Według ostatnich danych w stolicy mieszka aż 27,5 tys. dzieci z orzeczeniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych. To niemal o połowa więcej niż w 2018 roku, gdy uczniów z takimi orzeczeniami było 14,2 tys.
Orzeczeń wciąż przybywa
Statystyki pokazują, że dzieci z orzeczeniami przybywa z roku na rok. Coraz częściej diagnozowane są przedszkolaki. Najczęściej o potrzebie takiej diagnozy dowiadują się od wychowawców dzieci. Zdarza się też jednak, że sami rodzice dostrzegają u swych pociech niepokojące objawy. Czasem w grę wchodzą pierwsze oznaki autyzmu, jeszcze nawet zanim maluch ukończy 2 rok życia.
Często rodzice zapisują dzieci do poradni, gdy ich obawy pokrywają się z obawami nauczycieli. Wychowawcy przekonują, że takie orzeczenie przede wszystkim pomoże dziecku w czasie nauki w szkole. Zapewni mu wsparcie podczas lekcji oraz udział w zajęciach terapeutycznych.
I teoretycznie jest to prawda. Problem w tym, że lawinowo przybywa dzieci ze spektrum autyzmu. I mimo niżu demograficznego, w szkołach pojawia się problem z zapewnieniem im tego, czego potrzebują.
Dzieci z orzeczeniami nie mają gdzie się uczyć?
Poradnie diagnostyczne pękają w szwach a końca kolejek nie widać. Zaczyna również brakować miejsc w szkołach. W przedszkolach też. Jak uspokaja rzecznika prasowa stołecznego magistratu, Monika Beuth, ratusz przemyślał już rozwiązanie tego problemu.
Włodarze chcą wykorzystać niż demograficzny do zwiększania liczby miejsc w szkołach i przedszkolach dla dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Władze stolicy biorą pod uwagę wykorzystanie skrzydła jednej ze szkół na utworzenie w nim szkoły specjalnej.
Warszawski ratusz planuje też powstanie oddziałów specjalnych dla dzieci w wieku przedszkolnym w placówkach, gdzie z powodu niżu demograficznego uczęszcza mniej przedszkolaków. Jeden taki oddział powstał już w jednej z placówek edukacyjnych na warszawskiej Ochocie.