„Mamo on mnie bije”, „On dostał więcej ode mnie”, „Nie ruszaj moich klocków”, „Zjadł wszystkie ciastka. Nie kupuj mu więcej”, „Powiedziała, że jestem głupkiem”, „Zrobił to specjalnie” – w domu, gdzie mieszka rodzeństwo, tego typu słowa mogą padać codziennie. Nieważne czy dzieci są duże czy małe oraz ile lat je dzieli, powód do kłótni lub bójki zawsze się znajdzie.
Przez to, że takie sytuacje powtarzają się cyklicznie, w rodzicach często narasta złość i frustracja, niejednokrotnie pojawia się też zrezygnowanie. W końcu na etapie planowania kolejnego dziecka nikt nie zakłada takiego czarnego scenariusza. Wręcz przeciwnie – widzimy dwójkę radośnie i zgodnie bawiących się pociech. Życie pisze jednak prawdziwe scenariusze, w które od zarania dziejów wpisane są konflikty – również te między rodzeństwem.
O tym, jak w dojrzały i długodystansowy sposób do nich podejść, by nie zwiększyć jeszcze wrogości dzieci wobec siebie, a wręcz przeciwnie – sprawić, że wyciągną z kłótni wartościową lekcję, pytamy psychoterapeutkę Justynę Rokicką*.
Czy kłótni w rodzeństwie da się uniknąć?
Rodzice często obwiniają siebie za spory swoich dzieci, czując, że zawiedli w swojej roli. Zupełnie niepotrzebnie i bezzasadnie. Jak podkreśla nasza ekspertka, konflikty między rodzeństwem są, były i będą, bo stoją za nimi dwie podstawowe ludzkie potrzeby.
– Pierwsza z nich jest ewolucyjna – dzieci zawsze rywalizowały o to, by być bliżej rodziców, bo to zapewniało im przeżycie. Rodzic mógł w porę zareagować, nakarmił na czas itd. Reszta dzieci w rodzinie była zaś konkurencją. Takie pierwotne mechanizmy wdrukowane mamy w zachowanie, choć dziś już nie chodzi o przetrwanie, ale o miłość rodziców, ich uwagę i akceptację – podkreśla Justyna Rokicka.
Drugą ogromną potrzebą, którą przejawiają dzieci, jest potrzeba autonomii, posiadania swojej przestrzeni i samostanowienia. – W domu czy w mieszkaniu przestrzeń jest ograniczona, wiele miejsc i rzeczy jest wspólnych. Tymczasem każde z rodzeństwa chce pierwsze bawić się tą konkretną zabawką, siedzieć na tej kanapie, czy być pierwsze w wannie. Dzieci są mocno egocentryczne, rywalizujące i rządzą nimi właśnie te potrzeby życiowe, które są bardzo słuszne z perspektywy ich rozwoju. Realizowanie tych potrzeb sprawia, że osiągają ważne dla siebie cele, stając się coraz bardziej samodzielnymi i samowystarczalnymi. I, co trzeba podkreślić, tych potrzeb nie powinno się ignorować – mówi psycholog.
Konflikty w rodzeństwie często przechodzą w rękoczyny, krzyki i wrzaski. Ta impulsywność wiąże się z tym, że dzieci mają jeszcze niedojrzały układ nerwowy, przez co znacznie słabiej niż dorośli radzą sobie z emocjami i mają problem z samokontrolą i samoregulacją. – Jeśli wszystkie te kawałki "rozwojowe" się złoży, to mamy to, co mamy. Każdy rodzic, który ma przynajmniej dwójkę dzieci, wie jak to wygląda. W ciągu jednego dnia może dochodzić nawet do kilkunastu trudniejszych momentów w rodzinie, kiedy ciśnienie wszystkim skacze do góry, są nerwy i podniesiony głos i u dzieci, i u rodziców. Tak jednak przebiega rozwój, a rodzicielstwo polega na tym, by sobie z tym radzić (i nie zwariować :)) – uspakaja ekspertka.
Rodzic-arbiter to zły pomysł. Lepiej być przewodnikiem
Skoro wiemy już, że kłótnie w rodzeństwie są czymś nieuniknionym i normalnym, rodzi się pytanie, jak rodzic powinien zachować się w sytuacji sporu swoich dzieci? Stawianie się w roli sędziego to najgorsza z możliwych dróg – podkreśla nasza ekspertka. – Rozstrzygając spór na korzyść któregoś dziecka, potęgujemy jeszcze wzajemną niechęć, rywalizację i chęć odwetu. Rzucane w emocjach haseł: "Twoja wina", "To przez ciebie, bo ty zacząłeś", "Przeproś", "Kara", "Masz ustąpić, bo ona jest młodsza, słabsza" wzniecają poczucie krzywdy, niesprawiedliwości i tłumioną wściekłość – zauważa.
