Spis treści
- Czy w wychowaniu potrzebujemy rewolucji?
- Kara tak naprawdę nie działa - wychowanie bez kar
- Nagroda to nie jest dobra metoda - wychowanie bez nagród
- W wychowaniu dziecka najważniejsze jest to, żeby poczuł się zauważony - nie nagradzanie i karanie
Prawdopodobnie, jak każdy rodzic, chciałabyś wychować dziecko na niezależnego człowieka, który spełnia marzenia, potrafi otwarcie mówić o tym, co myśli i czuje. Ale czy już teraz, gdy jest jeszcze maluchem, dajesz mu szansę, aby rozwijał te cechy? Według niektórych pedagogów nagrody i kary, stosowane przez wielu rodziców w dobrej wierze, mogą zaburzać rozwój niezależności dzieci oraz podkopywać ich poczucie własnej wartości. Czy wychowanie bez kar i nagród jest możliwe?
Czy w wychowaniu potrzebujemy rewolucji?
Sposób wychowania dzieci przejmujemy najczęściej od naszych rodziców. Ciąża i czas wczesnego macierzyństwa jest najlepszym momentem na to, aby przypomnieć sobie własne dzieciństwo, przeanalizować, jak wpłynęło ono na naszą przyszłość, zastanowić się, czy chcemy powielać te same wychowawcze schematy. Może to czas na wychowawczą rewolucję? Amerykański badacz Alfie Kohn oraz duński pedagog Jesper Juul, na podstawie wieloletnich obserwacji oraz własnego rodzicielskiego doświadczenia, poddali w wątpliwość tradycyjny model wychowania i zaproponowali zupełnie nowy, który od lat zdobywa popularność w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Obaj doszli do podobnych wniosków: karanie i nagradzanie dziecka jest tak naprawdę narzucaniem mu własnych przekonań i demonstrowaniem rodzicielskiej władzy. W tym świetle idea wychowania bez kar i bez nagród wydaje się być przełomowym odkryciem. Mimo tego wielu rodziców wciąż wątpi w sens wprowadzania wychowawczej rewolucji – przecież tradycyjne metody sprawdzały się przez pokolenia. Czy aby na pewno? – Gdyby faktycznie tak było, gabinety terapeutów nie pękałyby dziś w szwach – zauważa nasza ekspertka, Anna Kasprzycka (trener certyfikowany przez FamilyLab) – Wielu młodych rodziców decyduje się przełamać tradycyjne schematy, obserwując uważnie swoje własne dzieci. Widzą, że stosowanie kar nie przynosi efektu, bo ciągle muszą dyscyplinować je za te same przewinienia. Niepokoi ich także to, jak szybko maluchy uzależniają się od nagród oraz pochwał i jak wiele są w stanie zrobić, aby je otrzymać.
Kara tak naprawdę nie działa - wychowanie bez kar
Rodzice, którym zdarza się stosować wobec swojego dziecka kary za złe zachowanie, kierują się zazwyczaj rozsądkiem oraz troską. Na tej samej zasadzie krytyka tłumaczona jest chęcią zmotywowania młodego człowieka. Ale czy dzieci tak samo odbierają nasze intencje? Okazuje się, że niekoniecznie. Nasza ekspertka tłumaczy: – Kary tak naprawdę budzą strach, a nie szacunek, natomiast krytyka, zamiast motywować, podkopuje poczucie własnej wartości. Niestety, wielu rodziców wciąż nie chce zupełnie rezygnować zdyscyplinowania swoich dzieci.
Kary fizyczne na szczęście odchodzą do lamusa, a świadomość tego, jak fatalnie wpływają na psychikę malucha nawet sporadyczne klapsy, znacznie wzrosła. Jednak nawet przeciwnicy klapsów znają wiele innych, niekoniecznie lepszych sposobów na to, jak wprowadzić dyscyplinę: karne jeżyki, „szlabany” na zabawę, odsyłanie malucha do jego pokoju. Anna Kasprzycka zauważa to, o czym rodzice często zapominają: – Nawet, jeśli przez chwilę wydaje się nam, że kary działają, warto zastanowić się, jak to może funkcjonować w dłuższej perspektywie. Faktem jest przecież, że dzieci rosną, a kary się dewaluują. Kiedyś w końcu przyjdzie taki moment, kiedy dziecko stanie się nastolatkiem i najzwyczajniej nie będzie chciało poddać się narzuconej przez nas karze.
Jeżeli więc zawczasu nie zbudujemy z nim dobrej relacji, opartej na zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa, na pewności, że może nam wszystko powiedzieć, a my go nie skrytykujemy – nic nam nie zostanie. Co warto podkreślić, nawet jeśli rodzic deklaruje, że nie stosuje żadnych kar wobec swojego dziecka, może robić to nieświadomie, na przykład okazując mu mniej uczuć lub ignorując je, kiedy jest niegrzeczne.
Takie zachowanie to wbrew pozorom także forma kary, i może być dla malucha bardzo bolesne. Mówiąc: „Jesteś niegrzeczny, denerwujesz mnie”, wiemy, że to tylko chwilowe okazanie naszej złości, jednak dziecko widzi to zupełnie inaczej, myśli: „Moja mama przestała mnie kochać” i wpada w panikę. Często w rozmowie z dziećmi używamy także innych słów, których nigdy nie użylibyśmy jako argumentu w rozmowie z dorosłym: „Wstydź się!”, „Nie rób tego, bo przyjdzie pani i cię zbije”, „Nie idź sam, bo cię zły pan zabierze”. Nawet jeśli takie groźby przez chwilę budzą lęk i przynoszą zamierzony skutek, dyscyplinowane w ten sposób dziecko nie wyciąga wniosków ze swojego zachowania, bo nie rozumie, dlaczego warto postępować inaczej. I nie zrozumie, dopóki rodzic mu tego nie wytłumaczy.
Nagroda to nie jest dobra metoda - wychowanie bez nagród
Pomysł zrezygnowania z kar i krytyki w wychowaniu nie jest dla rodziców takim zaskoczeniem jak rezygnacja z nagradzania i chwalenia dziecka – dla wielu właśnie to jest wyrazem ich miłości. Nasza ekspertka zauważa jednak, że to dwie strony tej samej monety. Zarówno krytykując, jak i chwaląc dziecko, pokazujemy mu, że nasza miłość do niego jest warunkowa: kocham cię zawsze, ale kiedy robisz coś źle, nie po mojej myśli – kocham cię mniej, a kiedy robisz to dobrze – kocham cię bardziej.
Maluch czuje się w takiej sytuacji dość niepewnie. Warto uważać na słowa, nie tylko te negatywne, ale też pozytywne, które zawierają w sobie element oceniający: wspaniale, dobrze, ładnie, pięknie, grzeczny. Zazwyczaj nie są one postrzegane jako coś złego, niosą jednak silny przekaz. Choć może się to wydawać trudne, nasza ekspertka udowadnia, jak niewiele trzeba, aby powstrzymać się od ocen: – Klasycznym przykładem jest sytuacja, gdy oglądamy rysunek dziecka. Paradoksalnie nie potrzebuje ono oceny, a jedynie uwagi, okazania mu autentycznego zainteresowania. Więc zamiast je chwalić: „Piękny rysunek, ty to masz talent!”, lepiej powiedzieć: „O, to ciekawe. Co tu narysowałeś? Pamiętasz, jak się nazywa ten kolor? A co ty myślisz o tym rysunku?”.
Podobnie sprawa ma się z nagrodami – rodzic za ich pomocą ocenia, czy dziecko spełnia jego oczekiwania. Anna Kasprzycka dodaje, że jest to środek służący wymuszeniu dyscypliny, a nie wychowaniu myślącego, pełnego empatii, szczęśliwego człowieka. – Maluchy stymulowane w ten sposób szybko uczą się, że pewne rzeczy warto robić, bo będzie za to nagroda, a innych nie warto, bo nagrody nie ma. Działają wtedy automatycznie, nie zastanawiają się nad tym, czego chcą, czego potrzebują, nie myślą nad swoją wewnętrzną motywacją. Taki system hamuje nie tylko samodzielność, ale również kreatywność. Juul i Kohn przekonują: powstrzymując się od motywowania dziecka przysłowiową marchewką, uczysz je samodzielności w podejmowaniu decyzji.
W wychowaniu dziecka najważniejsze jest to, żeby poczuł się zauważony - nie nagradzanie i karanie
Wychowanie bez kar i nagród jest zadaniem niezwykle trudnym, ale wykonalnym. Niestety, rodzice często boją się spróbować, bo nie wiedzą, co mogą zaoferować dziecku w zamian, zastanawiają się: co mam w takim razie zrobić, gdy będzie niegrzeczne? – Ale co to znaczy „niegrzeczne dziecko”? – pyta Anna Kasprzycka. – Czy to znaczy, że nie zachowuje się tak, jakby chciał tego rodzic? Dlaczego więc zachowuje się tak, a nie inaczej? Co chce przez to zakomunikować? Warto zadawać te pytania. Warto też pytać samego siebie: co ja chce osiągnąć karząc moje dziecko? Czy chcę, żeby było posłuszne, uległe? Trzeba zastanowić się, czy karząc je albo krytykując, nie przelewamy na nie własnych frustracji.
Kiedy nasze osobiste potrzeby pozostają niezaspokojone, trudno jest nam zadbać o dobrą relację z dzieckiem. Czasem, choć rodzice wcale nie chcą karać dzieci, ulegają presji otoczenia. Aby podjąć wyzwanie rezygnacji z tradycyjnego systemu kar i nagród, warto wiedzieć, czym można je zastąpić. Ekspertka wyjaśnia: – Postarajmy się widzieć nasze dziecko jako istotę, która ma swoje potrzeby, uczucia, myśli i racje oraz której zawsze należy się szacunek. Prowadźmy dialog, ale komunikując nasze własne potrzeby, a nie stawiając wokół malucha kolejne granice. Mówmy wyraźnie, co lubimy, czego nie, co nam się podoba, a co nie, bez oceniania zachowania dziecka. Ono potrzebuje być dostrzeżone, a nie chwalone, więc zamiast chwalić, zachęcajmy je poprzez okazywanie szczerego zainteresowania.
Bardzo ważne jest też, aby spędzać z dzieckiem czas, który pozwoli na budowanie z nim prawdziwej, głębokiej relacji. Jak tłumaczy Anna Kasprzycka, nie musi to być cały dzień, czasem wystarczy pół godziny, godzina, kiedy uwaga rodzica skupia się wyłącznie na dziecku. Co ważne, spędzony razem czas nie musi też być co do minuty zaplanowany, zajęty przez rozmaite aktywności, bodźce czy wyzwania. Grunt, aby znaleźć chwilę na przytulanie, rozmowę, na zwyczajne, spokojne bycie z dzieckiem, np. leżąc na dywanie i nie robiąc zupełnie nic albo po prostu spacerując po parku. –
Rozumiem rodziców, którzy obawiają się, że bez wyraźnie postawionych granic maluch wejdzie im na głowę – mówi Anna Kasprzycka. – Jestem mamą trojaczków, też się tego bałam. Najważniejsze to się przełamać, spróbować być bliżej dziecka, bez obaw o to, czy przypadkiem nie pozwalam mu na zbyt wiele. Często powtarzam to, co powiedział Jesper Juul, i w co ja bardzo mocno wierzę: że nie można rozpuścić dziecka, dając mu zbyt dużo tego, czego naprawdę potrzebuje – miłości, szacunku, uwagi, spędzonego razem czasu i poczucia bezpieczeństwa.Z wielu zachowań, uważanych przez rodziców za niestosowne, dzieci w końcu wyrastają - nawet bez karania.
Zobacz też: Wychowanie bez krzyku czyli jak mówić, żeby dzieci nas słuchały?
Anna Kasprzycka - trener certyfikowany przez FamilyLab pomaga rodzinom budować dobre relacje z dziećmi, mama trojaczków, www.rodzinawrelacji.pl