Lilly, Zosia i Nikodem urodziły się w Warszawie na początku lipca. Ciąża wysokiego ryzyka, jak każda ciąża mnoga, wymagała specjalistycznej opieki, którą przyszłej mamie zapewnił szpital św. Zofii w Warszawie.
Dzieci urodziły się tam w 30. tygodniu ciąży przez cesarskie cięcie. Porodu zabiegowego wymagała sytuacja - trojaczki były nietypowym "przypadkiem": dziewczynki miały wspólne łożysko i wspólny worek owodniowy, a chłopiec rozwijał się we własnym worku owodniowym i własnym łożysku.
Trojaczki z Żelaznej wracają do domu
Maluszki urodziły się z wagą ok. 1 kg każdy i natychmiast trafiły do inkubatorów. Spędziły w nich 2 miesiące, w tym czasie nabrały sił i przybrały na wadze.
"Lilly, Zosia i Nikoś po kilku tygodniach w szpitalu nabrali sił i otrzymali zielone światło na wypis. W Oddziale Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka trojaczki przebywały blisko dwa miesiące, pod opieką naszych niezastąpionych lekarzy, położnych i pielęgniarek" - czytamy w mediach społecznościowych szpitala.
Czytaj również: Zaszła w ciążę, będąc już w ciąży i urodziła trojaczki - jak to możliwe?
Taki przypadek zdarza się raz na tysiąc ciąż bliźniaczych. Mamie z Florydy dawano 50 proc. szans
Wspólne łożysko i worek owodniowy to duże ryzyko
Jak pokazują statystyki, w przypadku ciąży trojaczej zdarza się, że dzieci mają wspólne łożysko, ale nie jest to regułą. Specjaliści rozróżniają ciąże trojacze na: trzykosmówkowe – każde dziecko ma osobne łożysko, dwukosmówkowe – dwoje dzieci ma wspólne łożysko, a trzecie dziecko jest oddzielone lub jednokosmówkowe – wszystkie dzieci mają wspólne łożysko.
Trojaczki z Żelaznej były tym drugim przypadkiem. Siostry dzieliły łożysko i worek owodniowy, a chłopiec miał swoje własne. Wspólne łożysko oznacza, że mamy do czynienia z ciążą najwyższego ryzyka.