Pochodzący z Australii Charli i Cullen Adams cierpią na karłowatość. Każde z nich ma jednak inną odmianę tego shorzenia. Charli zmaga się z achondroplazją, która powoduje, że osoby z tym schorzeniem mają zazwyczaj krótsze kończyny i średniej wielkości tułów. Cullen zaś cierpi na dużo rzadszą - dysplazję geleofizyczną. Obie te choroby przede wszystkim wiążą się z niskim wzrostem, ale nie tylko – dochodzą również inne zaburzenia jak np. wady serca, które często prowadzą do zgonu w młodym wieku.
W związku z licznymi obciążeniami, jakie może dziedziczyć potomstwo po niskorosłych rodzicach, parze odradzano ich posiadanie. Oni jednak nie posłuchali sugestii, tylko poszyli za głosem swoich serc. Dziś są szczęśliwymi rodzicami trójki pociech. Swoim rodzinnym szczęściem dzielą się na Instagramie, pokazując zupełnie normalnie życie. Pracują, prowadzą dom i zajmują się dziećmi. Od innych rodzin odróżnia ich tylko to, że są niskiego wzrostu.
Lekarze odradzali im posiadanie biologicznych dzieci. Nie posłuchali
Para miała tylko 25 proc. szans na urodzenie zdrowego dziecka o średnim wzroście, a zarazem aż 75 proc. na to, że dziecko będzie karłowate ( z czego 25 proc. dotyczyło dziedziczenia obu chorób po rodzicach, a 50 proc. tylko jednej z chorób – po mamie lub po tacie). Mimo to małżeństwo zdecydowało, że nie zrezygnuje z powiększenia rodziny. Ich pierwsze dziecko - córka Tilba urodzona w 2015 roku odziedziczyła achondroplazję po mamie. Druga z córek – Tully odziedziczyła z kolei dysplazję geleofizyczną po tacie.
Ich synek będzie średniego wzrostu. To cud!
Tylko najmłodsze dziecko – synek Rip miał dużo szczęścia, bo nie odziedziczył żadnego choroby genetycznej po rodzicach. W przyszłości będzie średniego wzrostu. Fakt ten Charli i Cullen odczytują jako cud.
Para poinformowała o tym fakcie na swoim profilu po badaniach prenatalnych, kiedy była w ciąży z synkiem. - Wielkość naszego dziecka nie ma dla nas najmniejszego znaczenia, nigdy nie miała. Naszym jedynym zmartwieniem było sprawdzenie, czy oba nasze dominujące geny karłowatości zostały przekazane, w którym to przypadku nie bylibyśmy w stanie kontynuować ciąży. Mogę z radością podzielić się nowiną, że żadne geny karłowatości nie zostały przeniesione na dziecko! Oznacza to, że nasze dziecko osiągnie średni wzrost (można to nazwać "normalnym wzrostem") – napisali wówczas bardzo szczęśliwi.
Niskorosła rodzina i ich normalne życie
Po narodzinach swojego pierwszego dziecka para zdecydowała się założyć profil w mediach społecznościowych, na którym będzie pokazywała swoje codzienne życie. W ten sposób chcieli pokazać całemu społeczeństwu, że ludzie tacy jak oni wiodą zupełnie normalne życie wolne od wstydu i kompleksów. Internauci polubili ich profil i często wchodzą z nimi w interakcje. Para jednak nie ukrywa, że na początku spotykała się często z osądem swojej decyzji o posiadaniu potomstwa. Dziś takie reakcje należą do rzadkości.