O sprawie 2-latki, która z mamą i dwójką innych dorosłych mieszkała w namiocie pisaliśmy kilka dni temu. W poniedziałek 21 listopada dziewczynka z infekcją górnych dróg oddechowych trafiła do szpitala, a jej mamie postawiono prokuratorskie zarzuty. Prokuratura skierowała do sądu wniosek o zastosowanie wobec niej aresztu, ale ostatecznie sąd się na takie rozwiązanie nie zgodził. Zastosowano natomiast dozór policyjny. Dziennik „Fakt” dotarł do mamy dziewczynki i spytał ją, co doprowadziło do tego, że zamieszkała z córką w namiocie.
Więcej na ten temat: Gdańsk. 2-latka mieszkała w namiocie. Matka trafiła do aresztu
„Z biedy posypało mi się wszystko. Córka to całe moje życie”
Mama 2-latki wyznała w rozmowie z gazetą, że do bezdomności doprowadził zbieg różnych wypadków. Najpierw zakochała się w chłopaku poznanym przez internet i wyszła za niego za mąż. Gdy na świecie pojawiła się ich córeczka, musiała sama utrzymywać rodzinę. Mąż całymi dniami przesiadywał przed komputerem i nie sprawował jej zdaniem odpowiedniej opieki nad córką, kiedy wychodziła do pracy. W grudniu ubiegłego roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia kobieta postanowiła odejść od męża. Schronienia udzielili jej znajomi, ale gdy sami stracili wynajmowane mieszkanie, wszyscy razem znaleźli się na ulicy.
24-latka tłumaczyła, że szukała pracy i podejmowała się różnych zajęć dorywczych. Prosiła też o pomoc męża, ale ten nie reagował na wiadomości od niej. Założyła, że mieszkając jakiś czas w namiocie, odłoży pieniądze na wynajem i stanie w końcu na nogi. „Z biedy posypało mi się wszystko. Córka to całe moje życie” – powiedziała reporterowi „Faktu”.
Kobieta otrzymała wsparcie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Tymczasowo zamieszkała w schronisku. W rozmowie z „Faktem” powiedziała, że się nie podda i zrobi wszystko, co w jej mocy, by odzyskać córeczkę.
Wzruszające odwiedziny w szpitalu
Gazeta towarzyszyła także kobiecie w pierwszych odwiedzinach córeczki w szpitalu. Po kilku dniach rozłąki zrozpaczona mama mogła w końcu przytulić swoje dziecko. Dziewczynka na widok mamy od razu wpadła w jej ramiona, zaczęła jeść i mówić.
24-latka zapowiada, że od tej chwili, będzie słuchać wytycznych pracowników MOPR, bo chce jak najszybciej odzyskać córeczkę. Obecnie skupia się na załatwianiu wszelkich formalności związanych z nowym położeniem. Planuje się także zarejestrować w urzędzie pacy, by mieć ubezpieczenie zdrowotne. Dlaczego wcześniej nie zgłosiła się o pomoc do urzędu? Paraliżował ją strach, że na wiadomość o tym, że jest bezdomna, urzędnicy odbiorą jej dziecko.
Przeczytaj także: Są nowe informacje ws. 10-miesięcznej dziewczynki poparzonej kawą. Przeszła trudną operację