykład stania z dzieckiem w kolejce do restauracji. Zachodnie matki próbowałyby pocieszyć malucha, dając mu trzymanego na wszelki wypadek w torebce biszkopta czy herbatnika. Koreańska mama zamiast tego powie:
"Spójrz na wszystkich ludzi stojących w tej kolejce, tak jak ty. Czy myślisz, że jesteś jedyną osobą, która jest tu głodna?"
W szkole koreańskie dzieci nie mają wszystkiego na tacy
Samodzielność, cierpliwość, odpowiedzialność, obserwacja, uważność na drugiego człowieka - to główne cnoty zawarte w nunchi. Jak opowiada Euny Hong, wszystkich tych umiejętności, uczy się dzieci także w szkołach. Jak? Poprzez nietuzinkowe, jak na zachodnie realia zachowania nauczycieli.
Autorka wspomina, że koreańscy nauczyciele na różnych etapach edukacji, specjalnie nie mówią dzieciom o wszystkim wprost - np. że będzie kartkówka. Wszystko po to, by dzieci ćwiczyły uważność i i dedukowanie:
"Celowo podawali niejasne informacje na temat wszystkiego — od tego, gdzie odbywały się egzaminy, do tego, jakie przybory lub książki należy przynieść. Rozwiązywanie tych tajemnic na własną rękę za pomocą nunchi było częścią edukacji." - opisuje Hong.
Takie podejście wydaje się mocno kontrowersyjne. Ale przy dłuższym namyśle, czy nasze, europejskie dzieci nie są tak niecierpliwe i niesamodzielne właśnie dlatego, że mają wszystko "podane na tacy"?
Źródło:
money.pl,
Instagram/ @eunyhong