Część osób uważa, że dzisiejsze dzieci są roszczeniowe, źle wychowane i nie potrafią dostosować się do obowiązujących zasad. Od razu pod artykułami dotyczącymi propozycji zmian dotyczących wymagań szkolnych pojawiają się komentarze, w których nie brakuje argumentów w stylu „dzieci nigdy nie miały lepiej”.
Ci, którzy uważają, że jedynym obowiązkiem współczesnych dzieci jest nauka sugerując, że jest to „tylko” nauka rzadko mają pojęcie o tym, jak ona wygląda. Polski system edukacji wciąż ukierunkowany jest głównie na weryfikację wiedzy i ocenianie jej w skali od 1 do 6.
Choć uczniowie szkół podstawowych nie mają już obowiązkowych prac domowych, ich plan dnia wypełniony jest po brzegi kartkówkami i sprawdzianami.
„Potrzeby rozwojowe dzieci to nie fanaberie”
Dr Marzena Żylińska przekonuje, że wciąż spotyka się z opinią ze strony dorosłych, którzy uważają, że dziś dzieci mają łatwiej niż poprzednie pokolenia. Postanowiła sprawdzić, czy potrzeby rozwojowe dzieci są dziś zaspokajane.
Jak wynika z przeanalizowania tych kluczowych potrzeb, do których zalicza się potrzebę bezpieczeństwa, potrzebę kontaktu emocjonalnego i przynależności, ruchu, akceptacji, samorealizacji i samodzielnego, autonomicznego działania, zabawy czy odpoczynku i relaksu, niekoniecznie tak jest.
Trudno mówić o zaspokojeniu potrzeby bezpieczeństwa, gdy uczeń ma kilka sprawdzianów i kartkówek w ciągu tygodnia czy kontaktu emocjonalnego i przynależności, gdzie dzieci w klasie raczej ze sobą rywalizują niż wzajemnie ze sobą współpracują i pomagają sobie.
Dlaczego tak wielu dorosłych traktuje rozwojowe potrzeby dzieci jak fanaberie?
- pyta dr Marzena Żylińska.
„Ukrzesłowiliśmy dzieci”
Inicjatorka „Budzącej się szkoły” zauważa, że wiele osób wierzy w to, że nauka powinna odbywać się tak, jak ma to dziś miejsce, czyli w szkolnych ławkach. Dzieci przez całą lekcję siedzą więc na swoich miejscach, co już sprawia, że mają trudności ze skupieniem na tym, o czym mówi nauczyciel.
Gdybyśmy tylko chcieli spojrzeć na te potrzeby rozwojowe jako na coś obiektywnego, to wszystko by się zmieniło
- dodaje dr Marzena Żylińska.
Ekspertka przekonuje, że gdy dzieci będą mogły się ruszać, 90% ich szkolnych problemów zniknie. Do tego jednak potrzebna jest zmiana myślenia i zreformowanie systemu nauczania. Wydaje się, że istotniejsze niż podstawa programowa jest podejście nauczycieli do oceniania, przekazywania wiedzy i zauważenie, że dziecka nie da się upchać w ramy, bo każde jest inne.