Spis treści
- W dzisiejszych czasach liczy się współpraca. Jak jej uczyć?
- Czy poznawanie ograniczeń u trzylatka to nie za wcześnie?
- Ale czy mama jest w stanie określić, co dziecko może, a czego nie potrafi?
- Jakie najczęściej błędy popełniają młode mamy?
- Wróćmy do tematu współpracy. Czy dzieci warto zachęcać do wspólnych zabaw i gier zespołowych?
- A jak jest z budowaniem u dzieci poczucia własnej wartości? Mówi Pani, że nie wolno chwalić malucha za wszystko...
- Kiedy więc należy chwalić dzieci?
- Jak wychować szczęśliwe dziecko? Co robić, aby w przyszłości nie stało się nieszczęśliwym dorosłym?
Jak wychować szczęśliwe dziecko? Co zrobić, by było optymistą i spełnionym człowiekiem? Jakie zasady warto stosować w wychowaniu dzieci i jakich błędów nie popełniać? Rozmawiamy z psycholog Ewą Woydyłło.
W dzisiejszych czasach liczy się współpraca. Jak jej uczyć?
Ewa Woydyłło: Sami musimy z dzieckiem od początku współpracować, uczyć je, że warto robić różne rzeczy razem. Często więc mówmy do niego: „Chodźmy. Zróbmy”. Ale też możemy pewne rzeczy robić oddzielnie, a mimo to współdziałać. Możemy powiedzieć do dziecka: „Rozrzuciłeś zabawki, to posprzątaj. A ja w tym czasie usmażę placuszki”.
A jeśli widzimy, że dziecko wyraźnie nie chce czegoś robić, warto zaproponować grę. Zróbmy wyścig, mówiąc do dziecka: „Chodź, pobiegniemy razem, zobaczymy, kto trafi do mety pierwszy”. To nie znaczy, że ten, kto przegra, nie dostanie kolacji. Ścigamy się, aby się sprawdzić.
Zauważyłam, że często mamy nie traktują poważnie swoich dzieci, bo np. dają im wygrać w wyścigu. A przecież to nie o to chodzi, aby dziecko się nauczyło, że cokolwiek zrobi, to zawsze wygra. Bo to jest nieprawda. Wygrywa ten, kto zrobi coś lepiej.
Oczywiście nie znaczy to, że ten przegrany jest gorszy. Ale nie można robić takiej ściemy! To wychowywanie narcyzów, osób lękowych, perfekcjonistów, mających obsesyjną potrzebę udowadniania, że są najlepsi. Aby dziecko nie nauczyło się negatywnego górowania nad światem, musi poznać swoje ograniczenia.
Czytaj: Rozwój inteligencji emocjonalnej. Jak nauczyć dziecko wyrażania emocji?
Jak nauczyć dziecko dzielenia się i nie wychować małego egoisty?
Czy poznawanie ograniczeń u trzylatka to nie za wcześnie?
Ewa Woydyłło: Powinno to się robić już od roczku. Mówimy na przykład do dziecka: „Tego jeszcze nie zrobisz, chodź, mama ci pomoże”. Ale jak podrośnie, usłyszy: „Nie, nie muszę ci już pomagać, na pewno poradzisz sobie sam”.
Ale czy mama jest w stanie określić, co dziecko może, a czego nie potrafi?
Ewa Woydyłło: Aby się dowiedzieć, może powiedzieć: „Spróbuj”. A dopiero potem może pomóc – gdy widzi, że dziecko sobie nie radzi.
Jakie najczęściej błędy popełniają młode mamy?
Ewa Woydyłło: dzieci powinno się kochać i okazywać im miłość. A nie wystawiać na próbę uczucia dziecka, mówiąc mu: „Bądź grzeczny, bo mamusia przestanie cię kochać”. To się dość często zdarza. Niestety, to ma fatalny skutek. Dziecko zacznie pewne rzeczy przed nami ukrywać.
Możemy krytykować dziecko, złościć się na nie, ale trzeba je jednocześnie kochać. Dlatego możemy powiedzieć: „Jasieczku, jestem niezadowolona z twojego zachowania”. Ale w tym czasie okażmy mu swoją czułość i przytulmy do siebie.
Najważniejsze jest także w wychowaniu, aby nie utracić zaufania dziecka. A robimy to, strasząc dziecko na przykład tatą: „Jak przyjdzie ojciec, to mu powiem, jaki byłeś niedobry”. Wtedy dziecko ma straszny dylemat, ponieważ najbardziej na świecie kocha mamę i tatę.
Nie opłaca się też szantażowanie dzieci: „Jak nie posprzątasz zabawek, to nie będziemy oglądać bajki na dobranoc”. Raczej należałoby powiedzieć: „Wszystkim nam zależy na porządku w domu. Dlatego, proszę cię, posprzątaj”.
