Praca aż do porodu - historie mam, które pracowały przez całą ciążę

2021-07-30 10:43

Pobudka o świcie, by o ósmej być w biurze. Praca trwająca 12 godzin. Takie są współczesne przyszłe mamy – aktywne zawodowo aż do porodu. Oto historie czterech kobiet, które zdecydowały się na pracę przez całą ciążę.

Praca w ciąży aż do porodu

i

Autor: Getty Images Praca w ciąży aż do porodu

Spis treści

  1. W ciąży bez taryfy ulgowej
  2. Praca w biegu, i to szybkim
  3. Zrobić jak najwięcej przed porodem
  4. Poród w wolny weekend
  5. Ciąża nie jest przeciwwskazaniem do pracy

Co powiesz na pełnopłatne kilkumiesięczne wakacje? Będziesz mogła spać do południa albo 24 godziny na dobę. Nikt nie będzie cię nękał służbowymi telefonami i sprawami do załatwienia na „już”. Kiedy znudzi ci się wylegiwanie na kanapie, będziesz mogła pójść na długi, niespieszny spacer. Uda ci się przeczytać zaległe książki. Wreszcie obdzwonisz wszystkie przyjaciółki i poumawiasz się z nimi na spotkania. Bez pośpiechu urządzisz pokój dla dziecka i kilkanaście razy wyprasujesz małe ciuszki.

Brzmi kusząco, prawda? Nie dla mam, których historie zaraz poznacie. One nie skorzystały ze „swoich praw” i zdecydowały się na pracę przez cały okres ciąży, aż do porodu.

W ciąży bez taryfy ulgowej

Dominika Korczak, mama 3-letniego Dawidka, kierownik ds. komunikacji i profilaktyki zdrowia w CM Damiana.

Ciąża nie jest chorobą, więc dlaczego miałaby mnie ograniczać? Ani przez chwilę nie pomyślałam, że z jej powodu powinnam zrezygnować z pracy. Nawet gdy miałam trudniejsze dni – atakowały mnie mdłości czy doskwierały puchnące nogi. Nawet gdy upał dawał się we znaki – lato tamtego roku było wyjątkowo gorące, a rodzić miałam dopiero jesienią. Nawet gdy inni mówili, że powinnam odpuścić i wziąć sobie wolne.

Ja chciałam pracować. Dlaczego? Nie uważałam, że rosnący brzuch jest powodem do zrezygnowania z pracy. Co więcej, moje ogromne poczucie obowiązku sprawiało, że stawiałam się w biurze o 8 rano. Czasami zdarzało mi się korzystać z przyzwolenia szefa, że mogę się spóźniać, a nawet pracować z domu. Nie odpuszczałam w pracy tylko dlatego, że jestem w ciąży.

Poza tym nie wyobrażałam sobie, że przez kilka miesięcy ciąży będę siedziała w domu. Co miałabym tam robić całymi dniami? Urządzać pokoik dla dziecka? Był już gotowy w pierwszych miesiącach ciąży. Przeglądać małe ciuszki? Robiłam to po powrocie z pracy. Może jednej rzeczy bardziej bym przypilnowała, gdybym była w domu, a nie w pracy – piłabym więcej wody. Czasem w natłoku zajęć zapominałam o tym, że powinnam więcej pić, dopiero potem przypominały mi o tym nieprzyjemne objawy.

Czytaj także: Jaką wodę pić w ciąży?

Urlop macierzyński. Komu przysługuje?

Wydaje mi się, że pracowałam przez całą ciążę także dzięki ciąży. Po pierwszym oszołomieniu, gdy zorientowałam się, że będę mamą, oraz po trudniejszych tygodniach z objawami ciąży (na szczęście trwały krótko), przyszedł czas maksymalnej energii. Mnie ciąża dodawała skrzydeł.

Nie dawałam sobie żadnej taryfy ulgowej. Nawet pojechałam na narty tydzień po tym, jak dowiedziałam się o ciąży. Bo dlaczego miałabym z nich zrezygnować? Lekarz dał mi zielone światło. Generalnie, podczas całej ciąży nie usłyszałam od niego ani razu, że powinnam rzucić pracę i zająć się sobą.

Usłyszałam za to bardzo dobrą radę – mam nie stawiać sobie sama żadnej diagnozy, lecz z każdym niepokojącym objawem pojawić się u niego. Nie wyszukiwałam więc w sobie groźnych symptomów ani nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być coś nie tak.

Czytaj także: Brak ruchów dziecka - kiedy jechać do szpitala, gdy nie czujesz ruchów płodu

Tydzień przed porodem (miałam cesarskie cięcie) zdecydowałam, że potrzebuję czasu dla siebie. Po porodzie żałowałam jednak tego, że zdecydowałam się tylko na tydzień. Ale nie dlatego, że to było za mało czasu dla mnie, ale dlatego, że to było za mało czasu dla... dziecka.

