Spis treści
- Ciąża i poród w Afryce: bez taryfy ulgowej
- Ciąża i poród w Afryce: matce nie wolno płakać
- Ciąża i poród w Afryce: o wszystkim decyduje mąż
- Ciąża i poród w Afryce: dobre strony poligamii
- My mamy łatwiej
- Co kraj, to obyczaj
- Ciąża i połóg w Azji: z kąpielą można poczekać
- Ciąża i połóg w Azji: męczący odpoczynek
- Jestem w szoku!
Dla większości z nas pewne sprawy są oczywiste. Na przykład to, że w czasie ciąży trzeba chodzić do lekarza i robić badania, że gdy nadejdzie czas porodu, to dla rodzącej musi się znaleźć miejsce w szpitalu, że można i warto rodzić z mężem, a po porodzie należy dbać o higienę. Okazuje się jednak, że gdzie indziej podejście do tych spraw może być tak inne, że aż trudno w to uwierzyć. Jak bardzo egzotyczne – z naszego punktu widzenia – bywają zwyczaje dotyczące ciąży i porodu, można się dowiedzieć z bardzo ciekawej publikacji „Aspekty zdrowia reprodukcyjnego w różnych kontekstach kulturowych”, wydanej przez Fundację Kultury Świata pod patronatem Wydawnictwa Lekarskiego PZWL. Jest to zbiór rozmów z polskimi położnymi pracującymi w takich krajach jak Zambia i Tanzania lub przyjmującymi w Polsce porody kobiet przybyłych z odległych zakątków świata. Wybrałyśmy z tej pracy co ciekawsze fakty i historie. Warto je poznać, choćby po to, aby docenić naszą rzeczywistość, na którą tak często narzekamy.
Czytaj także: >> Jakie są różnice w wychowaniu dziecka w Europie i Azji? >>
Ciąża i poród w Afryce: bez taryfy ulgowej
Choć może się nam wydawać, że w XXI wieku takie rzeczy się nie zdarzają, to faktem jest, iż wiele afrykańskich kobiet w ogóle nie wie o swojej ciąży, dopóki brzuch nie urośnie do widocznych rozmiarów. A nawet jeśli kobieta się tego domyśla, nie mówi o tym nikomu, a już zwłaszcza mężowi. Ciąża ściśle wiąże się bowiem z seksualnością, a seksualność to tam wciąż temat tabu. Wiejskie, niewykształcone kobiety w czarnej Afryce czasem nie wiedzą, że ciąża trwa dziewięć miesięcy, a nawet, że miesiąc ma 30–31 dni. Poza tym nie mają kalendarza, nie są więc w stanie podać terminu ostatniej miesiączki. Zdarza się, że mówią położnej, że są w 12. lub w 15. miesiącu ciąży albo że to trzeci miesiąc, choć faktycznie – już siódmy. Z drugiej strony ciąża to dla nich coś absolutnie normalnego i naturalnego: jest ciąża, będzie dziecko, a raczej dużo dzieci. Im więcej, tym wyższa pozycja kobiety – i jej męża – w społeczności. Afrykańskie wiejskie kobiety przez całą ciążę ciężko pracują. Robią to samo, co zwykle, bez żadnej taryfy ulgowej: codziennie sprzątają, gotują, piorą ręcznie ubrania dla całej rodziny, uprawiają pole, chodzą na targ, przynoszą na własnych barkach wodę ze źródeł odległych nieraz o wiele kilometrów. I nigdy się nie skarżą na zmęczenie, senność czy ciążowe nudności. Do lekarza – a częściej do położnej – przychodzą dopiero wtedy, kiedy są naprawdę chore, np. na malarię czy AIDS.
