Wystawy psów: snobizm czy konieczność?

2008-07-17 17:34

Cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Szczególnie latem ściągają na nie tłumy zwiedzających. Niestety mało kto zdaje sobie sprawę po co tak naprawdę są organizowane tego typu imprezy i na jakich zasadach przyznawany jest psom rodowód.

Wystawy psów  - snobizm czy konieczność?

i

Autor: Magda Buszko

Środek lipca w Warszawie. Z nieba leje się żar. Na stadionie Gwardii w Warszawie już od szóstej rano gromadzą się całe rodziny. Rozstawiają namioty, krzesełka… wszędzie rozlega się szczekanie. Osoby, które już się rozlokowały na placu zakładają swoim psom specjalne smycze – ringówki i zaczynają biegać z nimi w kółko. Te ostatnie próby przed wystawą potrzebne są czworonogom aby mogły poznać miejsce, obwąchać wszelkie zakątki i poczuć się pewnie w nowym otoczeniu.

Masowe i międzynarodowe zjawisko

Właściwie co tydzień w różnych miastach organizowane są mniejsze lub większe wystawy psich piękności (zarówno międzynarodowe, krajowe jak i klubowe). W zależności od rangi, trwają od jednego do trzech dni. Na wystawę międzynarodową przybywa wielu gości z zagranicy. Przede wszystkim naszych najbliższych sąsiadów: Czechów, Litwinów, czy Niemców, ale bywają także wystawcy np. z Anglii. Także obsada sędziowska bardzo często składa się z przedstawicieli wielu krajów. Na zaproszenie Polskiego Związku Kynologicznego przyjeżdżają do nas najlepsi sędziowie z państw zrzeszonych w FCI (Międzynarodowej Federacji Kynologicznej, której także podlega Polska).

Pomysł na spędzenie czasu

Większość Polaków o wystawach psów (a także kotów i innych zwierząt) ma niewielkie pojęcie. Kojarzą się nam one z pokazami próżności, snobizmem i... męczeniem zwierząt. Nic bardziej mylnego! Warto pamiętać, że większość osób, które wystawiają psy to hobbyści, którzy traktują to jak dobrą zabawę czy pomysł na spędzenie czasu ze swoją rodziną i zwierzakiem. Dlatego właśnie wystawy zawsze są organizowane w weekendy, w pozostałe dni właściciele czworonożnych piękności pracują. Oczywiście obok amatorów, do walki o podium stają także profesjonaliści, ludzie dla których wystawy to źródło utrzymania.

Hodowla to poświęcenie

Po co właściwie organizowane są wystawy? Pamiętajmy, że praca ze zwierzętami praktycznie unieruchamia właściciela w domu. Trudno jest znaleźć opiekę zastępczą nawet dla jednego, dwóch psów (np. w okresie wakacji), a co dopiero dla 10? Hodowca musi bardzo dobrze znać się na anatomii zwierząt oraz ich psychice. Powinien posiadać wiedzę z zakresu żywienia, pielęgnacji, a nawet z genetyki. Psa i sukę do krzyżowania dobiera się pod względem ich budowy anatomicznej, dbając przy okazji, żeby nie były ze sobą spokrewnione (co nie jest wcale takie łatwe).

Niestety w obrębie rasy większość psów hodowlanych jest ze sobą bliżej lub dalej (ale jednak!) spokrewniona. To zmusza hodowców do ściągania nowych osobników z zagranicy. To bardzo ciężkie zajęcie, dlatego hodowcy traktują wystawy jako ukoronowanie swojej pracy.

Satysfakcja i rodowód

Wystawy gromadzą hodowców nie tylko po to, aby konkurować o medale i puchary. Samo w niej uczestniczenie nie przynosi żadnych profitów – poza oczywiście satysfakcją. Za wygranie, poza okolicznościowym dyplomem (rzadziej pucharem) nie ma żadnych nagród pieniężnych. Co więcej, to wystawca opłaca swój występ na show. Jednorazowy koszt udziału w pokazie to kwota rzędu 60 – 100 zł za jednego psa, poza tym trzeba jeszcze doliczyć koszty dojazdu, a często także noclegu. Więc po co to wszystko? Każda rasa psa posiada swój wzorzec ustanowiony i zaakceptowany przez FCI. Na wystawie zwycięzcą zostaje pies, który jest najbliższy wzorcowi. Dopiero udział w niej pozwala zarejestrować psa lub sukę w Polskim Związku Kynologicznym jako zwierzę hodowlane. Tylko szczenięta po psie i suce hodowlanej uzyskają rodowód i prawo do udziału w wystawach, a w przyszłości pretendowania do bycia zwierzęciem hodowlanym. Ponadto od zwierzęcia, które jest już wykorzystywane w hodowli wymaga się szeregu drogich, ale koniecznych badań. Np. prześwietlenia na dysplazję, badań na nosicielstwo chorób genetycznych, oraz wielu innych specyficznych dla danej rasy. Ponadto Związek jasno określa jak często suczka może mieć szczenięta. Chroni to jej prawo do zregenerowania sił po ciąży i odchowaniu młodych. Kupując szczenię w profesjonalnej hodowli uzyskujemy wszystkie informacje o stanie zdrowia rodziców, a także podpisujemy umowę, która pozwala nam zwrócić szczeniaka hodowcy, jeśli w określonym czasie okaże się, że u pieska wyszły na jaw wady, które są np. wynikiem choroby genetycznej.

Wybieramy psa - uwaga na oszustów!

To wszystko sprawia, że ceny szczeniąt z rodowodem są bardzo wysokie. Niejednokrotnie wyższe nawet niż przeciętna jednorazowa pensja! Osoby, dla których konieczność posiadania rodowodu nie jest jasna, często deklarują, że nie potrzebują metryki, bo chcą psa „do kochania”, a jednocześnie marzy im się piesek rasowy. Korzystają na tym nieuczciwi „pseudohodowcy”. Osoby takie posiadają często „fabryki psów”. Rozmnażają w nich zwierzęta bez żadnego nadzoru. Psy od takich ludzi można kupić za niewygórowaną cenę, ale u szczeniąt często wychodzą na jaw liczne wady, choroby, a nierzadko zdarza się, że dorosły pies raczej nie przypomina rasy, za którą uchodzi. Tacy „pseudohodowcy” często tłumaczą swoim klientom, że brak rodowodu jest wynikiem tego, że piesek jest kolejnym z miotu, np. 5 szczeniakiem w kolejności, co jest oczywistym kłamstwem. Od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku wszystkie szczenięta z miotu posiadają metryki. Kolejnym kłamstwem używanym przez „pseudohodwców” jest stwierdzenie, że rodzice szczeniąt mają rodowód, ale nie byli wystawiani, bo nie było na to czasu... a może psy te nie zostały dopuszczone do hodowli przez Związek Kynologiczny z powodu wad genetycznych lub anatomicznych? Niestety sam rodowód i nawet najlepsze pochodzenie rodziców szczeniaka nie są gwarancją, że nasz nowy podopieczny będzie od razu odnosił wiele sukcesów wystawowych... Jednakże tak długo jak będą chętni na „tanie rasowe” psy, tak długo na rynku będą oferty od ludzi żerujących na niewiedzy innych. Dlatego jeśli nie zależy nam na wystawach, to zamiast wspierać nielegalny handel psami pojedźmy do schroniska i przygarnijmy kundelka. Nie tylko spełnimy dobry uczynek, ale zyskamy też wiernego i wdzięcznego towarzysza.