Z początkiem roku szkolnego 2015/2016 weszło w życie rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Zasady sporządzania i sprzedawania jedzenia w szkole bardzo się zmieniły. Właściciele sklepików nie mogą już sprzedawać słodyczy i napojów gazowanych, a w oferowanych przez nich kanapkach nie może się np. znaleźć ani odrobina majonezu. Zmiany dotyczą też stołówek szkolnych: nie podaje się już w nich dań z cukrem, solą, napoje również nie są słodzone, a każdemu posiłkowi musi towarzyszyć porcja owoców i warzyw. Choć Ministerstwo Edukacji Narodowej samo takie wytyczne wprowadziło, dziś, po prostestach uczniów i rodziców, podchodzi do nich bardziej elastycznie i w postaci minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej obiecuje zmiany w kwestii jedzenia w szkole.
>>Przeczytaj również o reakcji dzieci i rodziców na zmiany wprowadzone w stołówkach szkolnych>>
Jedzenie w szkole: jakie zmiany obiecuje minister edukacji?
Pani minister w "Kontrwywiadzie RMF FM" zapowiedziała, że udało jej się wynegocjować z ministrem zdrowia powrót do szkół drożdżówek. Co więcej, w placówkach miałyby się również pojawić: kawa oraz sól. Wspomnienie o pierwszym produkcie stanowi zapewne ukłon w stronę młodzieży ponadgimnazjalnej - uczniowie ostatnich klas tego typu szkół protestowali przeciwko rozporządzeniu MEN w kwestii jedzenia w szkole, zaznaczając, że są już przecież dorośli i powinni mieć prawo kupić sobie kawę. Nie mniej ważna jest kwestia soli - ta z kolei najbardziej doskwiera najmłodszym - dzieci nie chcą jeść obiadów podawanych w szkolnych stołówkach, które nie są niczym przyprawione. Przyzwyczajone do stosowania soli w domu, niechętnie i opornie przekonują się do mdłych dań. Doszło nawet do tego, że niektórym dzieciom rodzice pakują sól do plecaka, by po kryjomu sobie jedzenie w szkole przyprawiały. Do podobnych praktyk - własnoręcznego i potajemnego doprawiania - przyznają się sami nauczyciele, którzy korzystają ze stołówek.
>>Przeczytaj również, jak szkoły radzą sobie z coraz większą liczbą uczniów!>>
Jedzenie w szkole: rozmowy trwają
Minister Kluzik-Rostkowska zapowiedziała, że do rozmów z ministrem zdrowia powróci po 6 października. Dlaczego właśnie wtedy? Pani minister już wcześniej wysłała do wszystkich dyrektorów szkół i przedszkoli list, w którym prosiła o przysyłanie do końca września swoich uwag i opisania przeszkód, na jakie napotkali w związku z wprowadzeniem rozporządzenia o jedzeniu w szkole. Kluzik-Rostkowska dodała również, że kwestia nie jest taka prosta i należy na nią spojrzeć z wielu stron. Przede wszystkim, docierają do niej również pozytywne opinie o zmianach wprowadzonych 1 września 2015 roku. Jednak słyszała także, że dzieci, z powodu zbyt małej ilości soli, w ogóle przestały jeść w szkole ziemniaki. Po 6 października wraca do stołu razem z ministrem zdrowia Marianem Zembalą. Szefowa MEN zaznaczyła jednak, że chociaż może być mowa o pewnych zmianach, chipsy na pewno nie powrócą. Na koniec zaznaczyła, że ministerstwo zdaje sobie sprawę, że trzeba trochę "wyluzować".
>>Przeczytaj również, jaki inne zmiany wprowadzono w szkołach w roku szkolnym 2015/2016>>
Jedzenie w szkole: problemy z wprowadzeniem reformy
Zmiany, które zostały wprowadzone w sprawie jedzenia w szkole dzięki wspólnym wysiłkom Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Edukacji Narodowej miały przynieść zmiany w żywieniu najmłodszych Polaków. A rzeczywiście jest co zmieniać. Jak zauważył prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia, na konferencji zorganizowanej właśnie przez Instytut, aż 80 procent dzieci w wieku szkolnym nie odżywia się prawidłowo, 22 procent dzieci w wieku 9-18 lat ma nadmierną masę ciała, a 8 procent - niedowagę. W diecie dzieci znajduje się za dużo cukru, soli i tłuszczu, za to brakuje w niej witamin C, D i E, kwasu foliowego, cynku, żelaza, magnezu. Stąd pomysł na wdrożenie odpowiednich rozwiązań w szkołach i przedszkolach. Rozwiązanie spotkało się jednak z wieloma głosami krytyki (choć wielu ekspertów je pochwala), zwłaszcza ze strony samych zainteresowanych: uczniów. Pozostaje więc czekać, by przekonać się, jak zakończą się próby kompromisu w kwestii jedzenia w szkole.