Okazało się bowiem, że tak krótkie zwolnienie lekarskie tuż przed porodem idzie na poczet urlopu macierzyńskiego i przez to tydzień krócej mogłam być z synkiem przed powrotem do pracy. A taki tydzień to sporo, zważywszy, że po macierzyńskim dziecko miało zaledwie 4,5 miesiąca.

Czytaj także: Zwolnienie lekarskie w ciąży. Komu się należy i jaka jest wysokość zasiłku chorobowego w ciąży?

Praca w biegu, i to szybkim

Kasia Hubicz, mama Julii i Dominiki, podczas pierwszej ciąży dziennikarka „Gazety Wyborczej”, następnie redaktorka „M jak mama”.

Czasem byłam w redakcji już o 10.00 i wychodziłam do domu dopiero po północy. Czy zwariowałam? Nie, ja po prostu inaczej nie potrafiłam. Nikt mnie nie zmuszał do tak wielu godzin pracy. To ja sama nie chciałam wyjść wcześniej do domu. Praca dostarczała mi ogromnej satysfakcji, a atmosfera w redakcji była świetna. Na to nakładały się hormony ciążowe, które dawały porządny zastrzyk energii i entuzjazmu.

Generalnie ciąża niczego mi nie utrudniała. Mdłości i inne nieprzyjemne objawy zostawiałam za drzwiami redakcji, kończyły się wraz z zatrzaśnięciem drzwi samochodu, którym jechałam do pracy. Potem byłam w pełni sił. Potrafiłam w ciągu dnia być na 3–4 konferencjach prasowych, co obecnie wydaje mi się niewykonalne. Chyba coś w tym jest, że ciąża dodaje kobiecie tak wielkiej porcji energii, że może przenosić góry.

Czytaj także: Prawa i przywileje ciężarnej pracującej na etacie. Sprawdź, jakie prawa ci przysługują

Pamiętam, że z dużym brzuchem przemeblowałam i wymalowałam pokój dla dziecka. Nie myślałam wtedy, że mogę sobie zaszkodzić. I nie zaszkodziłam. Raz tylko wpadłam w panikę i pojechałam do szpitala. To było po ważnej firmowej imprezie. Rano wydawało mi się, że nie czuję ruchów dziecka. Zgłosiłam się do szpitala, gdzie zostałam przyjęta na patologię ciąży.

W czasie zaledwie kilku dni badań (wyniki były dobre) myślałam, że zwariuję. Chciałam wyjść stamtąd jak najszybciej. A kiedy już wyszłam, wcale nie zwolniłam tempa życia. Nadal wszędzie się spieszyłam, a dziecku nigdzie nie było spieszno i urodziło się dwa tygodnie po terminie.

Pewnego dnia zamiast do pracy pojechałam na porodówkę. W drodze jeszcze zdążyłam zaliczyć jedną konferencję prasową. W szpitalu miałam wywoływany poród. A już dwa tygodnie później byłam ponownie w pracy, bo na konferencji prasowej. Znowu dlatego, że sama tak chciałam.

Czytaj także: Wywoływanie porodu - kiedy jest konieczne?

Zrobić jak najwięcej przed porodem

Renata Ostrowska, mama 3-letniej Lei, projektantka i właścicielka firmy Pixle.

Jeszcze zanim zaszłam w ciążę, założyłam własną firmę i przeszłam na „pracę w domu”. Byłam panią swego czasu i sama wyznaczałam sobie zadania do wykonania w konkretnych godzinach. A tych w okresie ciąży mi nie brakowało. Nie czułam zmęczenia, nie miałam nieprzyjemnych objawów (a może po prostu ich nie zauważałam).

Chciałam zrobić jak najwięcej, bo nie wiedziałam, co będzie, gdy urodzi się dziecko. A wręcz zakładałam, że będzie mi trudniej pracować (ale nie było), więc muszę dać z siebie wszystko. To wcale nie było trudne. Miałam dobrze zorganizowany dzień. Każdy klient czekał na szybkie efekty mojej pracy, więc nie ociągałam się. Wiedziałam, że coś ma być gotowe na godzinę 15 i nie szukałam usprawiedliwienia w mojej ciąży, tylko pracowałam. W efekcie miałam czas i na zakupy, i na spacer, a gdy mąż wracał z pracy o 17–18, ja również byłam po pracy.

Czytaj także: Zasiłek macierzyński a prowadzenie działalności gospodarczej

Work – life balance przedsiębiorczej mamy. Czy to mit?

Siedziałam wiele godzin dziennie przy komputerze, ale nie odczuwałam z tego powodu żadnych dolegliwości. Miałam wygodne krzesło, kilka kroków dalej lodówkę i toaletę. Tak pracować można do końca ciąży... I pracowałam. Choć zakładałam miesiąc odpoczynku przed porodem, przesunęły się prace nad zaczętym wcześniej zleceniem, a i Lea postanowiła przyjść na świat tydzień przed terminem. Tak więc wolna od pracy byłam tylko – czy może raczej aż – tydzień.

