Zamknięci w czterech ścianach, nie zawsze radzimy sobie w relacjach z bliskimi. Przebywanie w jednym mieszkaniu (nieraz małym) przez dłuższy czas, poczucie zagrożenia szalejącym wirusem i ograniczenia, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni, sprzyjają konfliktom. To sytuacje, które w czasie kwarantanny są normalne.
Eskalacja przemocy
O ile nasza rodzina funkcjonuje w miarę normalnie, odreagowujemy w naturalny sposób: zdarza nam raz na jakiś czas pokłócić z mężem, pokrzyczeć na dzieci, które za bardzo hałasują, zdenerwować na pracodawcę, który przesadza z nadmiarem zdalnych obowiązków…
Ale to nadal jest norma. Niestety, są domy, w których kwarantanna jest szczególnie ciężka do zniesienia. Wymienione przed chwila czynniki mogą być iskrą, którą wyzwala przemoc w rodzinie.
Osoby stykające się z takimi zachowaniami jednego z członków rodziny, są w takich momentach narażone na eskalację przemocy.
- Sprawdzaliśmy statystyki od 12 marca: liczba połączeń jest podobna jak np. miesiąc wcześniej – mówi Ewelina Nęcka, psycholog Niebieskiej Linii. – Ale zmieniły się problemy, z którymi dzwonią do nas ludzie.
Częściej mamy telefony od zaniepokojonych sąsiadów, którzy teraz siedzą w domu i słyszą, że za ścianą jest krzyk, że ktoś kogoś chyba bije… - dodaje.
Psycholog podkreśla, że koronawirus nie wywołał przemocy, bo ta, niestety, jest powszechnym zjawiskiem. Ale przyznaje, że epidemia jest czynnikiem towarzyszącym przemocy, a spowodowane nią zamknięcie w domu może ją potęgować.
- Przemoc w rodzinie ma zawsze swoje fazy – wyjaśnia Ewelina Nęcka. - Osoba stosująca przemoc najpierw jest drażliwa, jego otoczenie czuje, że to cisza przed burzą.
Potem następuje faza ostrej przemocy, a gdy emocje zostaną wyrzucone, gdy opadną – taki człowiek się uspokaja i następuje tzw. faza miesiąca miodowego, która może trwać godzinę, tydzień, ale i rok.
Pojawiają się przeprosiny, zmienia zachowanie, osoba przemocowa jest miła, troskliwa. Ale ten miesiąc miodowy się zawsze kończy.
Czytaj: Niebieska karta – czym jest i jak ją założyć?
Dziecko krzywdzone: standardy w diagnozowaniu tzw. "zespołu dziecka maltretowanego"
Epidemia nie usprawiedliwia przemocy
Zdaniem ekspertki z Niebieskiej Linii, koronawirus i cała sytuacja mu towarzysząca, może być czynnikiem powodującym narastanie napięcia u osób stosujących przemoc.
- Każdy z nas jest narażony na te czynniki i każdy może ulegać zmiennym nastrojom spowodowanym epidemią, odczuwać lęk przed zachorowaniem, przed utratą pracy, znużenie siedzeniem w domu, poddenerwowanie zachowaniem dzieci itd., ale to nie jest usprawiedliwienie przemocy – tłumaczy psycholog.
Niebieska Linia odbiera każdego dnia mnóstwo zgłoszeń. Zwykle dzwonią kobiety, ale coraz częściej dzieci, które w sytuacji epidemii i zamknięcia szkół są świadkami lub ofiarami przemocy. One teraz najbardziej odczuwają skutki siedzenia w domu razem z ojcem, który pije, bije i wyzywa.
Czytaj: Epidemia koronawirusa. Co zrobić z dzieckiem, gdy szkoły i przedszkola są zamknięte?
Epidemia sprzyja depresji poporodowej. Jak sobie radzić z lękiem i izolacją?
Gdzie szukać pomocy?
- Warto pamiętać, że system przeciwdziałania przemocy działa mimo epidemii i związanych z nią ograniczeń, tylko działa w zmienionej formie – podkreśla Ewelina Nęcka. - Są miejsca, gdzie można zawsze szukać pomocy.
To nasza infolinia, która jest darmowa i całodobowa (Niebieska Linia 800 12 00 02, 22 668 70 00). Można też kontaktować się z ośrodkiem pomocy społecznej oczywiście telefonicznie, bo te instytucje pracują teraz zdalnie.
I oczywiście z policją, która zawsze traktuje zgłoszenia o przemocy jako pilne. Podobnie sądy zajmują się sprawami mającymi znamiona przemocy priorytetowo - dodaje ekspertka.