Jestem mamą… z otyłością: „Lekarze walczyli o każdy dzień ciąży”

2022-02-23 9:05

Nadwaga i otyłość, to jedne z czynników utrudniających zajście w ciążę, oraz zwiększające ryzyko nieprawidłowego jej przebiegu. Basia, obecnie mama kilkulatki, przeszła część tych problemów i powiedziała mjakmama.pl o staraniach o ciążę, jej przebiegu i powikłaniach wywołanych między innymi przez wiek i otyłość.

Jestem mamą… z otyłością: „Lekarze walczyli o każdy dzień ciąży”

i

Autor: Getty images Jestem mamą… z otyłością: „Lekarze walczyli o każdy dzień ciąży”

Mjakmama.pl: Porozmawiamy o macierzyństwie, o tym jak ty odbierasz bycie mamą,  co mogłabyś poradzić innym kobietom, które przygotowują się do tej roli. Powiedz, ile masz dzieci i w jakim wieku?

Basia Karasińska-Boncler: Mam jedną córeczkę, która ma 3,5 roku.

Mówisz o sobie, że jesteś późną mamą, ile miałaś lat kiedy urodziłaś?

Późną lub, jak mówili lekarze, geriatryczną. Miałam 40 lat. Ale dowiedziałam się, że mimo to mój przypadek nie jest szczególny. Coraz więcej kobiet rodzi pierwsze dziecko w tym wieku, a sami lekarze przesuwają formalny wiek ciąży geriatrycznej, czyli ciąży kobiety w zaawansowanym wieku, znacznie później. Ale od początku była to ciąża wysokiego ryzyka, ale nie tylko ze względu na mój wiek.

Jakie były inne przyczyny?

Otyłość. Od lat zmagam się z nadwagą, wielokrotnie chudłam i tyłam, przed ciążą ważyłam około 100 kilogramów. Połączenie tego z moim wiekiem sprawiło, że zalecono mi od razu kontakt z lekarzami doświadczonymi w prowadzeniu takiej ciąży. Badania w ciąży wskazały wysokie ryzyko stanu przedrzucawkowego, ale niskie ryzyko chorób dziecka.

M jak mama: Zwolnienie lekarskie w ciąży

Czy mając świadomość, że mogą wystąpić jakieś problemy odczuwałaś w związku z tym jakiś lęk?

Raczej nie. Chyba nie byłam wtedy świadoma, jak dużym zagrożeniem dla mnie i dla dziecka mogą być te dwa czynniki.

Nie miałaś obaw co do macierzyństwa?

Ja nadal mam te obawy. Często myślę o tym, że wybrałam coś nieuniknionego, co wiąże się z wyzwaniami. Całym pasmem wyzwań.

A czy te wyzwania były większe na początku macierzyństwa? Jak to się zmieniało w czasie w twoim przypadku?

To cały czas nowe wyzwania, kończą się jedne, a odkrywam nowe. Początek był bardzo trudny w naszym przypadku, bo moja córka jest wcześniakiem, urodziła się w 35. tygodniu ciąży. Na szczęście nie miała i nie ma do tej pory objawów wcześniactwa, ale czasem to wychodzi znacznie później. Spędziłyśmy sporo czasu w szpitalu przed urodzeniem i po nim. Była to bardzo nerwowa sytuacja: nie tylko nowe wyzwanie bycia matką, ale też zagrożenie życia i zdrowia nas obu.

Dlaczego urodziłaś przed czasem?

Moja córka nie rozwijała się wystarczająco szybko – to hipotrofia, z badań USG wynikało, że była zbyt mała na swój wiek. A ja miałam bardzo wysokie ciśnienie, sięgające 110/170.

"Byłam pod opieką hipertensjologa od 3. miesiąca ciąży, ale w 7. miesiącu ciąży lekarze nie mogli już kontrolować ciśnienia lekami"

Pod koniec ciąży zatrzymywałam wodę w organizmie, moja waga rosła znacznie bardziej niż powinna, mimo ruchu i kontrolowania diety. Ostatnie 2 tygodnie spędziłam na oddziale patologii ciąży. Lekarze przedłużali ciążę walcząc o każdy dzień, ale cały czas biorąc pod uwagę to, z jakim ryzykiem wiąże się stan przedrzucawkowy.

Co się stało, że zdecydowali, że musisz urodzić?

Kiedy w moczu pojawiło się białko, wiadomo było, że sytuacja jest bardzo poważna. Dostałam leki rozwijające płuca dziecka i ostatnie 2 doby spędziłam na porodówce, podłączona do ciśnieniomierza i KTG, tak aby w każdej chwili można było przeprowadzić cesarskie cięcie. Mój przypadek był na tyle poważny, że konsultował mnie profesor Romuald Dębski, wybitny specjalista, wtedy kierujący oddziałami położniczymi w Szpitalu Bielańskim. Po porannym obchodzie codziennie zaglądał do mnie i mówił, że jeszcze czekamy, jeszcze chociaż jeden dzień. Kiedy osiągnęłyśmy 35. tydzień ciąży podjął decyzję – rodzimy. Na stole operacyjnym byłam 20 minut później.

Czy w ciąży wystąpiły jeszcze jakieś inne problemy?

Prawie przez całą ciążę brałam leki przeciwzakrzepowe, sama robiłam sobie zastrzyki w brzuch. Oprócz tego miałam mięśniaki macicy, które w ciąży powiększyły się i mogły utrudnić cesarskie cięcie, dlatego początkowo miałam rodzić siłami natury.

Mimo że lekarze oczekiwali tego, nie miałam cukrzycy ciążowej, prawdopodobnie to efekt zdiagnozowanego już wcześniej hiperinsulinizmu, czyli zwiększonego wydzielania insuliny po posiłkach.

Jaki był twój poród i połóg?

Poród był szybki, wręcz ekspresowy. Zobaczyłam córkę na sali operacyjnej, ale później trafiła do inkubatora, bo ja nie mogłam się nią opiekować i było to wskazane ze względu na wcześniactwo - ważyła mniej niż 2 kilogramy i jak wszystkie dzieci jeszcze straciła na wadze.

Po 5 dniach mogłam ją w końcu wziąć na ręce, ale nadal podłączona do kroplówki, bo mimo porodu i 3 różnych leków moje ciśnienie nie wracało do normy, a ona miała żółtaczkę, więc była naświetlana w inkubatorze. W sumie spędziłyśmy w szpitalu 2 tygodnie po porodzie.

Ze względu na nią czy na ciebie?

Córka musiała osiągnąć wagę minimum 2 kilogramów, żeby być zaszczepiona. Była karmiona KPI i MM z odżywkami wspomagającymi przybieranie wagi. I to się udało po 10 dniach.

Ale po tych 2 tygodniach lekarze poddali się w kwestii regulowania mojego ciśnienia i skierowali do specjalisty.

Tu okazało się, że większość podawanych leków już na mnie nie działała, z różnych powodów. Świetny hipertensjolog podjął odważną decyzję aby odstawić wszystkie leki. To pomogło. Po 2 tygodniach ciśnienie wróciło do normy. Lekarz pokazywał mnie studentom jako przykład tego, że nie można się sugerować otyłością pacjenta, ważniejsze są wyniki badań (holter wskazywał prawidłowe ciśnienie).

W tych pierwszych trudnych tygodniach, może nawet miesiącach, czy potrzebowałaś wsparcia? Miałaś jakąś pomoc inną niż rodziny?

Na samym początku miałam świetny zespół lekarzy w szpitalu Bielańskim w Warszawie. Czułam, że jeżeli coś się da zrobić, dla bezpieczeństwa mojego i dziecka, to tam będzie to zrobione. To bardzo obniżało stres. Pomagały też inne dziewczyny, z którymi byłam na oddziale. Byłyśmy w podobnej sytuacji, wspierałyśmy się.

Wspominałaś kiedyś o grupach internetowych dla matek wcześniaków, czy to też było wsparcie?

Od początku byłam w dwóch takich grupach na Facebooku i nadal w nich jestem. Ale o ile teraz dają one poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty, to nie było tak na początku. Zwykle w takich grupach bardziej aktywne są mamy, które mają poważniejsze problemy, piszą o nich, szukają rozwiązań.

"Kiedy ja byłam na początku tej drogi byłam przytłoczona ilością problemów, które mogą mnie spotkać. Czytałam na forum o trudnych powikłaniach u dzieci i odruchowo szukałam ich objawów u swojego dziecka. Lekarze nie stwierdzili powikłań wcześniaczych, a mimo to, ja czekałam, aż problemy spadną na mnie w końcu. Były to nieuzasadnione obawy"

Dlatego teraz nie opuszczam tych grup, żeby nowym mamom pokazywać, że może być dobrze, że nie wszystkie wcześniaki mają problemy zdrowotne.

Czy oprócz tego, że córka urodziła się za wcześnie, pojawiły się jeszcze jakieś problemy?

Mam wrażenie, że trafił mi się bardzo dobry egzemplarz. Już później czytając książki o rozwoju i problemach dzieci zauważyłam, że nie dotyczyło mnie wiele problemów, od kolek, po bolesne ząbkowanie i trudne odpieluchowanie. Pewnie, że były nieprzespane noce, choroby, momenty, w których myślałam, że wszystko robie nie tak i nie radzę sobie. Macierzyństwo jest trudne fizycznie i psychicznie, ale nasz organizm przygotowuje nas do tego, aby znosić brak snu, deficyt uwagi i zupełnie nowe życie.

Gdybyś mogła się cofnąć do czasu przed ciążą, czy coś być zmieniła?

Chyba nie, chociaż pewnie starałabym się schudnąć bardziej przed zajściem w ciążę. Na inne kwestie nie miałam wpływu.

A jaką jesteś mamą? Bardzo chuchasz na córkę i bardzo się o nią martwisz, czy jesteś raczej wyluzowana?

Chyba to, że urodziłam późno wpłynęło na to, że ponieważ ja sama zaakceptowałam siebie. Miałam świadomość, że nie muszę być perfekcyjna, spełniać oczekiwań innych, dążyć do czegoś do czego zmusza mnie otoczenie, więc również nie oczekuję tego od siebie jako od matki i od swojej córki. Nie oczekuję by rozwijała się szybciej, by nie sprawiała problemów. A ja nie muszę mieć zawsze wszystkiego perfekcyjnie ogarniętego. Wolę spędzić czas bawiąc się z córką na brudnej podłodze, niż szorując ją.

To chyba właśnie kwestia wieku, tego, że miałam w sobie jakąś dojrzałość zanim pojawiło się dziecko.

Jak macierzyństwo zmieniło twoje życie?

Mam mniej czasu, musiałam, a właściwie zdecydowałam, że odłożę na razie moje pasje, śpiewanie na później, żeby skupić się na dziecku. Wróciłam do pracy kiedy córka miała około roku, stopniowo, najpierw na pół etatu, ale to spowodowało, że doba się bardzo skróciła. Nie mam czasu na czytanie, na spotkania z przyjaciółmi, chociaż to zmieniła też pandemia.

Najcenniejsza rada, którą usłyszałaś na temat rodzicielstwa?

To nie była rada na temat macierzyństwa, tylko na temat życia. Moja babcia mówiła: „Nie musisz być złotą pięciorublówką. Nie musisz się każdemu podobać”, czyli że nie muszę dorastać do oczekiwań innych. A z kolei dziadek, jej mąż, mówił: "No stało się. Możesz coś z tym zrobić? Nie. To po co się martwić?"

Co byś poradziła przyjaciółce albo swojemu dziecku, które byłoby dopiero na początku matczynej drogi?

Słuchać rad innych, ale decyzje podejmować na podstawie informacji, swojego instynktu i przekonań. Dbać najlepiej jak się umie o dziecko i o siebie. Jeżeli mama jest nieszczęśliwa, to dziecko też nie będzie.

Czy twoje doświadczenia w ciąży i po niej wpłynęły jakoś na twoje życie?

Ciężka ciąża i poród na pewno dały mi do myślenia. Nie robię się młodsza i mimo że schudłam prawie 20 kilogramów od wagi, którą miałam przed poprzednią ciążą, to ryzyko kolejnej nadal byłoby bardzo wysokie, a profesora Dębskiego, który przyjął moją córkę na świat niestety już nie ma, nie ma też jego zespołu w szpitalu Bielańskim. Kolejna ciąża, w takim przypadku jak mój, musiałaby być bardzo przemyślana.