"Dziecko na samą myśl o lekcji zaczyna wymiotować". Nauczycielka z Poznania gnębi uczniów?

2024-01-09 12:33

Rodzice uczniów jednej z poznańskich szkół twierdzą, że praktycznie od początku roku jedna z nauczycielek uprzykrza życie ich dzieciom, poniżając je i pracując jedynie z garstką tych, którzy rozumieją materiał. Szkoła czeka na oficjalne pismo w tej sprawie.

Nauczycielka od miesięcy gnębi uczniów? Dziecko na samą myśl o lekcji zaczyna wymiotować

i

Autor: Getty Images Nauczycielka od miesięcy gnębi uczniów? "Dziecko na samą myśl o lekcji zaczyna wymiotować"

W jednej z poznańskich szkół trwa impas, którego powodem ma być zachowanie nauczycielki. Rodzice dzieci uczęszczających do prywatnej szkoły wielokrotnie słyszeli od swoich latorośli o metodach stosowanych przez pedagożkę. Na porządku dziennym mają być krzyki, wyśmiewanie, poniżanie uczniów.

Rodzice uczniów informowali o sprawie dyrekcję i choć odbyło się w tej sprawie zebranie, a z nauczycielką przeprowadzono rozmowę dyscyplinującą, sytuacja nie uległa poprawie. Wreszcie postanowiono problem nagłośnić, licząc na to, że tylko tak uda się skutecznie przerwać gnębienie dzieci, jak wprost określono zachowanie nauczycielki.

Spis treści

  1. Rodzice piszą do redakcji
  2. "Pani pracuje z 4-5 dziećmi, które rozumieją materiał"
  3. Dyrekcja rozkłada ręce, prosi o oficjalne pismo
Dyrektor szkoły: Nauczyciele uciekają ze szkół publicznych!

Rodzice piszą do redakcji

Temat pojawił się w mediach za sprawą listu wysłanego do redakcji "Głosu Wielkopolskiego", a którego tytuł brzmiał: "Nauczycielka gnębiąca uczniów". Redakcja przekazuje, że telefonicznie skontaktowała się z rodzicami, którzy mówią wprost, dlaczego zdecydowali się na taki krok.

Przysłowiową czarę goryczy miała przelać sytuacja, która wydarzyła się całkiem niedawno, choć uwagę na niepokojące zachowanie nauczycielki rodzice zwracają już od jesieni.

"Nauczycielka zapytała się dzieci jakie szkoły podstawowe ukończyły, kiedy usłyszała odpowiedź, stwierdziła, że to są chyba szkoły specjalne" - powiedziała jedna z matek cytowana przez redakcję GW.

To nie pierwszy komentarz w podobnym stylu. Nauczycielka pracuje w szkole od września 2023 roku i zdążyła już zrazić do siebie wielu uczniów. Ich rodzice przekonują, że skutecznie odstrasza ich pociechy od nauki, a dzieci mają się bać chodzić do szkoły.

"Dziecko na samą myśl o lekcji zaczyna wymiotować, gdyż niejednokrotnie była doprowadzona do płaczu" - przekazują rodzice uczennicy, która pojawiła się w szkole po miesiącu nieobecności spowodowanej pobytem w szpitalu. Choć szkoła zapewniała, że dziewczynka dostanie więcej czasu na nadrobienie zaległości, praktycznie "na dzień dobry" musiała pisać kartkówkę, w dodatku nauczycielka krzyczała na nią.

Czytaj też: Bez pomocy rodziców „dzieci nie ogarniają” już w 4. klasie. „Kultura zapier**lu”

"Pani pracuje z 4-5 dziećmi, które rozumieją materiał"

Problemem są także oceny uczniów, bo jak wskazują rodzice, nauczycielka nie chce tracić czasu na wytłumaczenie materiału. Odsyła ich, aby "sprawdzili sobie na YouTube" i więcej "się do niej nie odzywali". Ich zdaniem nauczycielka de facto pracuje więc z garstką uczniów, którzy dobrze opanowali materiał, innym nie poświęcając swojej uwagi ani czasu.

Czasu nauczycielka ma nie znajdować także dla rodziców, którzy chcieliby omówić problemy. Już na wstępie ma ich raczyć uwagami, jakoby miała "ważniejsze" rzeczy na głowie. Rodzice wskazują również, że nauczycielka nie zważa na zalecenia z poradni psychologiczno-pedagogicznych odnośnie dysfunkcji części uczniów. Efekty jej metod nauczania mają być widoczne w dzienniku.

"Na 3 klasy, które naucza, około 60 uczniów jest zagrożonych. Rodzice oraz uczniowie zgłaszają dyrekcji nieprawidłowości, jednak jest to zamiatane pod dywan" - czytamy w cytatach opublikowanych przez redakcję GW.

Dyrekcja rozkłada ręce, prosi o oficjalne pismo

Nie pomogła rozmowa dyscyplinująca, która została przeprowadzona. Miała ona związek z licznymi skargami podnoszonymi przez uczniów i rodziców. 19 grudnia ubiegłego roku odbyło się nawet spotkanie z rodzicami, jednak ono także nie rozwiązało problemu. Szkoła jest świadoma zarzutów, jednak prosi o oficjalne pismo.

"Rodzice, którzy byli niezadowoleni z postawy nauczycielki zostali poproszeni o zebranie w formie pisemnej wszelkich zarzutów, kierowanych pod jej adresem i przesłania ich do szkoły. Dzięki temu dyrekcja mogłaby szczegółowo omówić je z samą nauczycielką oraz zdecydować o dalszych krokach w tej sprawie – mówi cytowana przez GW Ewelina Dernoga, specjalistka ds. wizerunku i komunikacji.

Pismo do tej pory do szkoły nie wpłynęło.

Źródło: GłosWielkopolski.pl

Czytaj też: Problemy w szkole: gdy nauczycielka nie lubi dziecka