Zdaniem ekspertów jesteśmy w przededniu epidemii chorób o podłożu psychicznym i psychologicznym wśród dzieci. To moment, w którym możemy jeszcze jej zapobiec, ale do tego potrzeba wielu narzędzi. W Polsce brakuje nie tylko lekarzy i miejsc w szpitalach - brakuje też wsparcia dla rodzin, które mają dzieci w kryzysie i same borykają się z podobnymi problemami. Nawet najlepszy szpital psychiatryczny nie zastąpi dziecku z depresją miłości i uwagi rodzica - przypominają specjaliści.
Spis treści
- Padł rekord liczby samobójstw wśród dzieci
- Na wizytę u psychiatry czeka się 260 dni
- Zacznijmy od uzdrowienia rodziny
- "Marzę, żeby ktoś mnie przytulił..."
Padł rekord liczby samobójstw wśród dzieci
Ich zdaniem tak źle jeszcze nie było. Jak mówiła Karolina Wirszyc-Sitkowska, pełniąca obowiązki wicedyrektor Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Poznaniu, w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła liczba zgonów w wyniku prób samobójczych młodzieży do 18-tego roku życia i to o 9%. Coraz więcej dzieci podejmuje, na szczęście nieudane, próby. W 2022 roku padł tragiczny rekord - zakończyć życie próbowało 2031 dzieci, z czego 150 się to udało.
Skąd te tragiczne statystyki? Na pewno do kryzysu przyczyniła się sytuacja, z którą zmagał się cały świat: pandemia, izolacja w domach, brak kontaktu z rówieśnikami - to wszystko przyczyniło się do większej liczby depresji wśród młodzieży. Do tego wojna w Ukrainie, problemy materialne w domach spowodowane zarówno pandemią, jak i inflacją.
Na wizytę u psychiatry czeka się 260 dni
I tu zaczyna się kolejny problem, czyli to, że dzieci tych nie ma kto zdiagnozować i wyleczyć. na przykładzie Wielkopolski uczestnicy panelu pokazali, jak trudny jest dostęp dzieci i młodzieży do leczenia psychiatrycznego. Brakuje lekarzy, miejsc w szpitalach i poradniach, dlatego niektóre dzieci nie są leczone.
W latach 2020-2022 w Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera w Poznaniu czas oczekiwania na wizytę wynosił do 262 dni. Pacjenci przyjmowani w trybie nagłym, bez kolejki, byli umieszczani na korytarzach lub na oddziałach dla dorosłych, co nie powinno mieć miejsca. Za dużo tonących, za mało kół ratunkowych - mówią eksperci. "Zostało nam naprawdę niewiele czasu, jeśli chcemy uniknąć wybuchu epidemii chorób o podłożu psychicznym i psychologicznym” – mówił Prezes NIK Marian Banaś.
Czytaj również: Liczba prób samobójczych dzieci wzrosła o 60 proc. - jak pomóc dziecku z myślami samobójczymi?
Zacznijmy od uzdrowienia rodziny
Zdaniem ekspertów problemów polskiej służby zdrowia nie można bagatelizować, ale nie można też zrzucać na nią całej winy za obecna sytuację. Nie zawsze bowiem jest potrzebny terapeuta, twierdzi prof. dr hab. n. med. Agnieszka Gmitrowicz, specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży, suicydolog. Czasem wystarczy ktoś bliski.
Nie od dziś wiadomo, że dzisiejsze dzieci żyją często z dala od rodziców i nie chodzi tu o dystans fizyczny. Można żyć z kimś w tym samym mieszkaniu, ale nie mieć z nim kontaktu. Dzieci potrzebują rodziców, rozmów z nimi, ich czasu, wspólnej zabawy lub choćby wspólnie zjedzonego posiłku. Ale dorośli im tego nie dają. Nie zawsze ze złej woli, czasem muszą pracować na dwa etaty, mają swoje problemy z partnerem kredytem, szefem... Nie siadają na kanapie z nastolatkiem i nie rozmawiają o jego problemie z kolegą, nauczycielem, o pierwszej miłości, o koncercie, na który nastolatek chciałby pójść.
"Marzę, żeby ktoś mnie przytulił..."
Dziecko zaczyna więc robić coś, co zwróci uwagę mamy czy taty - przestaje się uczyć, urządza bójki w szkole, tnie się, podejmuje próby samobójcze. Dlatego, zdaniem prof. Gmitrowicz, trzeba pomóc nie tylko dziecku, ale i rodzicowi, aby naprawić to, co się zepsuło w ich relacjach. "Rodzic też ma wiedzieć jak zarządzać swoim kryzysem, bo jak on nie będzie sprawny, jak nauczyciel nie będzie sprawny, jeżeli lekarz nie będzie sprawny i pielęgniarka, to nawet jak będzie miejsce eleganckie i wyposażone, dziecko nie otrzyma po prostu pomocy, bo osoba w kryzysie jest wypalona" - wyjaśnia ekspertka.
- Dziecko mi ostatnio napisało: „Ja marzę o tym, żeby mnie ktoś przytulił”. A nam jako lekarzom nie można przytulać, nie ma takiego kontaktu dopuszczalnego. Kto ma to dziecko przytulić? - pyta retorycznie prof. Gmitrowicz.
Źródło: www.nik.gov.pl