Czasami jednak trudno się powstrzymać od interwencji. Gdy słyszymy podniesiony głos swoich pociech, z automatu wykraczamy z odsieczą. Justyna Rokicka radzi, by do sporu dzieci wkraczać od razu tylko wtedy, gdy dochodzi do rękoczynów, by zapewnić dzieciom bezpieczeństwo i wyrazić swoje jasne stanowisko, że my, jako rodzice, nie zgadzamy się na takie zachowania.
Gdy nie ma agresji fizycznej, powinniśmy powstrzymać się z reakcją i dać dzieciom szansę na samodzielne wyjście z kryzysu. W ten sposób uczymy je, że spory są naturalną częścią relacji międzyludzkich, której nie trzeba się bać.
– Już jak dzieci zaczynają dyskutować, robić sobie złośliwości, mamy tendencję biec, by to jakoś złagodzić. W tym momencie lepiej się powstrzymać i pozwolić dzieciom "poczuć konflikt", nauczyć się negocjacji, obrony, dochodzenia do kompromisu – radzi psycholog. – W życiu jest tak, że zawsze coś staje na przeszkodzie, chcemy coś dostać, a nie możemy. Musimy wtedy drugą osobę przekonać albo znaleźć nowe rozwiązanie. Te umiejętności społeczne dzieci mogą przetrenować właśnie w sporach z rodzeństwem – dodaje, podkreślając dobrą stronę konfliktów.
A co, jeśli nasze dzieci nie są gotowe na samodzielne rozwiązywanie konfliktu? Rodzic powinien pomóc im z niego wyjść z twarzą, wcielając się w rolę mądrego przewodnika, a nie arbitra.
– Naszym celem powinno być ukierunkowanie dzieci na przyszłość. Nasz błąd często jest taki, że wchodzimy, spoglądamy na to, co się zadziało (czyli w przeszłość) i szukamy sprawiedliwości. Tymczasem powinniśmy wejść, zadbać o bezpieczeństwo dzieci i spojrzeć w przyszłość, by pomóc dzieciom iść do przodu. Czyli z naszych ust powinno paść: "Nie zgadzam się na agresję. Chcę, żebyście rozmawiali ze sobą, a nie bili się. Czy możecie tę sprawę jakoś rozwiązać na spokojnie? Jeżeli nie potraficie, nie musicie tu razem być, macie swoje pokoje/możecie się bawić oddzielnie". Ta cała historia nie powinna zakończyć się wygraną jednej strony, bo spotęgujemy tylko chęć zemsty – radzi psychoterapeutka.
7 najczęstszych błędów, które popełniamy, gdy dzieci się kłócą
Zasady te niby prosto brzmią, ale jak się okazuje, nie łatwo wcielić je w życie. Nawet jeśli weźmiemy je sobie do serca, w sytuacji konfliktu, gdzie emocje biorą górę, nie każdy będzie umiał z nich skorzystać. Szybciej zadziałamy zgodnie ze schematami wyniesionymi z rodzinnego domu, niż sięgniemy po nowe rozwiązania. By ułatwić wam to zadanie, razem z Justyną Rokicką spisałyśmy 7 wskazówek na temat tego, czego rodzic nie powinien robić, gdy dochodzi do konfliktów.
1. Nie zachowujemy się agresywnie wobec dzieci: nie krzyczymy, nie straszymy, nie dajemy klapsów! (To mam nadzieję nikomu do głowy nie przychodzi) A także nie stosujemy etykiet typu "ty łobuzie". Takie reakcje musimy zatrzymać w sobie.
2. Nie karzemy dzieci za kłótnie. Przykładowo nie mówimy: "Za karę dziś nie będziesz oglądał bajki".
3. Nie bagatelizujemy konfliktu rzucając: "Nieważne kto zaczął. Nic mnie to nie obchodzi" i nie przechodzimy obojętnie wobec krzywdy i agresji. Ważne, żebyśmy wyrazili swoją niezgodę na krzywdzenie innych osób i byśmy pokierowali sytuacją w bezpieczny sposób.
4. Nie mówimy "ustąp" w stosunku do dziecka starszego bądź bardziej uległego. Żadnego dziecka nie faworyzujemy i nie zmuszamy do przeprosin. Taka postawa rodzicielska jest krzywdząca dla obu stron. W konsekwencji to dziecko, które będzie zmuszane do posłuszeństwa, zacznie tłumić swoje uczucia i potrzeby, wyrastając w przekonaniu, że nie ma prawa o nic walczyć, bo inni są ważniejsi i musi odpuścić ważne dla siebie tematy. Wbrew pozorom to drugie dziecko, któremu się ustępuje, też nie wyrasta na silne. W przyszłości, gdy pojawią się kłopoty, będzie szukało zewnętrznego źródła wsparcia, bo samemu nie będzie w stanie stawić im czoła. Nie będzie także mieć dość siły, żeby się z kimś skonfrontować. Nie rozwinie w sobie odwagi i sprawczości.
