Mieszkaniec Łodzi dowiedział się, że nie jest ojcem syna, na którego płacił alimenty przez ostatnie 10 lat - podaje dzienniklodzki.pl. Sprawa trafiła do sądu, ale jej obrót nie był taki, jak z automatu byśmy zakładali.
Przez 10 lat płacił na syna 500 zł
Parze mieszkańców Łodzi kilkanaście lat temu urodził się syn. Ona w tym czasie studiowała, a on utrzymywał rodzinę, pracując fizycznie. Związek jednak nie przetrwał próby czasu i po trzech latach para rozeszła się. Ojciec dziecka zadeklarował wówczas, że będzie płacił co miesiąc na dziecko 500 zł alimentów.
Ze swojego obowiązku się wywiązywał, choć nie zawsze robił to w terminie. W tym czasie matka dziecka kończyła studia i pracowała dorywczo, a w wychowywaniu syna pomagali jej rodzice.
Po kilku latach para ponownie się zeszła, ale ich pożycie nie trwało długo. Po dwóch latach w trakcie jednej z kłótni kobieta wykrzyczała partnerowi w oczy, że nie jest biologicznym ojcem ich dziecka. Badania genetyczne potwierdziły, że tym razem kobieta mówiła prawdę, w związku z tym całą sytuacją zajął się Sąd Rodzinny.
Zapadł wyrok w sprawie alimentów
Jak się jednak okazało, mężczyzna nadal chce się widywać z dzieckiem i je utrzymywać, ponieważ cały czas uważa chłopca za swojego syna. Jak podkreślił w sądzie jest też z nim mocno związany emocjonalnie. W sądzie chciał jedynie rozwiązać problem alimentów.
"Wystąpił do Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego, aby nie musiał płacić alimentów za okres, w którym i tak utrzymywał dziecko mieszkając z nim i jego matką (o pozbawienie tytułu wykonawczego wykonalności w zakresie niektórych rat alimentacyjnych)" - informuje dzienniklodzki.pl.
W sądzie w Łodzi zapadło nieprawomocne orzeczenie w tej sprawie. Po przeanalizowaniu przelewów związanych z alimentami, przesłuchaniu świadków i stron procesu uznano, że mężczyzna nie musi płacić 20 tys. zł alimentów.
Z kolei prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania o ustalenie nieważności uznania dziecka, kierując się dobrem małoletniego, czyli relacjami łączącymi go z przybranym tatą.