Narzekania na polską edukację nie są bezpodstawne, a żart o zadaniu na maturze, które ze skomplikowanego działania matematycznego o ściętych drzewach z biegiem lat zamienia się w polecenie: "Pokoloruj drwala" staje się coraz mniej śmieszny. Dzieci nie potrafią obliczać najprostszych przykładów matematycznych, nie mają wiedzy ogólnej o świecie, nie czytają lektur, bo są nimi znudzone - w końcu w "Pustyni i w puszczy" ma 500 stron z przewagą nikogo nie interesujących opisów przyrody, a bohaterowie "Dzieci z Bullerbyn" mają tak trudne imiona, że drugoklasiści nie są w stanie ich zapamiętać i odróżnić.
Szkoła nie daje rady?
Jest coraz gorzej, zwłaszcza jeśli porównuje się to z edukacją sprzed lat. Weźmy za przykład "Madame", autobiograficzną powieść Antoniego Libery, której akcja toczy się w środowisku warszawskiego liceum w latach 60-tych. Uczniowie szkoły studiują łacińskie teksty starożytnych autorów, posługują się perfekt obcymi językami, czytają lektury, o których współczesny licealista nawet nie słyszał. To nie fikcja literacka, ale prawdziwy stan edukacji powojennej Polski. Czy obecni uczniowie osiągną kiedykolwiek ten poziom? Wydaje mi się, że nie. Ale czy to wina tylko i wyłącznie szkoły? Polacy nie są zgodni. W czasie dyskusji pod informacją o poziomie wiedzy matematycznej polskich uczniów rozgorzała dyskusja, którą doskonale podsumowuje zdanie jednego z komentujących: "Może by tak jednak spiąć i się uczyć?".
Czytaj również: Rodzice odrabiają prace domowe i startują w konkursach. "To sytuacja absurdalna" - alarmują eksperci
Co zrobić, gdy dziecko nie chce się uczyć? Oto proste sposoby
Nic nie robią, to i niczego nie potrafią
Wszystko przez artykuł, a raczej informację prasową, zamieszczoną na Twitterze przez portal antyweb.pl, która pokazuje dane zebrane przez jedną z platform internetowych służących do nauki matematyki z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Według niej, "aż 76% uczniów polskich szkół kojarzy matematykę z tak negatywnymi odczuciami, jak znudzenie, zniechęcenie, stres, rezygnacja i wysiłek. To właśnie z tego powodu aż 60% uczniów ocenia swoje kompetencje matematyczne nisko albo bardzo nisko" - czytamy w komunikacie.
Pod tweettem pojawiły się natychmiast komentarze. Jeden z mężczyzn napisał: "Dawałem korepetycje z matematyki. Chłopak w 5 klasie miał problem z zamianą jednostek. Przychodzę, komputer włączony, w czasie lekcji też i cały czas zerkał na monitor. Mimo próśb komputer dalej włączony... reakcja matki? Żadna. Praca domowa: 20 przykładów z zamiany jednostek. Każdy przykład miał swój odpowiednik nawet w tej samej kolejności na zajęciach. Praca nie zrobiona. Standardowo "nie umiałem" poparte czystą kartką nawet bez przepisanego jednego przykładu. Znowu akcja z komputerem, znowu brak reakcji matki... Może by tak jednak spiąć i się uczyć" - pyta retorycznie korepetytor.
"System systemem, ale te dzieci teraz to też jest masakra. Pokolenie leniwców które mają podane wszystko na tacy. Ciężkie czasy będziemy mieli..." - skomentował inny mężczyzna posługujący się nickiem @El Viernes Waldemar.
"Moja matka uczy 1-3 i sama przyznaje, że jest przepaść. Zdarzają się jednostki wybitne, zdarzają się dramatyczny, ale ten środkowy przedział co 3 lata przychodzi coraz mniej ogarnięty" - pisze kolejny internauta.
Czy faktycznie dzisiejsza młodzież się nie uczy czy to jednak wina systemu? Na pewno niebagatelną rolę pełni również uzależnienie młodzieży i dzieci od ekranów i tzw. autyzm wirtualny. Wielu komentujących nie zgadza się z krytyką młodzieży i odpowiedzialnością za słabe wyniki w nauce winią przeładowanie materiałem, nastawienie na konkursy i rankingi. Wskazywali m.in. na system edukacji w Finlandii, gdzie jest zakaz korepetycji.