5. Nie oceniamy, nie szukamy "prawdy". Gdy emocje opadną, warto posłuchać obu stron. "Stasiu powiedz mi, jak to było z twojej perspektywy" - mówimy. Po wysłuchaniu zaś możemy skomentować słowa dziecka jedynie neutralnym stwierdzeniem np. "Rozumiem, że tak tak to widzisz" i nie dodajemy nic więcej. Potem pytamy drugą stronę: "Aniu, a jak to było u ciebie, co się wydarzyło?". Po wyjaśnieniach drugiego znów powstrzymujemy się od oceny. "Aha, tak wyglądała twoja perspektywa" – możemy powiedzieć.
6. Nie rozstrzygamy, kto miał rację. Po wysłuchaniu każdej pociechy warto podkreślić, że konflikt, jakiego przed chwilą doświadczyli, był trudny dla każdego. "Oboje bardzo to przeżyliście" – można powiedzieć. Zaraz za tym zaś wybrzmieć powinny słowa: "Ja was oboje bardzo kocham, chcę, żeby w naszym domu była zgoda, żebyście się szanowali". Można w tym miejscu przywołać dobre momenty w ich relacji np. jak jedno drugiemu przyniosło cukierka z urodzin koleżanki czy przytuliło, gdy drugie upadło. "To były piękne momenty. Chciałabym, żeby było ich więcej u nas w domu" – warto podkreślić. Dzieciom często po takich słowach przechodzi złość i nienawiść, i same z siebie wracają do wspólnej, zgodnej zabawy.
7. Nie proponujemy pierwsi rozwiązań, wyjścia z patowej sytuacji. "A co teraz możecie dalej zrobić?" - warto wtedy zapytać. Oczywiście nie zawsze się to uda, wszystko zależy od wieku i możliwości dzieci, ale warto próbować i oddawać dzieciom sprawczość, by mogły rozwijać swoje kompetencje.
2 ważne zmiany, które warto wdrożyć, by dzieci były zgodniejsze
Szukając więcej jasnych wskazówek, które mogłyby pomóc rodzicom w ograniczeniu sytuacji zapalnych między dziećmi, Justyna Rokicka znów radzi spojrzeć w kierunku dwóch podstawowych potrzeb, które determinują zachowanie najmłodszych – autonomii i bliskości z rodzicem. Idąc tym tropem radzi, by w miarę możliwości zapewnić dzieciom osobne pokoje.
– W jednym pomieszczeniu dzieci stają się dla siebie rywalami, bo wchodzą sobie w przestrzeń. Wydzielenie oddzielnych pokoi lub osobnego kąta, tak by każdy miał swoje krzesełko lub miejsce do odrabiania lekcji, szafę, gdzie są tylko zabawki tego jednego dziecka, naprawdę się sprawdza – podkreśla ekspertka. – Oddzielny pokój to połowa konfliktów mniej – dodaje.
Drugim patentem jest spędzanie czasu z każdym dzieckiem w konfiguracji jeden na jeden. – Z córką możemy wyjść razem do sklepu, z synem zaś wybrać się na przejażdżkę rowerową. To samo można zrobić w domu – z jednym dzieckiem poczytać ulubioną książeczkę, a z drugim zagrać w planszówkę. W ten sposób nakarmimy ich potrzeby bliskości z rodzicem – radzi ekspertka.
"Nie bójmy się trudnych sytuacji w rodzicielstwie"
Na koniec nasza ekspertka apeluje do rodziców, by nie bali się tych trudnych sytuacji w rodzicielstwie, ponieważ są one wpisane w przebieg rozwoju dzieci. Wierzy przy tym, że w każdym z nas tkwi duża siła i wrażliwość, by dobrze pokierować dziećmi i nastawić je na współpracę.
– Nie ma złotego środka, który sprawi, że dzieci nie będą się kłócić, to jednak co możemy robić, to modelować swoje spojrzenie na konflikt i kierować swoje działania w przyszłość. Jeśli nauczymy dzieci, że mama nie skupia się na szukaniu przyczyny sporu i ustalaniu, kto zaczął, to dzieci będą już wiedzieć, że gdy przyjdzie rodzic, to nastawi ich na współpracę, a nie, że będzie można tu wywalczyć jakąś zemstę. To jest najważniejsze, co możemy dla dzieci zrobić. Jeśli nauczymy się w ten sposób myśleć i działać, jest duża szansa, że te konflikty będą po prostu słabły – podkreśla psycholog.
* Justyna Rokicka, psycholog, psychoterapeutka zawodowo zajmująca się wspieraniem rodziców w ich życiowej roli. Swoją wiedzą dzieli się na instagramowym profilu @godzinadlasiebie, w którym publikuje cenne i co najważniejsze konkretne wskazówki, jak radzić sobie w różnych trudnych rodzicielskich sytuacjach. Nic dziwnego, że obserwuje ją już ponad 125 tys osób. Hasło jej profilu "Od złości do miłości - pomogę Ci zrozumieć Twoje dziecko" nie jest tylko pustą obietnicą, sami się przekonajcie, zerkając w wolnej chwili na ten wartościowy profil.