Spis treści
Zwiększony apetyt u dziecka nie musi być oznaką prawidłowego rozwoju. Może niestety oznaczać również objawy choroby i to poważnej - Zespołu Pradera-Williego. Jeśli wasze dziecko w przeszłości było niejadkiem, a od pewnego czasu ma niepohamowany głód, przyjrzycie mu się dokładnie i na wszelki wypadek skonsultujcie z lekarzem.
Czym się objawia?
- Objawy różnią się w zależności od wieku dziecka. Mamy słabo czują ruchy dziecka w czasie ciąży, po urodzeniu dziecko nie ma chęci do ssania i aż do 2. roku życia w ogóle nie chce jeść. Później ten obraz się odwraca - zaczynają chodzić, mówić i w końcu jeść - mówi prof. nadzw. Robert Śmigiel, genetyk kliniczny i neonatolog.
Bardzo ważne jest, aby po zauważeniu zwiększonego apetytu u dziecka, jak najszybciej udać się do przychodni. - Jeśli w tym momencie lekarz nie rozpozna Zespołu Pradera-Williego, grozi dziecku niebezpieczeństwo nie tylko patologicznej otyłości, ale również objawów psychiatrycznych związanych z uczuciem sytości - tłumaczy prof. nadzw. Robert Śmigiel.
Czytaj także: Brak apetytu lub nadmierny apetyt u dziecka. Jak sobie radzić?
Zespół Pradera-Williego zdarza się raz na 15 tys. urodzeń. Poza zwiększonym apetytem u dziecka charakteryzuje się również obniżonym napięciem mięśni. Dziecko powinno być poddawane rehabilitacji oraz uczęszczać do logopedy lub neurologopedy.
Jakiej opieki wymaga chore dziecko?
Julka ma 8 lat i już ma zwiększony apetyt. - Niestety, Julka nie umie się kontrolować. Mimo że ma świadomość tego, że jest chora i musi uważać na to, co je, to mimo wszystko ta pokusa skosztowania czegoś jest większa - mówi Dorota Katarynczuk-Borowik, mama Julii.
Rodzice mają lodówkę w oddzielonym od kuchni pomieszczeniu, które wieczorami zamykają na klucz. Kontrola posiłków obowiązuje dziewczynkę również w szkole. - Julka chodzi na obiady z nauczycielem wspomagającym, nie idzie z całą grupą, ponieważ można by było jej nie upilnować - tłumaczy Beata Michalak, nauczycielka Julii.
Choroba dotyka całą rodzinę
Zespół Pradera-Williego, podobnie jak inne genetyczne choroby, dotyka wszystkich najbliższych. W tej chwili w Polsce żyje około 200 osób z rozpoznaną chorobą. Żadna z nich, mimo że niektóre od dawna są dorosłe, nie jest w stanie się usamodzielnić.
- W Niemczech istnieją specjalne ośrodki, w których ci dorośli ludzie mogą żyć i pracować. Domy są przystosowane tylko dla tych chorych, ograniczony jest w nich dostęp do jedzenia. U nas nie ma takich ośrodków, a w domach opieki każdy ma dostęp do lodówki - mówi mama Julii.
x-news