Fiskus domaga się miliona złotych. Wszystko przez zmianę w interpretacji
Łukasz Jarosiński z zawodu jest prywatnym nauczycielem matematyki. Nie tylko prowadzi on standardowe korepetycje, ale również jest twórcą YouTubowego kanału, w którym pomaga maturzystom przygotować się do jednego z najważniejszych egzaminów w ich życiu. Co więcej, w swoich lekcjach stara się zawsze wykorzystywać nowoczesne metody nauczania, dzięki czemu jest on niezwykle efektywny. Nie spodziewał się jednak, że jeden błąd będzie kosztował go gigantyczne pieniądze.
By wiedzieć, o co chodzi, konieczne będzie cofnięcie się do 2015 roku, kiedy to Łukasz Jarosiński zaczynał własną działalność jako korepetytor matematyki. Jak donosi wyborcza.biz, postanowił zadzwonić na infolinię podatkową, gdzie porozmawiał z panią, która powiedziała mu, że w przypadku korepetycji grupowych nie ma problemu z rozliczaniem się na kartę podatkową. Co więcej, potwierdzały to ówczesne interpretacje podatkowe.
Przepisy uległy jednak zmianie. Teraz według Urzędu Skarbowego z karty podatkowej mogą się rozpocząć wyłącznie osoby udzielające lekcji jednemu uczniowi w jednym momencie. Ministerstwo Finansów stwierdziło bowiem, że sytuacja, w której podatnik udzielający indywidualne lekcje nie powinien być traktowany na równi z osobą uczącą jednocześnie na przykład 15 osób. Jak zaznaczyli, można założyć, że ich zyski znacząco się od siebie różnią. Teraz zdaniem nauczyciela, skarbówka niesłusznie domaga się miliona złotych za działalność prowadzoną przed nowelizacją.
Korepetytor czuje się oszukany
I właśnie ten dylemat stał się cierniem w oku Łukasza Jarosińskiego, który teraz musi mierzyć się z fiskusem. Jego przedstawiciele tłumaczą, że termin "praca z uczniem" powinien automatycznie zakładać więcej niż jedną osobę, tak samo jak w przypadki "praw i obowiązków ucznia". Fiskus jest jednak zdania, że nawet darmowe zajęcie grupowe - czyli na przykład, jak w przypadku Łukasza w formie kanału na YouTube - nie mogą być prowadzone przy karcie podatkowej. Wszystko dlatego, że sam termin "praca z uczniem" oznacza według nich wyłącznie jednego ucznia jednocześnie, w klasycznym rozumieniu korepetycji. Zaznaczyli więc, że podatek powinien być płacony inaczej, na przykład na ryczałt.
Czas również jest w tym przypadku wrogiem Łukasza. Jego rozprawa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym może się odbyć nawet za dwa lata. Na tę chwilę, nauczycieli spłacił już podatek w wysokości około 500 tysięcy, a nie ma jeszcze zrobionego prawidłowego rozliczenia za rok 2020. Nauczyciel czuje się oszukany przez państwo. Wskazuje, że urząd skarbowy zmienia swoją interpretację i ma roszczenia do pięciu lat wstecz. Poszkodowany sam stwierdził, że miał szczęscie jeśli chodzi o zarobki i zarządzanie finansami. Jednak wciąż musi czekać na termin apelacji, do które dołączył się nawet rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw.