Zapowiedź zniesienia obowiązkowych prac domowych podlegających ocenie wywołała ożywioną społeczną dyskusję. Wielu nauczycieli miało świadomość tego, że często to rodzice odrabiają prace domowe za uczniów. Sami rodzice udzielający się na grupach internetowych nie kryją, że spadł im kamień z serca - w końcu rodziny odzyskają swój wolny czas.
Zwolennicy zmiany przekonują, że dzieci mają prawo do odpoczynku po szkole, tak samo jak dorośli po pracy, a materiał powinien być przerabiany na lekcji, a nie w domu. Przeciwnicy – w tym nauczyciele – wskazują na wady zniesienia prac domowych na ocenę.
Minął pierwszy tydzień bez prac domowych. Jak podsumowuje ten czas Radosław Potrac, uhonorowany tytułem Nauczyciela Roku 2023?
Spis treści
- Pierwszy tydzień bez prac domowych
- "Mniej stresu, mniej napięcia, mniej poczucia przymusu"
- Nowe wyzwania przed nauczycielami i uczniami
Pierwszy tydzień bez prac domowych
O refleksję i małe podsumowanie wprowadzonych z początkiem kwietnia zmian poprosiliśmy nauczyciela Radosława Potraca, uhonorowanego tytułem Nauczyciel Roku 2023. Pedagog, który na co dzień pracuje z uczniami w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 30 im. Powstańców 1863 r. w Warszawie twierdzi, że z punktu widzenia pracy nauczycieli, zmiana nie jest aż tak widoczna.
− Minął tydzień od wejścia w życie rozporządzenia MEN o zmianach w podejściu do prac domowych. Może pojawiło się więcej wspólnej z uczniami i rodzicami refleksji nad sensem konkretnych prac zadawanych do domu, ale w naszej codziennej pracy, u nas akurat, nie zmieniło się zbyt wiele – przyznaje nauczyciel, ale zaznacza, że to kwestia szkoły i wcześniejszego podejścia nauczycieli.
– Nauczyciele, z którymi pracuję, zadawali z sensem – po tej stronie niemal nie ma zmian. Może poza brakiem wpisywania ocen z prac domowych do dziennika. Skończyły się także nieprzygotowania, bo przestały dotyczyć obszaru, dla którego zostały stworzone. Rodzice mają przez to mniej informacji zwrotnych, dzięki którym mogli w sposób bardziej konsekwentny kontrolować pracę dzieci (te czasem potrafiły w domu powiedzieć, że nic nie ma do zrobienia, a nieprzygotowanie było formą informacji o zaangażowaniu w pracę samodzielną) − mówi Radosław Potrac w rozmowie z MjakMama.pl.
"Mniej stresu, mniej napięcia, mniej poczucia przymusu"
Jak możemy się domyślać, dużą zmianę odczuli za to uczniowie. To w końcu oni po powrocie ze szkoły spędzali czas na rozwiązywaniu zadań i tworzeniu dłuższych form pisemnych, a to wszystko ze świadomością, że za swoją pracę zostaną ocenieni. Dziś, jeśli już wykonują taką pracę w domu, robią to nie dlatego, że muszą, ale dlatego że chcą i mogą. Pedagog dostrzega, że zyskali oni więcej swobody, co przekłada się także na pracę na lekcji.
− Najbardziej różnicę zauważają uczniowie, dla nich ta zmiana to przede wszystkim zmiana emocjonalna. Ich interpretacja przepisów pozwala spojrzeć na „brak obowiązkowych prac domowych” z „boku”. Mniej stresu, mniej napięcia, mniej poczucia przymusu – co dla mnie przekłada się na większą swobodę w klasie, poprawione relacje, więcej okazji do wspólnych dyskusji – także tych, związanych z przyszłością i oczekiwaniami związanymi z przyszłym zawodem i karierą zawodową. Mamy więcej okazji do rozmów o wzajemnym uczeniu się, wartości wsparcia koleżeńskiego, edukacji rówieśniczej, poznawaniu swoich oczekiwań – refleksji i dyskusji − dodaje nauczyciel.
Nowe wyzwania przed nauczycielami i uczniami
Nauczyciel Roku 2023 wskazuje przy tym na to, że jest też druga strona medalu. W tym, co jedni postrzegają za krok milowy naprzód, warto zauważyć również niedostrzeganą przez wielu wadę.
− Zniesienie obowiązku prac domowych w określonych obszarach stworzyło obszar „luzu” – odbierając jednocześnie jedno z narzędzi motywacyjnych – zarówno rodziców i nauczycieli. „Obowiązek” i możliwość oceniania w środowiskach zaniedbywanych wieloletnio kulturowo – były zewnętrznym motywatorem do podejmowania jakichkolwiek wysiłków – by pracę wykonać. Oczywiście, jedni wykonywali ją samodzielnie, inni dokonywali spisania z internetu – lub z wykorzystaniem AI. Można przedstawiać masę argumentów „za” i „przeciw” – ale faktem jest, że rodzice i nauczyciele to narzędzie utracili. Wymaga to twórczej zmiany podejścia do kwestii uczenia i uczenia się oraz wychowania – w postaci zwiększenia wysiłków obu grup, dla dobra dzieci. Jednak to właśnie wysiłek, opuszczanie strefy komfortu – jest gwarantem sukcesu. W chwili obecnej największy wysiłek ponoszą nauczyciele i rodzice − zauważa Radosław Potrac.
Pedagog uważa, że zanim nauczyciele i uczniowie wypracują nowy, efektywny system pracy, musi minąć więcej czasu. Jest jednak dobrej myśli i wierzy w to, że da się zmotywować młodych ludzi do zdobywania wiedzy i odkrywania pasji w nauce niezależnie od tego, czy ten wysiłek zostanie oceniony w dzienniku.
− Mam nadzieję, że jak się sytuacja unormuje, minie trochę czasu, będzie widać więcej efektów przyjętej zmiany. Z nadzieją na odpowiedzialność, dojrzałość i świadomość młodych ludzi – oraz gotowość na zmiany dorosłych − dodaje nauczyciel.
A co Wy sądzicie o szkole bez obowiązkowych prac domowych? Uważacie, że ta zmiana wyjdzie na dobre Wam, Waszym dzieciom i nauczycielom?
Czytaj też: Zakaz telefonów w szkole? Ministra Nowacka postawiła sprawę jasno