Przymiarki MEN mają być chybione z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że stracą na tym uczniowie, którzy będą mieli mniej lekcji z przedmiotów, które poszerzają horyzonty. Po drugie - jeśli ministerstwo zdecyduje się na ten krok, pogorszy sytuację nauczycieli fizyki i chemii...
Nauczyciel fizyki: „Najmłodsze pokolenie rzadko patrzy w niebo”
Piotr Kędroń jest nauczycielem fizyki, dyrektorem SP nr 1 w Głuchołazach i zdecydowanym przeciwnikiem planowanych zmian. Z niepokojem myśli o zmianach, które mogą nastąpić jeśli chodzi o godziny lekcyjne przeznaczone na edukację przyrodniczą.
W mojej ocenie, jako fizyka, te zmiany to tragedia. Obawiam się, że za kilka lat odnotujemy niepowetowane straty edukacyjne. Tu nie chodzi tylko o okrojenie fizyki z czterech do trzech godzin, ale także o rozkład godzin w klasach VII i VIII
- mówi na łamach Głosu Nauczycielskiego.
Fizyk nie ukrywa, że mogą nastąpić poważne trudności z realizacją materiału. Tym bardziej, że w przypadku jego przedmiotu w grę wchodzą doświadczenia, dzięki którym łatwiej zrozumieć chociażby zjawisko grawitacji i innych pojęć. I że najmłodsze pokolenie ma dużo mniejsze pojęcie o podstawowych zjawiskach przyrodniczych:
90 proc. dzieci myśli, że księżyc to jest gwiazda. Wiedza o ruchu planet też jest prawie żadna, bo nie ma na to czasu. Najmłodsze pokolenia rzadko spoglądają w niebo. Nie muszę mówić, że to się kłóci z tymi wszystkimi zapowiedziami o naszej obecności w kosmosie.
Te zmiany nie pomogą nauczycielom
Piort Kędroń ma też poważne obawy jeśli chodzi o skutki planowanych zmian dla nauczycieli.
Zmniejszając liczbę godzin z fizyki i chemii, wcale nie zniwelujemy problemu związanego z wakatami, wręcz przeciwnie, pogorszymy tylko sytuację tych fizyków i chemików, którzy już są i dojeżdżają do trzech, czterech szkół.
- nie kryje dyrektor. Podobnie jak tego, że sam coraz częściej zastanawia się nad tym, by szukać pracy poza szkolnictwem.

Polecany artykuł: