Do niewyobrażalnej tragedii doszło 29 maja w województwie kujawsko-pomorskim. 34-letnia Krystyna obudziła swojego partnera, gdy nagle zaczęła krwawić. Była w 7. miesiącu ciąży. Wezwano karetkę, która szybko zawiozła ciężarną kobietę do szpitala w Świeciu.
Badania wykazały, że dziecko jest martwe. Przeprowadzono cesarskie cięcie, ale życia kobiety nie dało się uratować. Osierociła sześcioro dzieci.
Partner Krystyny próbuje walczyć o opiekę nad całą szóstką pociech, ale jego sytuacja jest bardzo trudna.
Zobacz także: Dorota była w 5. miesiącu ciąży, zmarła w szpitalu. W końcu znamy przyczynę śmierci
„Stała w kałuży krwi”
Rafał Szymański, partner zmarłej Krystyny w programie „Interwencja” opowiedział o tym przerażającym dniu. Była druga nad ranem, gdy kobieta go obudziła. Jak wspomina, stała w kałuży krwi.
- O drugiej mnie obudziła. Stała w kałuży krwi. Pogotowie przyjechało dość szybko, w dziesięć minut. Odprowadziłem ją, to na własnych nogach weszła do karetki – powiedział.
Wyznał, że od tego czasu kontakt się urwał. Wielokrotnie próbował dodzwonić się do ukochanej, ale na próżno.
O 4:45 otrzymał telefon od lekarza, który przekazał tragiczną informację. Poinformował, że stwierdzono zgon nienarodzonego dziecka i niezbędne było wykonanie cesarskiego cięcia. Podczas zabiegu kobieta zmarła.
Prokurator rejonowy w Świeciu Janusz Borucki wyjaśnił, że w sprawie jest prowadzone postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Obecnie nie ma żadnych przesłanek wskazujących na błąd medyczny. Prokurator czeka na opinię zakładu medycyny sądowej, pozwalającą ustalić przyczynę śmierci ciężarnej.
Osierociła sześcioro dzieci
Z obecnym partnerem Krystyna tworzyła rodzinę przez osiem ostatnich lat. Miała z nim dwie córeczki: 2-letnią Alę i 4-letnią Zosię. Czterej synowie to dzieci z pierwszego małżeństwa, którzy chcą zostać pod opieką wujka.
16-letni Mikołaj powiedział, że nie chcą wracać do taty. Dom, który tworzyli z mamą i Rafałem to miejsce, w którym się wychowali i do którego są przywiązani.
Nawet wójt gminy Bukowiec, Adam Licznierski uważa, że byłoby to najlepsze rozwiązanie.
- To ogromna tragedia, sześcioro sierot i pan Szymański, który próbuje podjąć opiekę nad całą szóstką. Byłoby to dobre rozwiązanie, gdyby oni mogli razem funkcjonować – przyznał wójt.
Trudna sytuacja rodziny
Rafał będzie walczył o opiekę nad całą szóstką. Niestety sam jest w bardzo trudnej sytuacji. Teraz to on opiekuje się dziećmi, a dodatkowo dom wymaga remontu. Przyznaje, że częściowo pomaga mu też rodzina. Przyznaje jednak, że każde wsparcie na wykończenie mieszkania byłaby ogromną pomocą.
Jak wyznał w rozmowie z Faktem, pracodawca nie przedłużył z nim umowy i od czerwca jest osobą bezrobotną, ale szuka pracy. Sytuacja finansowa rodziny jest bardzo trudna. Nie chce jednak, aby dodatkowo warunki mieszkaniowe utrudniły uzyskanie prawa do opieki nad dziećmi.
Źródło:
- interwencja.polsatnews.pl
- fakt.pl
Czytaj także: Zamiast pomóc rodzącej, radzili "wziąć kąpiel". Teraz szpital będzie płacił za leczenie dziecka
Ten błąd może skończyć się tragicznie. Rodzice często zapominają zrobić to z basenikiem