Już w połowie marca część szkół wprowadziła zdalne nauczanie. Część nauczycieli porozumiewała się przez internet – mailowo lub za pośrednictwem komunikatorów dawała zadania do zrobienia, niektórzy przez prowadzili lekcje za pośrednictwem telekonferencji.
W tej chwili nauka zdalna jest już obowiązkowa. 20 marca Ministerstwo Edukacji przedłużyło okres zamknięcia szkół do świąt wielkanocnych, wydała też zalecenia, aby nauka była realizowana na odległość.
Jak ma przebiegać nauka zdalna?
„Za organizację kształcenia na odległość odpowiada dyrektor szkoły. Jest on zobowiązany do tego, aby powiadomić rodziców, w jaki sposób będzie zorganizowana nauka.
Nauczyciele mają możliwość weryfikacji dotychczas stosowanego programu nauczania tak, by dostosować go do wybranej metody kształcenia na odległość” – czytamy na stronie MEN-u.
Oprócz tego ministerstwo zapowiedziało, że dyrekcja ma określić formy kontaktu czy konsultacji nauczyciela z rodzicami i uczniami. Zaleca się korzystanie z materiałów rekomendowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (zwłaszcza platforma edukacyjna www.epodreczniki.pl), Centralnej i Okręgowych Komisji Egzaminacyjnej, a także emitowanych w pasmach edukacyjnych programów Telewizji Publicznej i Polskiego Radia.
"Dyrektor szkoły ma obowiązek ustalić w uzgodnieniu z nauczycielami w jaki sposób będzie monitorowana i sprawdzana wiedza ucznia oraz postępy w nauce" - czytamy na stronie MEN.
Czytaj: Koronawirus we Francji - opiekunki do dzieci na posterunku
Irlandia w czasie epidemii. Jak wygląda życie Polaków na wyspie?
Jak to wygląda w praktyce?
W szkole społecznej STO w Rembertowie dziś lekcje odbywały się w trybie on line. Przed południem dzieci z 7 klasy odbyły zdalną lekcję angielskiego i niemieckiego. Dzięki specjalnej aplikacji, którą dyrekcja kazała pobrać wszystkim uczniom, nauczyciel udostępnia widok swojego ekranu komputera, na którym wyświetla materiały i zadania.
Jedna z bielańskich podstawówek założyła dziś konta wszystkim uczniom, które pozwolą im na korzystanie z narzędzia do pracy zdalnej. Od jutra lekcje prowadzone będą w ten sposób, tak będą też zadawane prace domowe.
- Mam tylko nadzieję, że przynajmniej część lekcji nie będzie prowadzona w czasie rzeczywistym, bo mam troje dzieci w tej szkole – mówi jedna z mam. – Nauka zdalna w zeszłym tygodniu i tak była dla nas trudna, a teraz będzie jeszcze gorzej, bo w domu mam również licealistkę, która też się musi uczyć, a mamy tylko dwa komputery.
Czytaj: Już blisko 10 dzieci w Polsce choruje na koronawirusa! Jak chronić dzieci przed wirusem?
Apel o rozsądek
Kolejnym problemem dla rodziców jest nadmiar lekcji zadawanych przez nauczycieli. Zdalna nauka dla niektórych z nich oznacza zarzucenie dzieci wielkimi partiami materiału, którego uczniowie nie są w stanie samodzielnie przyswoić.
Z prośbą do nauczycieli o rozsądne zarządzanie materiałem wyszedł sam minister edukacji Dariusz Piontkowski. – Apeluję i proszę dyrektorów szkół oraz nauczycieli o zwrócenie szczególnej uwagi na równomierne obciążenie ucznia zajęciami w danym dniu, a także uwzględnienie możliwości psychofizycznych dzieci. Proszę wszystkie organy prowadzące i samorządy o okazanie niezbędnego wsparcia materialnego i organizacyjnego – czytamy na stronie MEN-u.
I nie tylko on. Od kilku dni na portalu społecznościowym można znaleźć apele wielu nauczycieli. Pedagog, twórczyni podręczników i programu szkoły Didasko na swoim FB twierdzi, że do zdalnej nauki ani nauczyciele, ani tym bardziej uczniowie, nie są przygotowani.
- Docierają do mnie głosy od rodziców i nauczycieli z całej Polski, że nie wiedzą, jak ma wyglądać nauka zdalna. Nie mieli dotąd takich doświadczeń, nie miały ich też dzieci - mówi Joanna Białobrzeska autorka programu Didasko. - Rodzice piszą do mnie, że dzieci, nawet jak nie mają dużo zadane, to odrabiają lekcje przez cały dzień.
Chodzą po domu z zeszytem, marudzą, stękają, proszą o pomoc rodziców... To normalne, bo żadne dziecko nie będzie funkcjonować w domu i uczyć się tak wydalnie, jak to robiło w szkole. To wymaga czasu, przystosowania się, nauczenia i wdrożenia w nowy sposób zdobywania wiedzy.
Ale to nie jedyny problem. Drugi to taki, że są nauczyciele, którzy mocno przesadzają z ilością prac, wysyłanych linków, materiałów. Przez to uczniowie spędzają za dużo czasu przed komputerem, uczą się całymi dniami.
Trzeci problem to "clasroomy", które od dziś mają być narzędziem zdalnej nauki. Oczywiście powinniśmy z tego korzystać, ale jeśli nauczyciel nie przemyśli prowadzenia lekcji za pomocą tego narzędzia, to nic z tego nie wyjdzie.
Jeśli dziecko będzie siedziało w clasroomie lekcja po lekcji i damy mu tylko 15 minut na pójście do toalety i zjedzeni czegoś, a potem znów zagonimy przed komputer, to ono i tak niczego się nie nauczy. Nauka zdalna wymaga zdrowego rozsądku.
Zróbmy przez 15 minut wykład, potem dajmy uczniowi jakieś zadanie: pisanie, czytanie, słuchanie, potem powróćmy i omówmy to, co zdziałał i nie obciążajmy go już pracą domową - mówi Joanna Białobrzeska.
Jak pomóc dziecku w zdalnej nauce?
Zakres materiału i obowiązków ucznia w czasie nauki zdalnej musi być więc przemyślany. Potwierdza to ministerstwo, które napisało, że "dyrekcja szkoły musi ustalać z nauczycielami tygodniowy zakres materiału uwzględniając m.in.: równomierne obciążenie ucznia zajęciami w danym dniu, zróżnicowanie tych zajęć czy możliwości psychofizyczne ucznia".
- Świat się nie zawali, jeśli teraz nie przerobimy jakiejś części materiału. Zrobimy to kiedy indziej. A teraz zróbmy podsumowanie, pokażmy dzieciom coś, co jest wartościowe, a na co nigdy nie mieliśmy czasu - mówi Joanna Białobrzeska i radzi rodzicom, aby nie denerwowali się, że materiał nie zostanie przerobiony.
- Część rodziców zapomina, że uczniowie też żyją w tej rzeczywistości, słuchają, że ludzie chorują, umierają. To nie jest normalne życie i to nie są normalne warunki do nauki, a my wymagamy od nich, żeby uczyły się tak, jakby nic się za oknem nie działo...
Zdaniem pedagoga, jeśli rodzice widzą, że szkoła, nauczyciel przesadza, nie kieruje się rozsądkiem, a dziecko sobie nie radzi, to ma obowiązek zgłosić to do dyrektora, ponieważ ma on obowiązek tak ustawić nauczanie, żeby dzieci były obciążone na miarę swoich możliwości.