„Nigdy dzieci nie miały lepiej”. Obecnemu pokoleniu wcale nie jest łatwiej niż ich rodzicom

2024-09-20 13:17

Dr Marzena Żylińska, inicjatorka ruchu „Budząca się szkoła” podkreśla, jak ważne jest indywidualne podejście do ucznia i zrozumienie tego, z jakimi trudnościami mierzą się współczesne dzieci. Rozprawia się z mitem o tym, że „nigdy dzieci nie miały lepiej”.

„Nigdy dzieci nie miały lepiej”. Obecnemu pokoleniu wcale nie jest łatwiej niż ich rodzicom

i

Autor: Getty images/ Screen TikTok @marzenazylinska „Nigdy dzieci nie miały lepiej”. Obecnemu pokoleniu wcale nie jest łatwiej niż ich rodzicom

Część osób uważa, że dzisiejsze dzieci są roszczeniowe, źle wychowane i nie potrafią dostosować się do obowiązujących zasad. Od razu pod artykułami dotyczącymi propozycji zmian dotyczących wymagań szkolnych pojawiają się komentarze, w których nie brakuje argumentów w stylu „dzieci nigdy nie miały lepiej”.

Ci, którzy uważają, że jedynym obowiązkiem współczesnych dzieci jest nauka sugerując, że jest to „tylko” nauka rzadko mają pojęcie o tym, jak ona wygląda. Polski system edukacji wciąż ukierunkowany jest głównie na weryfikację wiedzy i ocenianie jej w skali od 1 do 6.

Choć uczniowie szkół podstawowych nie mają już obowiązkowych prac domowych, ich plan dnia wypełniony jest po brzegi kartkówkami i sprawdzianami.

Hejt w przedszkolu i szkole - Plac Zabaw odc. 1

„Potrzeby rozwojowe dzieci to nie fanaberie”

Dr Marzena Żylińska przekonuje, że wciąż spotyka się z opinią ze strony dorosłych, którzy uważają, że dziś dzieci mają łatwiej niż poprzednie pokolenia. Postanowiła sprawdzić, czy potrzeby rozwojowe dzieci są dziś zaspokajane.

Jak wynika z przeanalizowania tych kluczowych potrzeb, do których zalicza się potrzebę bezpieczeństwa, potrzebę kontaktu emocjonalnego i przynależności, ruchu, akceptacji, samorealizacji i samodzielnego, autonomicznego działania, zabawy czy odpoczynku i relaksu, niekoniecznie tak jest.

Trudno mówić o zaspokojeniu potrzeby bezpieczeństwa, gdy uczeń ma kilka sprawdzianów i kartkówek w ciągu tygodnia czy kontaktu emocjonalnego i przynależności, gdzie dzieci w klasie raczej ze sobą rywalizują niż wzajemnie ze sobą współpracują i pomagają sobie.

Dlaczego tak wielu dorosłych traktuje rozwojowe potrzeby dzieci jak fanaberie?

- pyta dr Marzena Żylińska.

„Ukrzesłowiliśmy dzieci”

Inicjatorka „Budzącej się szkoły” zauważa, że wiele osób wierzy w to, że nauka powinna odbywać się tak, jak ma to dziś miejsce, czyli w szkolnych ławkach. Dzieci przez całą lekcję siedzą więc na swoich miejscach, co już sprawia, że mają trudności ze skupieniem na tym, o czym mówi nauczyciel.

Gdybyśmy tylko chcieli spojrzeć na te potrzeby rozwojowe jako na coś obiektywnego, to wszystko by się zmieniło

- dodaje dr Marzena Żylińska.

Ekspertka przekonuje, że gdy dzieci będą mogły się ruszać, 90% ich szkolnych problemów zniknie. Do tego jednak potrzebna jest zmiana myślenia i zreformowanie systemu nauczania. Wydaje się, że istotniejsze niż podstawa programowa jest podejście nauczycieli do oceniania, przekazywania wiedzy i zauważenie, że dziecka nie da się upchać w ramy, bo każde jest inne.

W tym quizie matematycznym komplet zdobędą nieliczni. Poradzisz sobie?

Pytanie 1 z 11
Prawidłowy wynik to:
Zadanie matematyczne