Myśląc o porodzie, wyobrażamy sobie dobrze wyposażoną salę porodową i profesjonalny personel. Pragniemy, aby akcja porodowa przebiegła sprawnie i najmniej boleśnie. Przygotowujemy się do tej niezapomnianej chwili przez 9 miesięcy, nie wiedząc tak naprawdę, kiedy maluszek postanowi pojawić się na świecie.
Kacperek nie zamierzał długo czekać. Nie zależało mu nawet na pięknej i wygodnej sali porodowej. Wystarczył mu samochód rodziców i stacja benzynowa oddalona 5 km od szpitala.
To historia Sary z Wielkopolski, jednej z naszych czytelniczek, która zechciała się z nami nią podzielić.
Zobacz także: Nagły poród: co robić, gdy zaskoczy nas błyskawiczny poród? [WYWIAD]
Pierwsze obawy, czy zdążymy
Sara poczuła pierwsze skurcze o 22:59, a kolejne po 15 minutach. To była jej druga ciąża, więc postanowiła pójść jeszcze się wykąpać. Wówczas okazało się, że skurcze są już co 4 minuty. Młodzi rodzice postanowili jechać natychmiast do szpitala. Oboje myśleli, że zdążą.
Jej pierwszy poród trwał 4 godziny od pierwszych regularnych skurczy. Tym razem skurcze były nieregularne, więc Sara nie miała podstaw, żeby obawiać się, że urodzi w trakcie jazdy samochodem. Pierwsze wątpliwości kobieta poczuła jednak jeszcze w domu.
— Pomyślałam, że możemy nie zdążyć. Było to takie moje przeczucie — mówi Sara.
Poród w samochodzie
Szpital oddalony był 30 minut od miejsca zamieszkania. Kobieta czuła, że rodzi, ale jej mąż nie miał gdzie się zatrzymać. Brakowało zaledwie 5 km, kiedy pękł pęcherz płodowy. Mężczyzna zobaczył stację i skierował tam samochód. W chwilę potem zadzwonił po karetkę, informując o akcji porodowej i ich dokładnej lokalizacji.
— Mąż na początku się śmiał. Mówił, że mam nie panikować. Powtarzał, że dojedziemy. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że poród już się zaczął, to bardzo mi pomógł — wspomina Sara — Trzymał mnie za rękę, uspokajał, że damy radę i będzie wszystko w porządku.
Jak wspomina młoda mama, oboje starali się opanować i mimo nerwów skupili się na tym, co trzeba zrobić.
Pierwszy krzyk i uczucia, których nie da się zapomnieć
Po zaledwie dwóch mocniejszych parciach Kacperek przyszedł na świat.
— Mały miał niestety owiniętą pępowinę wokół szyi. Na szczęście udało mi się ją szybko ściągnąć, bo nie była mocno zaciśnięta — relacjonuje kobieta, dodając, co czuła przyjmując poród własnego dziecka. — Przeżycie cudowne, ale strach był niesamowity.
Po tych chwilach pełnych emocji nastąpiła jednak niepewność, co robić dalej.
— Kiedy synek się urodził, nie wiedziałam, co robić dalej. Zaczął płakać, ale tylko przez moment, a później się uspokoił — mówi z niepokojem.
Na szczęście mąż kobiety zachował zimną krew i od razu poklepał noworodka po plecach i pupie, aby ten mocniej zapłakał.
— Nie wpadłam, że trzeba to zrobić. Byłam zbyt zdenerwowana, że coś może być nie tak — przyznaje mama chłopczyka.
Kiedy maluszek mocno zapłakał, został ułożony na klatce piersiowej mamy i okryty.
— Owijaliśmy go tym, co mieliśmy pod ręką, żeby było mu ciepło — wyjaśnia młoda mama.
Dziecko urodziło się zdrowe i silne
Młodzi rodzice czekali na karetkę około 30 minut od chwili zgłoszenia i pęknięcia pęcherza płodowego. Kobieta została położona na noszach i wraz z noworodkiem przewieziona do wnętrza karetki. Tam została dopiero odcięta pępowina, a maluszka owinięto dodatkowymi kocami, po czym wrócił w objęcia swojej mamy.
Karetka zawiozła młodą mamę i nowo narodzonego maluszka do szpitala w Lesznie.
— Po przyjeździe do szpitala od razu trafiłam na salę porodową, gdzie mogłam urodzić łożysko. Kacperek w tym czasie był mierzony i ważony przez położne — mówi Sara.
Chłopczyk nie został oceniony według skali Apgar. Zaleca się, aby pomiar parametrów życiowych noworodka odbywał się w 1., 3., 5. i 10. minucie życia. W normalnych warunkach, gdy dziecko rodzi się na sali porodowej i otrzymało dużą ilość punktów w pierwszym badaniu, kolejne wykonuje się najczęściej po 5. minutach.
W tym jednak przypadku minęło zbyt dużo czasu od chwili narodzin, aby można było ocenić dziecko według skali Apgar.
Chłopczyk ważył 3280 i mierzył 53 cm. Jest zdrowy i silny, bo już w drugiej dobie mógł ze swoją mama opuścić szpital.
Poznanie starszego brata
W domu na Kacperka czekał jego niespełna dwuletni braciszek. Starszemu bratu rodzice dużo wcześniej tłumaczyli, że pojawi się dzidziuś. Chcieli zrobić wszystko, aby ich relacje były od samego początku jak najlepsze.
— Starszy synek czekał na nas w domu. Od razu chciał poznać młodszego braciszka i go dotknąć — mówi młoda mama. — Wciąż jest nim zainteresowany. Podchodzi i go przytula.
Cała redakcja gratuluje tak niesamowitych przeżyć i życzy dużo zdrowia.
Czytaj również: "Pierścień ognia" - to nie magiczna formuła, ale medyczne określenie związane z porodem