Wróćmy do tematu współpracy. Czy dzieci warto zachęcać do wspólnych zabaw i gier zespołowych?
Ewa Woydyłło: byłam z wnuczkiem zaproszona na Dzień Dziecka do pięknego domu z ogrodem. W pewnym momencie gospodarze zaproponowali zabawę. Na drzewie zawieszono tekturowego krokodyla. Każde dziecko dostało do ręki patyk. I zasada była taka, że trzeba było mocno bić w krokodyla, aż się rozleci i wypadną z niego cukierki. Tak też się stało.
Niby nic strasznego, ale... było to jawne nawoływanie do zachowań agresywnych. Kiedyś ludzkość przygotowywała młode pokolenia do zabijania, walki. Ale przecież teraz mamy inne czasy – dążymy do pokoju! A nadal uczymy dzieci agresji... Dzisiejszy świat tego nie potrzebuje, powinniśmy uczyć, jak robić coś wspólnie, a nie przeciwko komuś.
Dziecko powinno obcować z rówieśnikami, najlepiej w modelu imitującym rodzeństwo, np. dwulatek z czterolatkiem: starszy coś więcej umie, młodszy się od niego nauczy, a jednocześnie doświadczą współpracy.
Czytaj: Czego nigdy nie wolno mówić dziecku? 7 zdań, których dziecko nie powinno usłyszeć!
Czytaj: Dobre książki o wychowaniu dzieci. TOP 10 poradników dla rodziców
A jak jest z budowaniem u dzieci poczucia własnej wartości? Mówi Pani, że nie wolno chwalić malucha za wszystko...
Ewa Woydyłło: nie należy chwalić za sprawy oczywiste, np. że dziecko ma piękne buciki. A kupiła je ciocia, więc maluch nie miał na to wpływu. Albo mówić: „Jak ty pięknie rysujesz!”. A tymczasem dziecko wie, że wcale się nie starało... Lepiej zapytać: „Co chciałaś narysować?”. Jeśli będziemy się zachwycać rzeczami, na które dziecko nie ma wpływu, to nie zbudujemy w nim poczucia własnej wartości.
Kiedy więc należy chwalić dzieci?
Ewa Woydyłło: chwalmy gdy dziecko czegoś się nauczy – bo wykazało inicjatywę, postarało się. Na pochwałę dziecko powinno zasłużyć. Nie wyręczajmy też dzieci w sprawach, gdzie dałyby sobie same radę. W wielu sytuacjach nie powinniśmy mówić: „Daj, poprawię to”. Bo w ten sposób zabijamy w dziecku gotowość do próbowania nowych rzeczy. Naszym obowiązkiem jest znać dziecko, jego możliwości. I w tym celu należy z nim rozmawiać. Nie pytać ogólnikowo: „Co było na obiad w przedszkolu?”. Ale zadawać konkretne pytania, np. „Jakiego koloru chciałbyś mieć samochodzik, opowiedz, jaki był tort na twoje urodziny” itp.
Jak wychować szczęśliwe dziecko? Co robić, aby w przyszłości nie stało się nieszczęśliwym dorosłym?
Ewa Woydyłło: szczęście w dużej mierze zależy od nastawienia do życia, a nie od tego, kto miał jakie dzieciństwo. Każdy z nas jako dziecko miewał różne chwile – i te dobre, i złe – powodujące traumę. Ludzie nieszczęśliwi zafiksowali się na traumach, osoby pogodne – pamiętają najlepsze momenty.
Pacjentom opowiadam taką historię. Na brzegu morza siedziało dwóch małych chłopców: Jaś i Staś. Nagle pojawiła się wielka fala, która ich ochlapała. Jak zareagowali? – Jasio się rozpłakał. I jak tylko otworzył oczka, pędem poleciał do mamy. Od tej pory boi się morza, nie chce pójść na brzeg. Stasio, przeciwnie, był w swoim żywiole, skakał, bawił się z falą, a przez najbliższe dni nie można go było wyciągnąć z wody.
Mamy różne natury. Jasio to chłopiec wrażliwy, lękliwy, ma wysoki poziom poczucia zagrożenia. Stasio jest odważny, szuka adrenaliny, mocnych wrażeń, będzie w przyszłości skakał na bungee albo jeździł na deskorolce. Każdy z tych chłopców jest inny i w odmienny sposób reaguje na różne wydarzenia. Ale nad naturą da się popracować, zmieniając nastawienie do życia.
Polecamy: Jak rozmawiać z dzieckiem o intymnych częściach ciała? Rozmowa z seksuologiem
miesięcznik "M jak mama"