Dorota Zawadzka, choć od kilku lat nie występuje już w programie “Superniania”, wciąż stara się edukować polskich rodziców. Na swoim profilu facebookowym często odpowiada na rodzicielskie zapytania, które znajdzie w sieci. Tym razem postanowiła poradzić rodzicom, jak prawidłowo uczyć dzieci nazywać miejsca intymne, by później nie miały z tym problemu.
Przeczytaj także: Czy dzieci powinny oglądać nas nago? Poznaj opinie i argumenty innych rodziców
“Superniania” radzi: Jak nazywać miejsca intymne w obecności dzieci
"W jednej z grup znalazłam takie zapytanie: 'Witam! Córka ma 5 lat i zaczyna interesować ją swoje ciało oraz 'kaczuszka', możecie polecić jakąś książkę, w której będzie ładnie i fajnie wszystko wytłumaczone? Najlepiej gdyby też miała jakieś ilustracje" – czytamy na profilu facebookowym Doroty Zawadzkiej.
"Chciałam odpowiedzieć, że jak ją interesuje 'kaczuszka', to najlepiej książka o zwierzątkach, ale zamknięto komentarze" - pisze dalej “Superniania”.
W związku z zablokowaniem możliwości komentowania posta, ekspertka postanowiła publiczne odpowiedzieć na pytanie internautki.
"Ludzie, błagam, nie róbcie tego dzieciom. To nie jest kaczuszka, muszelka, myszka, pipunia, pipulka, cipciusia, pusia, siuśka, kuciapka, psipsiusia, biedronka, bułeczka, różyczka, dzidzia. Ani wacuś, patyczek, siusiak, siosiorek, pindolek, wróbelek, ptaszek, psikuś, robak. Ani 'przednia pupa' czy 'miejsce tam na dole'" – stanowczo podkreśla.
Wyjaśnia jednak dalej:
"Dobrze jest, gdy intymny język stosowany w domu jest stosowany zamiennie z nazewnictwem ‘medycznym’. Nie należy zastępować go w pełni. Dlaczego to takie ważne? Po pierwsze dzieci od początku powinny wiedzieć, że ‘muszelka’ to srom, a ‘pindolek’ to penis. Domowe określenia, mogą stanowić niejako ‘rodzinny szyfr’ pomagający maluchom podczas porozumiewania się z najbliższymi. Bo potem okaże się, że jedna dziewczynka ma muszelkę a inna biedronkę. I żadna nie ma sromu/waginy/pochwy/łechtaczki" - zauważa "Superniania".
Przeczytaj: Jak nazywać intymne części ciała dziecka?
Nie wszystkim spodobała się rada Doroty Zawadzkiej
Pod postem posypało się od komentarzy. Wielu obserwatorów poparło zdanie “Superniani”:
„Moje bliźniaki mówią siusiak i siuśka ale znają medyczne określenia. Podobnie jak mówimy zwykle oko a nie gałka oczna, buzia a nie jama ustna itp ale dzieci wiedzą że takie określenia istnieją i są jak najbardziej ok.”
„Te nazwy są dla nas brzydkie, właśnie dlatego, że nie słyszymy ich od samego początku. Gdyby tak było, brzmiałyby neutralnie. Z pozostałymi częściami ciała jakoś problemu nie ma, a intymne to chyba w wielu domach nadal synonim wstydu.”
“Brawo Pani Doroto, cudownie, że poruszyła Pani ten temat. P.S. Swoją drogą, nie mogę pojąć, co jest złego w słowie pochwa. Pozdrawiam serdecznie”.
Znaleźli się też i tacy, co bronili “domowych określeń” na narządy intymne i nie zgadzali się z jej opinią:
„Jestem po 40-stce i dalej mam pisie. Żyje i mam się dobrze. Nawet skończyłam studia. Trochę dystansu i luzu. Na medyczne nazwy przychodzi czas.”
„Czyli dziecko lat 3 w przedszkolu ma powiedzieć np. proszę panią chciałabym oddać mocz, który wypływa z mojej cewki moczowej? Albo moja okrężnica wyraźnie sygnalizuje, że przez odbyt wydostanie się kał tudzież stolec? Bo jeśli już mówimy o medycznych określeniach, to tak wypadałoby sygnalizować potrzeby, bo w takim układzie siuśki czy piśki z waginy czy penisa brzmią śmiesznie.”
„Naprawdę, ze wszystkiego się wyrasta. Z wiary w krasnoludki, w Św Mikołaja , bociana i z tych nazw też. Dzieci mają swoją nomenklaturę bardzo zabawną i słodką. Lubiłam, kiedy moja córka nazywała po swojemu różne rzeczy. Np na chlorchinaldin mówiła capczaczka. Wyrosła z tego jak i z seplenienia po pierwszym kontakcie z logopedą. Są slangowe nazwy i jest Ok . Nazewnictwo jest umowne.”
A wy co o tym myślicie?
Przeczytaj: Jak rozmawiać z dzieckiem o intymnych częściach ciała? Rozmowa z seksuologiem