Ciąża i poród w Afryce: matce nie wolno płakać
Z powodu bardzo niskiego poziomu opieki medycznej i ciężkiej pracy często dochodzi tam do poronień czy urodzeń martwego dziecka. W Tanzanii kobieta rodzi średnio pięcioro dzieci, ale śmiertelność jest tak wysoka, że trudno spotkać matkę, która wychowuje wszystkie swoje dzieci – niemal każda straciła przynajmniej jedno. Kobiety przyjmują to jednak ze stoickim spokojem, rzadko kiedy płaczą po stracie dziecka. W sytuacji kiedy dzieci rodzi się bardzo dużo, a opieka medyczna jest na niskim poziomie, ludzie mają zupełnie inny stosunek do śmierci. Jest dla nich rzeczą naturalną, że jedne dzieci rodzą się zdrowe, a inne słabe i chore i że te chore nie przeżywają. Kobiety są z tym pogodzone, po prostu wkrótce zachodzą w kolejną ciążę i rodzą kolejne dziecko. W jednym z plemion Tanzanii nawet gdy kobieta czuje smutek po urodzeniu martwego dziecka – płakać jej nie wolno! Funkcjonuje tam bowiem przesąd, że jeśli matka zapłacze po stracie dziecka przy porodzie, to zwariuje: wpadnie w depresję i pomieszają się jej zmysły. Dlatego zdarza się, że taka matka słyszy: „Nie wolno ci płakać! Nie płacz, bo zwariujesz. Możesz się nie uśmiechać, ale masz nie płakać”.
Ciąża i poród w Afryce: o wszystkim decyduje mąż
Czymś, co dla nas może być równie egzotyczne i szokujące, jest absolutna dominacja i władza mężczyzny nad kobietą. To mąż – albo brat czy szwagier – przychodzi z ciężarną kobietą do przychodni i to on rozmawia z położną lub lekarzem. Nawet gdy pada pytanie o samopoczucie ciężarnej, odczuwane bóle czy termin ostatniej miesiączki – odpowiada mąż! Dopiero gdy polska położna wypraszała męża z gabinetu, miała szansę porozmawiać z pacjentką, co – jak łatwo się domyślić – nie spotykało się z entuzjazmem ze strony mężczyzny. Małżonek musi także wyrazić zgodę na to, aby żonie została udzielona pomoc medyczna. Zdarzyło się na przykład, że kobieta w bardzo ciężkim stanie, z malarią i w ciąży bliźniaczej, przyszła do lekarza ze swoim szwagrem, ale nie można jej było położyć do szpitala bez zgody męża – i trzeba go było pilnie szukać!
Oczywiście o telefonach komórkowych nie ma tam mowy. W wielu tradycyjnych społecznościach mężczyzna decyduje o wszystkim. Także o tym, czy u jego żony ma zostać wykonane cesarskie cięcie! W jednym z plemion zamieszkujących Zambię bardzo trudno taką zgodę uzyskać. Panuje tam bowiem przekonanie, że jeśli u kobiety wystąpiły podczas porodu jakieś powikłania, to znaczy, że... mąż ją zdradzał. A cesarskie cięcie świadczy przecież o powikłaniach. Jeśli wśród lokalnej społeczności rozniesie się wieść, że jakaś kobieta urodziła przez cesarskie cięcie, wszyscy będą myśleć, że mąż ją zdradzał. Małżonek, podpisując zgodę na poród operacyjny, tak jakby podpisywał się pod oświadczeniem, że zdradzał żonę – robi więc wszystko, by do tego nie dopuścić. Dlatego cesarkę wykonuje się tam bardzo rzadko i wyłącznie wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Na szczęście czasem mąż daje się przekonać lekarzom...
Poród fizjologiczny jest zaś dla mieszkanek Tanzanii czy Zambii równie naturalny jak ciąża: wiedzą, że przyjdą, urodzą i za parę godzin pójdą z powrotem do domu. Przychodzą do porodu z matką, siostrą albo teściową, która przygotowuje im posiłki w szpitalu (w małych, lokalnych szpitalach nie ma kuchni) i pierze ubrania, bieliznę, wkładki higieniczne itd. Nigdy nie przychodzą do porodu z mężem – to dla nich nie do wyobrażenia i nie do zaakceptowania, żeby rodzić w obecności mężczyzny. Poród to kobieca sprawa. Spontanicznie wybierają wertykalne pozycje porodowe, najczęściej po prostu cały czas chodzą.
