Ciąża w oczach mężczyzny: Tata z brzuszkiem?

2011-04-13 15:12

Nowoczesny tata doskonale wie, że ciąża to nie tylko same dolegliwości. Według mężczyzny, stan błogosławiony ma mnóstwo dobrych stron. Gdyby to on mógł zajść w ciążę, potrafiłby wycisnąć z niego znacznie więcej korzyści."Widzę, że kolega lubi czekoladki i golonki”, „Ciekawe, kto tu był w ciąży – żona czy ty?”, „Hodujesz tasiemca?”. Mam dość przytyków. Czy nikt tego nie rozumie?

Ciąża w oczach mężczyzny: Tata z brzuszkiem?

i

Autor: rys. K. Dmyterko

Małżonka podczas ciąży zajadała się przysmakami, więc i ja przybierałem na wadze razem z nią. Nie po to żyję, by patrzeć, jak jedzą inni. Tylko że ona schudła od porodu 15 kilogramów, a ja przytyłem kolejne pięć.

Dlaczego to ja nie mogę zajść w ciążę?

Widzę w tym same plusy. Po pierwsze, jakkolwiek bym wyglądał, wszyscy (przynajmniej ofi cjalnie) mówiliby, że „brzuszek” mi służy. Każdy pytałby o zdrowie i przynosił drobne prezenty, miałbym robione co miesiąc USG i wklejał je do albumu, kupowałbym nowe ubrania dla siebie (a nie tylko dokupował szelki do spodni), oczywiście w barwach ulubionego klubu sportowego.
Poza tym moja pozycja w negocjacjach z żoną – nieważne, jakiej by dotyczyły kwestii – byłaby o niebo mocniejsza niż teraz. Obecnie bowiem wszelkie rozmowy najczęściej kończą się sakramentalnym: „Tak kochanie, masz rację kochanie”. Zaś w trakcie ciąży prawdopodobnie to moja partnerka pytałaby mnie: „W czym ci jeszcze pomóc, najukochańszy Tomusiu?”
Wreszcie doświadczyłbym we własnej głowie, co to jest zmienność nastrojów.
Do dziś ciekawi mnie, jak można być równocześnie wesołym i smutnym, spokojnym, ale agresywnym, kochającym, lecz wściekłym. Na pewno byłbym też jedną z najmniej kłopotliwych kobiet w ciąży. Bowiem jeśli chodzi o zachcianki, to wystarczy mi sprawny telewizor, wygodne łóżko i pełna lodówka w pakiecie z gotowym, obfitym obiadem.
Pasjonujące musi być również kopanie maleństwa w ciążowym brzuchu. Jeszcze w trakcie ciąży zająłbym się odpowiednim treningiem i po przyjściu na świat maluch byłby talentem piłkarskim na miarę Ronaldo, a w wersji żeńskiej – Agnieszki Radwańskiej; wszak nogi to w tenisie również bardzo ważna sprawa.
Zwolnienie lekarskie z powodu złego samopoczucia pozwoliłoby mi na częste spotkania w męskim gronie. Duży minus to brak browara, ale zawsze można oszukać organizm zgodnie z hasłem: pij mleko, będziesz jeszcze większy. Żonie tylko bym powiedział: „Muszę się odstresować, kotku, to też dla twojego dobra”.
Jedyne, czego bym się obawiał, to rozwarte nogi i okrzyki w szpitalu. Bardzo nie lubię mieć zwykłego zatwardzenia, a poród to przecież znacznie poważniejsza sprawa. Najgorsze, jak skurcze poczuję podczas ważnej transmisji sportowej. A może jest porodówka mająca telewizor ze wszystkimi cyfrowymi kanałami?!

miesięcznik "M jak mama"