Lisa Robertson jest emerytowaną nauczycielką z Wielkiej Brytanii. Kiedy skończyła swoją karierę zawodową, postanowiła napisać list do rodziców. Nie przebierając w słowach, wyznała, co tak naprawdę odpowiada za problemy systemu edukacji. Wbrew pozorom nie wymieniła przeciążonej podstawy programowej, zbyt wielu prac domowych, oceniania w skali od 1 do 6 i ciągłego weryfikowania wiedzy uczniów niezliczonymi sprawdzianami i kartkówkami.
Według niej największym problemem są rodzice.
Zobacz także: Tak nauczycielka oceniła zadanie ucznia. „Stara się udowodnić uczniom, że czegoś nie potrafią”
„Rodzice są problemem”
List nauczycielki został opublikowany w mediach społecznościowych. Ostatnio pojawił się na Facebooku @Daily News Britain. Można go przeczytać w oryginale również na Facebooku @TonyFlowers, gdzie pod postem pojawiły się tysiące komentarzy.
Nauczycielka w swoim liście podkreśla, że ma dość osób, które niczego nie wiedzą o szkołach publicznych. Nie mają wręcz pojęcia, jak można naprawić system edukacji.
Otwarcie wyznaje, że to nie nauczyciele stanowią największy problem.
„Rodzice są problemem! Nie uczą swoich dzieci manier, szacunku, a nawet ogólnej wiedzy o tym, jak dogadać się z innymi” – wymienia w liście.
Ponadto zwraca uwagę, że dzieci przychodzą do szkoły nieprzygotowani. Nie mają podstawowego wyposażenia piórnika, ale za to ich buty są warte więcej, niż cały ubiór nauczyciela.
„To nie szkoły zawodzą”
Emerytowana nauczycielka pyta rodziców, czy przychodzą na Dni Otwarte? To przecież podczas nich rodzic może mieć regularny kontakt z nauczycielami, porozmawiać z nimi i upewnić się, że dziecko jest przygotowane do lekcji.
„Czy regularnie rozmawiają z nauczycielami? Czy upewniają się, że ich dzieci są przygotowane, mając niezbędne zapasy? Czy upewniają się, że ich dzieci odrabiają lekcje? Mają działające numery telefonów? Czy uczniowie robią notatki na zajęciach? Odrabiają pracę domową? Czy uczniowie słuchają na zajęciach czy raczej są źródłem zakłóceń w zajęciach?” – punktuje.
Zdaniem nauczycielki to nie szkoły zawodzą, ale właśnie rodzice. Podkreśla, że nauczyciel nie może wykonywać zarówno swojej pracy, jak i obowiązków rodziców.
„Dopóki rodzic nie wkroczy i nie wykona swojej pracy, nic się nie poprawi!” – tłumaczy Lisa.
Internauci przyklaskują
Wbrew tak brutalnej ocenie, list kobiety nie spotkał się z samymi negatywnymi ocenami. Wśród komentarzy pojawiły się oklaski, całkowicie zgadzając się ze stanowiskiem emerytowanej nauczycielki.
„Dobrze powiedziane. Zbyt wielu rodziców chce być dzisiaj przyjacielem dla swojego dziecka. Nie wymagają zbyt wiele” – napisał jeden z internautów.
„Zgadzam się. Coraz więcej oczekuje się od szkół i nauczycieli, którzy muszą wychowywać, uczyć manier, chronić, pielęgnować i karmić, a także uczyć” – wyznała inna internautka.
„Niektórzy rodzice bardziej dbają o to, jak ich dzieci się ubierają, niż o to, czego się uczą” – przyznała inna.
W komentarzach pojawiły się jednak głosy, że nie wszyscy rodzice mają takie podejście.
„Jest wielu dobrych rodziców, którzy zasługują na uznanie. Rodzicielstwo to ciężka praca” – napisała jedna z internautek.
Czytaj także: Ośmiolatek się postarał, nauczycielka nie doceniła. Burza pod zdjęciem wypracowania
Sfrustrowana nauczycielka pochwaliła się pensją. "Odechciewa się w tym kraju pracować"