Śniadanie w rozsypce, obiad w mikrofalówce - kulinarna walka o przetrwanie młodego ojca

2019-12-04 14:05

Jeśli myślisz, że w ciągu osiemnastu najbliższych lat swojego dziecka znajdziesz czas na spokojne gotowanie – możesz być w błędzie. I nie to, że to dziecko zabiera Ci czas swoim ciągłym płaczem, śmiechem albo "tato, pobaw sie ze mną". Nie ma tak łatwo. Po prostu zamiast być super gwiazdą kulinarnego świata, zwyczajnie nie masz na to czasu. A częściej nie masz sił, bo padasz na twarz.

Kulinarna walka o przetrwanie

i

Autor: Getty Images

W pierwszych dniach po narodzinach bobasa możliwości kulinarnych jest niewiele. Mikrofalówka, suchy chleb w chlebaku, rosół ściśnięty w kostkę, jakieś batony, ciastka i krakersy. Do tego wędliny zamrożone w poprzednie święta, musztarda, keczup [albo co gorsza keczap] i jakoś da się przeżyć. Tylko za jaką cenę. I tutaj określeń jest sporo: bebech, bebzon, bamber, pampoń, bemben, maciek.

Po takim jedzeniu, brzuch rośnie w tempie francuskiego te-że-we. Dlatego mówisz sobie. Niech stracę, skoro mam tyć to niech to chociaż będzie piękna śmierć. I myk, smartfon, ciach-ciach, hamburgerki, frytki, burgery, pizza. Cudo. Ale wciąż bamber rośnie. A to trochę wstyd i utrwalanie stereotypów kiedy stajesz się typowym ojcem pokroju internetowych januszy, co to zapuszczają wąsa, jeżdżą passatami i piją piwo przed telewizorem.

Dość. Ojciec nie musi być mentalnym januszem [ukłony dla imienników]. Jako twardy przykład przypominam, że "Janusz" ma na imię np. Janusz Rewiński – znany bardziej jako Siara. A tutaj nie ma dyskusji. Siara w "Kilerze" ojcem co prawda nie był, dzieci podobno nie miał – ale pewnie gdyby miał to dbałby o dietę i anturaż. Zapewniam.

Teraz tak: jesteś w sytuacji w której musisz jeść [wiadomo, że Robin Hood bo nie jadł] ale warto nie jeść byle czego. Potrzebujesz planu i sposobów na to, żeby żarcie było pełnowartościowe, szybkie w przygotowaniu i super gdyby nie smakowało kartonem.

Czytaj: Szał zakupów - Stary radzi, jak nie zbankrutować przed narodzinami dziecka

Kilka pomysłów na szybki obiad

Mrożenie niedzielnego obiadu – przychodzą teściowie i rodzice i na stół wjeżdża polski klasyk. Schabowy, ziemniaki, kapusta albo buraczki. Wcześniej rosół z makaronem. I nie ma bata, rosół zawsze zostanie. Podobnie z ziemniakami – bo przecież mięso na pewno się zje. I teraz tak: ziemniaki z obiadu można swobodnie zostawić do następnego dnia. Wrzucasz na patelnię, dorzucasz maślankę, kefir, kwaśne mleko. Przyozdobisz cebulą albo koperkiem i w pięć minut obiad gotowy. Może to bez polotu, ale smak dzieciństwa i babcinych wakacji na wsi gwarantowany. Poza tym dziecko nie zdąży zapłakać, a Ty już opylisz obiad.

Wcześniej rzecz o rosole. To też zostaje. Mięcho z rosołu taż nada się na kanapki [jeśli jest dobrej jakości], a rosół można zamrozić i zostawić na kiedyś jako baza do modnych zup: tajskich, kokosowych, wietnamskich, ramenów. Możesz też klasycznie zrobić pomidorówkę To idealna baza na wszystko.