Poród w wolny weekend

Aleksandra Andrzejczyk, mama 5-letniego Damiana, sprzedawczyni w sklepie odzieżowym.

Miałam dość trudny początek ciąży, bo silne wymioty atakowały mnie z samego rana. Wypróbowałam chyba wszystkie sposoby na zwalczenie mdłości. Aż pewnego dnia zorientowałam się, że najlepiej będzie je nieco zignorować. Zamiast więc rozczulać się nad sobą, jaka to jestem „biedna” z tymi żołądkowymi zawirowaniami, z rana stawiałam się do pionu i szykowałam do pracy. Potrzebowałam tylko nieco więcej czasu niż wcześniej, by wziąć niespieszny prysznic i powoli wyjść z domu.

To był świetny pomysł. Wchodziłam do pracy i zaczynałam normalne życie. Byłam non stop w ruchu – przewieszałam ubrania, zmieniałam ekspozycję na wystawie. Sprawiało mi to dużo satysfakcji, bo i też miałam świetne wyniki sprzedaży (chyba klientom udzielał się mój entuzjazm).

Doceniłam przede wszystkim możliwość kontaktu z innymi ludźmi. Obawiałam się, że gdy pójdę na zwolnienie lekarskie i zaszyję się w domu, będę tam tylko ja i... brzuszek. Przecież w ciągu dnia mąż normalnie pracuje, wszystkie przyjaciółki również. Nie chciałam odliczać godzin w samotności, lecz spędzać je aktywnie.

W pracy zdecydowaną większość czasu spędzałam w pozycji stojącej. Dlatego wraz z rosnącym brzuszkiem coraz bardziej dbałam o nogi. Zrezygnowałam ze szpilek i nosiłam specjalne rajstopy dla kobiet w ciąży. Bardzo przyłożyłam się do tego, by pić dużo wody i w każdej wolnej chwili, gdy w sklepie nie było klientów, odpoczywałam w fotelu (przywiozłam go sobie specjalnie z domu), a stopy opierałam o stołeczek, by były w górze.

Lekarz był zaskoczony moją świetną kondycją fizyczną (zero obrzęków i umiarkowane bóle pleców), a ja cieszyłam się, bo nie miałam dodatkowych kilogramów i po porodzie szybko wróciłam do dawnej sylwetki. No właśnie... po porodzie. Był ekspresowy. W piątek byłam jeszcze w pracy, a już trzy dni później – w poniedziałek – miałam w ramionach Damianka.

Czytaj także: Co zrobić, żeby szybciej urodzić?

Dobrze wiedzieć

Ciąża nie jest przeciwwskazaniem do pracy

Wyniki badań „Polka w ciąży”, przeprowadzonych w 2012 roku przez TNS OBOP z udziałem 750 kobiet pokazały, jak Polki podchodzą do ciąży. Panie wypowiadały się między innymi na temat zdrowego trybu życia. Aż 66 proc. kobiet przyznało, że w ciąży należy unikać stresu, 14 proc. – dużo odpoczywać, a 11 proc. – nie przemęczać się. Aż 6 proc. badanych kobiet ograniczyło pracę w ciąży – to dużo, gdy porównamy ten wynik do zaledwie 3 proc. pań, które w czasie ciąży zdecydowały się na zmianę żywienia.

Natomiast wśród kobiet, które planują ciążę, 25 proc. deklarowało, że będzie unikać stresu, a 13 proc. zamierza ograniczyć pracę, a nawet z niej zrezygnować. Ten wynik wpisuje się w powszechny mit o ciężarnej, która powinna leżeć przez 9 miesięcy i jedynie gładzić się po brzuszku.

Tak było niemal 10 lat temu. Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Okazuje się, że coraz więcej kobiet w ciąży decyduje się na zwolnienie lekarskie. W 2006 roku 15% wystawianych zwolnień wypisywano ciężarnym. W 2020 aż 18,5% zwolnień lekarskich stanowiły te wystawiane kobietom oczekującym narodzin dziecka, jednocześnie ciąża stała się numerem 1 wśród przyczyn absencji chorobowej.

A tymczasem lekarze mówią wprost – umiarkowana praca w ciąży nie szkodzi, a nawet jej sprzyja. Nie powinna się ona jednak odbywać w godzinach nocnych (zaburza naturalną dobową aktywność organizmu), wiązać z nadgodzinami, długim staniem lub siedzeniem, dźwiganiem ciężarów czy pracą przy komputerze dłuższą niż 4 godziny. Mówimy o zdrowej kobiecie, której ciąża przebiega bez żadnych komplikacji.

Oczywiście nie ma mowy o pracy ponad siły i bagatelizowaniu dolegliwości – wszelkie niepokojące sygnały trzeba konsultować z lekarzem.

miesięcznik "M jak mama"

Jak wygląda poród naturalny? Zobacz niezwykłe zdjęcia: