Pierwszy dzień w przedszkolu to ogromna zmiana dla całej rodziny. Dla maluszka to duże przeżycie, ponieważ nagle musi zmienić środowisko, zostać w obcym miejscu razem z nowymi paniami i grupą rówieśników równie przestraszonych jak on. Dla rodzica — rewolucja. Musi nie tylko uświadomić sobie, że jego córeczka lub synek nie są już malutkim rozkosznym maleństwem, ale dużym przedszkolakiem, który zaczyna własne życie w grupie rówieśniczej; ale i przeżyć rozstanie z dzieckiem. I przygotować się na karuzelę emocji, jaka przez najbliższe tygodnie, a może i miesiące, będzie im towarzyszyła każdego dnia rano w domu.
Dziecko płacze — i ja płaczę
Pamiętam ten dzień, gdy pierwszy raz zaprowadziłam do przedszkola starszego synka. Mimo że wcześniej chodził do żłobka, to i tak był przerażony zmianą miejsca i nowym rozdziałem w życiu. Uczęszczaliśmy na adaptację, Antkowi podobało się zarówno przedszkole, jak i zabawki czy plac zabaw. Niczego to jednak nie zmieniło - gdy 1 września zaprowadziłam go do sali i powiedziałam, że niedługo po niego wrócę, wczepił się we mnie i zaczął płakać. Natychmiast i ja się rozpłakałam, z przedszkola wyszłam roztrzęsiona, a całe rozstanie było bardzo trudne.
Tak było przez dłuższy czas. Mimo że pani mówiła, że syn szybko się uspokaja i dołącza do zabawy z dziećmi, ja przeżywałam katusze. Miałam wizje, że siedzi w kącie i płacze, że nie ma kto go przytulić, a ja jestem złą matką, która skazuje dziecko na takie cierpienie. Zwłaszcza że w tym czasie byłam już w ciąży z drugim synkiem, więc miałam ochotę natychmiast zabrać pierwszego z przedszkola. Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłam, bo okazało się, że problem tkwił... w mojej głowie.
Przecież dziecko się bawi
Każdego dnia biegłam do przedszkola przestraszona i targana wizjami, jak bardzo Antoś cierpi. Każdego dnia pani patrzyła na mnie z wyrozumiałym uśmiechem i mówiła, że syn jest duszą towarzystwa, ładnie się bawi z kolegami i uczestniczy w zajęciach. Jej opinia odbiegała od tego, co mówił Antek. Twierdził, że nie miał się z kim bawić i że woli zostać ze mną w domu. Byłam zdziwiona tą rozbieżnością, dopóki nie zobaczyłam, jak na koniec dnia syn przybija piątki kolegom, umawia się z nimi na kolejny dzień lub pyta, czy ktoś zostaje po przedszkolu na placu zabaw. Okazało się, że dziecko dobrze zaadaptowało się w przedszkolu, ale była to dla niego taka zmiana, że przeżywał ją na swój sposób.
Druga adaptacja — i znów to samo?
Dziś po raz pierwszy zaprowadziłam młodsze dziecko do przedszkola. Bogatsza w doświadczenia ze starszym synem, postanowiłam być dzielniejsza i nie płakać, choć dalej nie mogę uwierzyć, że mój maluszek już jest taki duży. Kajtek okazał się jednak dzielniejszy ode mnie — spokojnie wszedł do sali, zostawił swoje rzeczy w szufladzie, wziął klocki i poszedł się bawić. Na moje zapewnienia, że odbiorę go niedługo po obiadku, kiwnął głową i powiedział "dobrze". Stałam na środku sali i patrzyłam na niego zaskoczona. Gdzie są dramaty? Gdzie ten płacz i proszenie, żebym zabrała go do domu? Gdzie przyklejenie się do mojej nogi? Nic takiego się nie wydarzyło, a dziecko zaakceptowało rzeczywistość bez problemu.
Zamknęłam drzwi od sali, trochę się popłakałam. A potem zrozumiałam, że to ja przeżywam zmianę mocniej niż dziecko. Kajtek jeździł ze mną do przedszkola po starszego brata. Zna ten budynek, zna panie i plac zabaw. I przede wszystkim wie, że rano się zaprowadza dzieci, a później po nie przychodzi — wie, bo sam jeździł po Antosia. Cała adaptacja i pójście do przedszkola jest więc dla niego bardziej naturalne niż dla pierwszego syna, który nie miał od kogo dowiedzieć się, na czym polega chodzenie do przedszkola.
Jak ułatwić sobie adaptację dziecka?
Pójście do przedszkola jest ogromną zmianą nie tylko dla malucha, ale i dla rodzica. Warto w tym czasie być dla siebie wyrozumiałym, nie brać na siebie za dużo, mieć czas na to, by większą uwagę zwracać na potrzeby dziecka. Nawet jeśli wydaje nam się, że panujemy nad stresem, to nie do końca tak jest. To domowa rewolucja — mieszkanie nagle robi się puste, każdy członek rodziny ma swoje życie i swój rytm dnia, trzeba więc dać sobie czas na to, by się do tego przyzwyczaić.
Dla mam to dziura w sercu, pustka, z którą muszą się oswoić i sobie wypełnić. Wiele kobiet w tym czasie przeżywa kalejdoskop uczuć: z jednej strony cieszą się, że będą trochę wolniejsze i będą mogły skupić się na pracy lub własnym rozwoju, a z drugiej przeżywają, że coś w ich życiu zmienia się nieodwołalnie. Dobrze w tych pierwszych kilku tygodniach września zadbać o siebie, zrobić sobie przyjemność, a po odebraniu malucha z przedszkola postarać się spędzać popołudnia w sposób, który wszyscy domownicy lubią najbardziej. Powoli każdy osiądzie w swoim rytmie.
Obserwuj i podejmij dobrą decyzję
Jeśli dziecko ładnie zaadaptowało się w przedszkolu, to nic tylko się cieszyć, choć warto mieć na uwadze, że trudniejsze dni na pewno przyjdą i że nie każdego dnia będzie tak pięknie. Jeśli płacze, nie należy tworzyć czarnych wizji i czuwać pod przedszkolnymi drzwiami, bo najprawdopodobniej dziecko dość szybko się uspokoi i zacznie bawić. Najlepiej po prostu obserwować dziecko, by wyczuć sygnały, gdy zacznie dziać się coś, co trzeba kontrolować.
Czasem zdarza się i tak, że dzieci w ogóle nie są gotowe na pójście do przedszkola. Jeśli bardzo płaczą, nie potrafią się asymilować z grupą, mogą nie być gotowe emocjonalnie na rozstanie z rodzicami. W takiej sytuacji dobrze jest zostawić je w domu na kilka miesięcy, jeśli tylko mamy taką możliwość. Może się zdarzyć tak, że za pół roku dziecko pójdzie do przedszkola bez żadnego problemu. Po prostu do tego dorośnie.
Czytaj: Przedszkole każe przynieść ryzę papieru i kredki? To niezgodne z prawem