Internet mówi że rosół to super składnik do zaprawy murarskiej, działa jako smar w rowerze i nieźle miesza się w baku z dieslem. Generalnie odradzam, bo co do jedzenia to nie do wyrzucenie. Z rosołu super jest zrobić pomidorówkę – bo to kwestia dorzucenia pomidorów i zagotowania. Podobnie krupnik – dorzucasz kaszę i warzywka. Da się też zrobić ogórkową – bo jak przy pomidorówce – dorzucasz ogórki, zabielasz śmietaną [jeśli lubisz] i danie gotowe. Znowu nie ma tutaj gwiazdki michelin, ale poziom bohaterstwa w kuchni wzrasta natychmiast. Warzywa w paski i jakiś kawałek kury – to chyba najtańszy obiad świata.

Warzywa z piekarnika. Warzywa, które rosną pod ziemią, czyli wszystkie ziemniaki, bataty, pietruszki, buraki, selery i inne bajery nadają się do pieczenia. Kroisz w kostkę, paski, talarki [super jak masz taką mądrą maszynkę co zrobi to za ciebie] wrzucasz do pieca, oblewasz oliwą i temperatura na fulla. Przy okazji, w połowie procesu warto dorzucić kurę; piersi, skrzydełka, udka co tam zostało z kiedyś. Nada się też ryba, łosoś, pstrąg [byle nie marynowane, bo to wtedy niedobre] . Zapiekasz, dorzucasz przypraw i obiad mistrza.

Sprawdzonym sposobem jest to, by na blaszce, na którą kładziesz produkty umieścić papier do pieczenia. Namaczasz go, zwijasz w kulkę, wyciskasz wodę, strzepujesz i nakładasz na blachę – tak by papier był mokry. Sprawia to, że od spodu nic się nie przypali i żarcie będzie miękkie i soczyste. Uważaj tylko na poparzenia, bo 220 stopni to ponad dwa razy więcej niż gotująca się herbata.

Turbo-kawa – czyli kawa z cytryną. Trik na kaca, wzmocnienie i pobudzenie. Do kawy – najlepiej takiej z fusami albo robionej w zaparzaczu dorzuć trochę cytryny. Soku, miąższu. Co się da. Kawa może na początku trochę być dziwna w smaku, ale daje dobrego kopa. Pomaga na niskie ciśnienie [choć jako rodzicowi, pewnie Ci to nie grozi], migreny i bóle głowy [kac gigant]. Z własnego podwórka podpowiadam, żeby nie dodawać mleka do takiej kawy. Pomyśl, kwaśne popijasz białkiem. Dwójka gwarantowana. Choć w sumie, ogórki mieszasz z mlekiem, ale wychodzi z tego najwyżej mizeria.

Ciasto z mikrofalówki – potrzebny kubek, który włożysz do mikrofalówki. Potrzeba mleka, jajka, kakao, cukru, mąki i trochę oleju [tego w głowie też]. Każdego składnika po jednej łyżeczce. Dorzucasz proszek do pieczenia – mieszasz. I dajesz na kilkadziesiąt sekund do mikrofalówki. W kubku wyrośnie Ci ciastko. Nie można przesadzić bo pod wpływem temperatury, składniki wylecą z kubka i zapierniczą [nomen omen] cały piec.

Całość jesz łyżeczką, dorzucasz miodu albo śmietany i dzieci mają wielką radość ze słodkości zrobionych w dwie minuty. Dawniej serwowało się kogel – mogel i choć to trochę melodia przeszłości i teraz to już mniej robione [bo jajka na surowo, a z nimi nie wiadomo czy wszystko ok] to rzecz jest generalnie podobna. Tylko nie przesadź, bo bamber od słodyczy rośnie szybciej niż dziecko na drożdżach.

Czytaj: Jak przeżyć poród, nie zwariować i jeszcze zachować fason? Sprawdź, co radzi Stary

Więcej artykułów Szymona i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie jestemtwoimstarym.pl

Szymon Kępka
Szymon Kępka
Reporterski mikrofon z 8 letnim bagażem doświadczeń radiowych i telewizyjnych. Jest tam gdzie trzeba być. Rzeczy niemożliwe realizuje od ręki, cuda natychmiast, paczka pieluch w niehandlową niedzielę? - proszę bardzo! Potrafi spakować wszystko i wszystkich do passata kombi. Prywatnie ojciec kilkumiesięcznej Marii. Pieluchy przewija szybciej niż mechanicy wymieniają koła w formule jeden.