Spis treści
- Wiem, że na rzeczy, o których marzy dziecko, mnie nie stać
- Nie kupię córce drogich przyborów szkolnych
Już wiadomo, że wyprawka szkolna 2021 ma być jeszcze droższa niż rok temu. Jednak procentowa podwyżka nic nie mówi, zwłaszcza w kontekście 300 plus na wyprawkę szkolną, którego kwota przecież nie urosła.
Większość wydatków pójdzie z kieszeni rodziców. Na ten problem zwraca uwagę Małgorzata, mama uczennicy szkoły podstawowej, ale na rosnące wydatki skarży się wielu rodziców.
Tymczasem już sama wyprawka do zerówki może uderzyć po kieszeni. Na liście wyprawki szkolnej znajdują się nie tylko przybory takie jak bloki, farby czy bibuły, lecz także dodatkowe, często drogie pozycje. To m.in. strój gimnastyczny, obuwie na zmianę, bidon, plecak.
Pozostała część tekstu pod materiałem wideo
Czytaj także: Zmiana szkoły - czy to dobre rozwiązanie problemów?
Wiem, że na rzeczy, o których marzy dziecko, mnie nie stać
"Syty głodnego nie zrozumie" - tak można podsumować dylematy, z którymi mierzę się co roku. Moja córka idzie do 3. klasy szkoły podstawowej.
Największą część wydatków stanowią ubrania. Jeszcze przed wakacjami zapowiedziałam córce, że niestety na wrzesień nie kupimy nowego plecaka. Stary jest jeszcze w dobrym stanie, bo chociaż kupiony do I klasy, w ubiegłym - z racji pandemii - nie był zbyt długo używany.
Jednak obuwie na zmianę kupić trzeba, a jeśli wyrośnie, w ciągu roku kupię kolejną parę. Strój gimnastyczny, ubrania, bo przecież córka ciągle rośnie, a jakość jest taka, że i tak długo nie służą.
Już w podstawówce zaczyna się wyścig i porównywanie, kto ma lepszy piórnik, ciuchy, przybory szkolne. Chociaż staram się uczyć dziecko, że pieniądze nie są najważniejsze i metka nie ma żadnego znaczenia, wiem, jak okrutni bywają rówieśnicy. Śmieją się z tych, których rodziców nie stać na markowe ubrania.
Czytaj także: Syndrom FOMO - czym jest i jak chronić przed nim dziecko?
Nie kupię córce drogich przyborów szkolnych
Na szkolnej liście wyprawkowej znajduje się m.in. pióro na naboje. Mam wrażenie, że to zbędny zakup, tym bardziej, że oprócz tego trzeba kupić zwykłe długopisy, ołówki i całą masę przyborów na zajęcia plastyczne i techniczne.
Może wydatek paru złotych dla innego rodzica wydaje się śmieszny, ale jak zsumuje się to wszystko do kupy, to w moim przypadku zakup wyprawki pochłania połowę wypłaty. I to pod warunkiem, że kupujemy tylko produkty z listy i to raczej te najtańsze.
Sklepowe półki uginają się pod ciężarem przyborów do szkoły. Sama pamiętam, jak byłam mała i chciałam mieć pachnącą gumkę do ścierania, przekładaną kredkę, ale moi rodzice uważali, że to fanaberia i zbędny wydatek.
Dzisiaj ich rozumiem. Podczas zakupów szkolnych serce mi się kraje, kiedy wiem, że i ja muszę swojemu dziecku odmówić kupna rzeczy, o które tak bardzo prosi.
Wiem, że jej koleżanki będą mogły pochwalić się wieloma rzeczami, na które mnie nie stać. Jestem zła na wszystko: na system, w którym wychowujemy dzieci w istnym wyścigu szczurów, na producentów gadżetów dla dzieci, którzy zarabiają na tym, że dzieci chcą mieć to, co firmowane bohaterem bajki czy idolem, na inne dzieci, które śmieją się z biedniejszych od siebie, na szkołę, która pozwala na takie zachowanie.
Czytaj także: Jak przygotować dziecko do szkoły? Wywiad z psychologiem