Urodziła synka na stacji benzynowej. "Miałam przeczucie, że nie zdążę..." - mówi nasza czytelniczka

2022-09-29 9:21

Kacperek urodził się 21 września kilkanaście minut po północy. Zamiast jednak trafić w pierwszej kolejności w ręce położnej, znalazł się na rękach swojej mamy. Młodzi rodzice nie zdążyli dojechać do szpitala, gdy akcja porodowa już się rozpoczęła.

nowordek

i

Autor: Getty images/archiwum prywatne Sara urodziła na stacji benzynowej: „Przeżycie cudowne, ale strach był niesamowity”

Myśląc o porodzie, wyobrażamy sobie dobrze wyposażoną salę porodową i profesjonalny personel. Pragniemy, aby akcja porodowa przebiegła sprawnie i najmniej boleśnie. Przygotowujemy się do tej niezapomnianej chwili przez 9 miesięcy, nie wiedząc tak naprawdę, kiedy maluszek postanowi pojawić się na świecie.

Kacperek nie zamierzał długo czekać. Nie zależało mu nawet na pięknej i wygodnej sali porodowej. Wystarczył mu samochód rodziców i stacja benzynowa oddalona 5 km od szpitala.

To historia Sary z Wielkopolski, jednej z naszych czytelniczek, która zechciała się z nami nią podzielić.

Zobacz także: Nagły poród: co robić, gdy zaskoczy nas błyskawiczny poród? [WYWIAD]

5 błędów, których nie można popełnić na porodówce

Pierwsze obawy, czy zdążymy

Sara poczuła pierwsze skurcze o 22:59, a kolejne po 15 minutach. To była jej druga ciąża, więc postanowiła pójść jeszcze się wykąpać. Wówczas okazało się, że skurcze są już co 4 minuty. Młodzi rodzice postanowili jechać natychmiast do szpitala. Oboje myśleli, że zdążą.

Jej pierwszy poród trwał 4 godziny od pierwszych regularnych skurczy. Tym razem skurcze były nieregularne, więc Sara nie miała podstaw, żeby obawiać się, że urodzi w trakcie jazdy samochodem. Pierwsze wątpliwości kobieta poczuła jednak jeszcze w domu. 

— Pomyślałam, że możemy nie zdążyć. Było to takie moje przeczucie — mówi Sara.

Poród w samochodzie

Szpital oddalony był 30 minut od miejsca zamieszkania. Kobieta czuła, że rodzi, ale jej mąż nie miał gdzie się zatrzymać. Brakowało zaledwie 5 km, kiedy pękł pęcherz płodowy. Mężczyzna zobaczył stację i skierował tam samochód. W chwilę potem zadzwonił po karetkę, informując o akcji porodowej i ich dokładnej lokalizacji.

— Mąż na początku się śmiał. Mówił, że mam nie panikować. Powtarzał, że dojedziemy. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że poród już się zaczął, to bardzo mi pomógł — wspomina Sara — Trzymał mnie za rękę, uspokajał, że damy radę i będzie wszystko w porządku.

Jak wspomina młoda mama, oboje starali się opanować i mimo nerwów skupili się na tym, co trzeba zrobić.

Pierwszy krzyk i uczucia, których nie da się zapomnieć

Po zaledwie dwóch mocniejszych parciach Kacperek przyszedł na świat.

— Mały miał niestety owiniętą pępowinę wokół szyi. Na szczęście udało mi się ją szybko ściągnąć, bo nie była mocno zaciśnięta — relacjonuje kobieta, dodając, co czuła przyjmując poród własnego dziecka. — Przeżycie cudowne, ale strach był niesamowity.

Po tych chwilach pełnych emocji nastąpiła jednak niepewność, co robić dalej.

— Kiedy synek się urodził, nie wiedziałam, co robić dalej. Zaczął płakać, ale tylko przez moment, a później się uspokoił — mówi z niepokojem.

Na szczęście mąż kobiety zachował zimną krew i od razu poklepał noworodka po plecach i pupie, aby ten mocniej zapłakał.

— Nie wpadłam, że trzeba to zrobić. Byłam zbyt zdenerwowana, że coś może być nie tak — przyznaje mama chłopczyka.

Kiedy maluszek mocno zapłakał, został ułożony na klatce piersiowej mamy i okryty.

Owijaliśmy go tym, co mieliśmy pod ręką, żeby było mu ciepło — wyjaśnia młoda mama.

Noworodek

i

Autor: Archiwum prywatne Chłopczyk ważył 3280g i mierzył 53 cm

Dziecko urodziło się zdrowe i silne

Młodzi rodzice czekali na karetkę około 30 minut od chwili zgłoszenia i pęknięcia pęcherza płodowego. Kobieta została położona na noszach i wraz z noworodkiem przewieziona do wnętrza karetki. Tam została dopiero odcięta pępowina, a maluszka owinięto dodatkowymi kocami, po czym wrócił w objęcia swojej mamy.

Karetka zawiozła młodą mamę i nowo narodzonego maluszka do szpitala w Lesznie.

— Po przyjeździe do szpitala od razu trafiłam na salę porodową, gdzie mogłam urodzić łożysko. Kacperek w tym czasie był mierzony i ważony przez położne — mówi Sara.

Chłopczyk nie został oceniony według skali Apgar. Zaleca się, aby pomiar parametrów życiowych noworodka odbywał się w 1., 3., 5. i 10. minucie życia. W normalnych warunkach, gdy dziecko rodzi się na sali porodowej i otrzymało dużą ilość punktów w pierwszym badaniu, kolejne wykonuje się najczęściej po 5. minutach.

W tym jednak przypadku minęło zbyt dużo czasu od chwili narodzin, aby można było ocenić dziecko według skali Apgar.

Chłopczyk ważył 3280 i mierzył 53 cm. Jest zdrowy i silny, bo już w drugiej dobie mógł ze swoją mama opuścić szpital.

Poznanie starszego brata

W domu na Kacperka czekał jego niespełna dwuletni braciszek. Starszemu bratu rodzice dużo wcześniej tłumaczyli, że pojawi się dzidziuś. Chcieli zrobić wszystko, aby ich relacje były od samego początku jak najlepsze.

— Starszy synek czekał na nas w domu. Od razu chciał poznać młodszego braciszka i go dotknąć — mówi młoda mama. — Wciąż jest nim zainteresowany. Podchodzi i go przytula.

Cała redakcja gratuluje tak niesamowitych przeżyć i życzy dużo zdrowia.

Czytaj również: "Pierścień ognia" - to nie magiczna formuła, ale medyczne określenie związane z porodem