Ciąża i poród w Afryce: dobre strony poligamii
Kobiety w Afryce uczą się opieki nad dzieckiem od bliskich kobiet: matek, ciotek, babć, sióstr – właściwie od najmłodszych lat. Tam dzieckiem zajmują się całe, duże rodziny, a nie tylko matka. Natomiast sytuacja kobiety w połogu jest różna w zależności od grupy etnicznej. Paradoksalnie lepiej mają kobiety ze społeczności, w których praktykuje się wielożeństwo, na przykład u Masajów kobieta przez sześć miesięcy po porodzie zajmuje się tylko dzieckiem, bo wszystkie inne prace wykonują pozostałe żony męża. Z kolei u ludu Sukuma, gdzie jest jednożeństwo, kobieta musi zaraz po porodzie zająć się domem i licznymi dziećmi, nie ma czasu na odpoczynek.
My mamy łatwiej
Ewelina z Wrocławia, mama 2-letniej Gabrysi: – Fakt, że niewykształcone Afrykanki nie potrafią rozpoznać u siebie ciąży, wcale mnie nie dziwi, skoro i w rozwiniętych krajach wcale nierzadko to się zdarza. Zresztą, jakie to ma znaczenie, skoro do lekarza i tak się nie idzie? Myślałam, że we współczesnym świecie nawet w Afryce jest jednak lepiej. A okazuje się, że choć mamy XXI wiek, kobiety wciąż żyją tam jak w jakimś średniowieczu! Smutny i przerażający jest dla mnie nie tylko brak opieki medycznej na przyzwoitym poziomie, ale totalne uzależnienie kobiety od mężczyzny. Nie umiem sobie nawet wyobrazić siebie w takiej sytuacji! Cokolwiek by mówić o naszym życiu, to jest ono nieporównywalne, mamy łatwiej pod każdym względem: warunków bytowych, jakości opieki medycznej, pozycji społecznej kobiet. Warto o tym pamiętać i umieć to docenić.
Co kraj, to obyczaj
Ania z Kielc, mama rocznego Franka: – Życie tych kobiet wydaje nam się strasznie trudne. Ale dla nich samych to wszystko jest czymś normalnym, bo innej rzeczywistości nie znają, więc może nie mają poczucia, że ich sytuacja jest dramatyczna. Mam przynajmniej taką nadzieję. Każda społeczność ma jakieś swoje obyczaje, tradycje, wierzenia. Człowiek, który od urodzenia żyje w takiej społeczności, przyjmuje to jako normę i utożsamia się z tym, rzadko kiedy narzeka. Zresztą osoby, które bywały w Afryce czy innych biednych regionach, często podkreślają, że mimo trudnych warunków życia, ludzie tam potrafią się nim cieszyć jak mało kto, mają tę pierwotną radość, której nam, mimo większego komfortu, często brakuje. Może więc jest tak, że zawsze jest coś za coś?
Czytaj także:
Adopcja międzynarodowa: jak zaadoptować dziecko z innego kraju?
Jak rodzi się w Wielkiej Brytanii? 5 faktów o porodzie w Anglii
Ciąża i połóg w Azji: z kąpielą można poczekać
Jeśli chodzi o połóg, szczególne zwyczaje panują wśród Azjatek. Na przykład Wietnamki wcale nie kąpią się zaraz po porodzie. Wręcz przeciwnie: unikają brania prysznica przynajmniej przez kilka dni! Może się to nam wydawać niemądre i niehigieniczne, ale to stara azjatycka tradycja, związana z obowiązującą w medycynie Wschodu teorią „gorąca” i „zimna” (nie ma to nic wspólnego z temperaturą). Kobieta w czasie ciąży jest „gorąca”, co jest uważane za stan pozytywny i korzystny dla zdrowia. Ale w czasie porodu następuje „otwarcie” ciała i wychłodzenie, co jest niekorzystne. Aby ciało powróciło do stanu równowagi, po porodzie potrzebuje więc dużo ciepła: kobieta powinna leżeć w ciepłym łóżku i jeść „gorące”, rozgrzewające potrawy. Natomiast kąpieli musi unikać, bo grożą one wychłodzeniem i przewianiem ciała, a w konsekwencji – chorobami. Nawet gdy po paru dniach Wietnamka zdecyduje się na kąpiel, wybierze raczej wannę, a nie prysznic, który wiąże się z większym ryzykiem wychłodzenia.
Ciąża i połóg w Azji: męczący odpoczynek
Ale wietnamski zakaz kąpieli przez kilka dni to nic w porównaniu z tradycyjnym połogiem w Chinach. Trwa on 30 dni i w tym czasie matka ma wyłącznie karmić dziecko, jeść i odpoczywać. Za pomocą specjalnej diety i totalnego odpoczynku ma powrócić do zdrowia sprzed ciąży, jej dzieckiem zaś i nią samą opiekuje się w tym czasie teściowa, matka lub wynajęta opiekunka. Brzmi nieźle, ale... Podczas miesiąca połogu młoda chińska mama nie może się kąpać, myć włosów ani zębów. Nawet podczas najgorętszego lata musi mieć na sobie ubranie z długimi rękawami i nogawkami, a także skarpetki oraz... nakrycie głowy. Właśnie po to, aby się nie wychłodzić. Jedyna dozwolona forma mycia to przecieranie ciała ręcznikiem zamoczonym w mieszaninie gorącej wody i alkoholu.
Młoda mama ma obowiązek odpoczywać. Właściwie od wszystkiego. Swoje dziecko widuje tylko podczas karmień, a poza tym ma leżeć w łóżku, owijać brzuch elastycznym bandażem, jak najwięcej spać i stosować specjalną dietę. Nie wolno jej w tym czasie czytać książek, oglądać telewizji, korzystać z komputera, rozmawiać przez telefon, wystawiać się na przeciągi, chodzić po schodach, schylać się ani wychodzić z domu. Młoda mama nie powinna też płakać, śmiać się, wzruszać i denerwować. Jednym słowem – ma unikać wszelkich emocji.
No i wreszcie: specjalny jadłospis. Położnica, aby wrócić do dobrej formy, powinna zjadać sześć posiłków dziennie. I muszą to być potrawy dostarczające ciepłej energii, czyli głównie: mięso, ryby i jajka. Te ostatnie uważane są za szczególnie wartościowe, dlatego w niektórych regionach Chin młoda mama musi zjeść obowiązkowo dwa jajka do każdego posiłku (czyli sześć dziennie!). Owoce i warzywa są zakazane (jako potrawy „zimne”, wychładzające organizm), tak samo herbata, słodycze czy lody. Ściślej rzecz biorąc, jeśli chodzi o napoje, w ogóle nie można nic pić poza specjalnymi zupami przygotowywanymi na bazie wina ryżowego. Na zwiększenie laktacji natomiast serwuje się zupę... z głowy ryby. Można mieć tylko nadzieję, że dziś nie ma już obowiązku takiego przeżywania połogu, a jest to kwestia wyboru...
Jestem w szoku!
Klaudia z Warszawy, mama 2-letniego Jasia: – Z przytoczonych tu „ciekawostek” najbardziej wstrząsający jest dla mnie opis chińskiego połogu. Jeśli rzeczywiście tak to tam wygląda, to serdecznie współczuję tym kobietom! Jestem młodą, aktywną kobietą i w głowie mi się nie mieści, żebym miała być uwiązana w łóżku przez miesiąc! W dodatku z zakazem czytania czy korzystania z internetu. Nie mówiąc już o tym, że jako wegetariance wręcz niedobrze mi się robi od samego czytania połogowego menu. Zakaz spożywania owoców i warzyw? Przecież to nienormalne i niezdrowe. Hello! Po co to wszystko? Bo na pewno nie dla dobra kobiety! A ciekawe, co lekarze mówią o zakazie kąpieli? Taki połóg to koszmar, chyba bym się nie zdecydowała na dziecko, gdybym wiedziała, co mnie czeka. Dobrze, że u nas nikt mi niczego nie każe i nie zabrania: w połogu jadłam to, co lubię i chodziłam, dokąd chciałam, oczywiście z synkiem.