28-letni nauczyciel muzyki odebrał sobie życie. Mężczyzna pracował w Szkole Podstawowej nr 52 w Lublinie, o której od dłuższego czasu krążyły po mieście różne historie. Znany był przypadek, gdy szkoły wszedł kolega jednego z uczniów i wniósł broń pneumatyczną. Na przerwie chłopcy poszli do toalety i tam strzelili w deskę klozetową. Sprawa została zamieciona pod dywan.
Szkoła przemocy
W szkole był problem z przemocą. Ale to nie jedyna stresująca dla uczniów rzecz. Dzieci bały się "musztry" na apelach czy ocen z zachowania. A oceniane były za wszystko: za brak sznurowadeł, chodzenie po nieodpowiednich korytarzach, brak identyfikatorów. Nie tylko dzieci miały skarżyć się na złą atmosferę w szkole, ale i nauczyciele. Po kątach szeptano o mobbingu, kolejni nauczyciele odchodzili ze szkoły.
Tylko w latach 2020-2023 ze szkoły wypisano 105 uczniów. Z pracy odeszło 17 nauczycieli. Te statystyki mogą szokować, ale do Urzędu Miasta przez długi czas nie wpływały żadne skargi na placówkę.
28-latek popełnił samobójstwo
28-letni nauczyciel muzyki, który prowadził też zespół "Iskiereczki", popełnił samobójstwo. Zostawił list pożegnalny, w którym skarżył się na atmosferę strachu, jaka panowała w szkole.
"„Już dłużej nie mogę się zmagać z depresją, życiem, ciągłym stresem, a przede wszystkim pracą zawodową i samotnością. Ciągła presja w pracy, przygotowania do XX-lecia szkoły przerastają mnie. Nie mam praktycznie życia prywatnego i od dłuższego czasu nie odczuwam żadnych przyjemności" - napisał w liście.
Mężczyzna przygotowywał występ na jubileusz szkoły. Dyrektorka miała nieustannie go krytykować, a w ostatniej chwili zrezygnować z występu zespołu muzycznego, który prowadził p. Piotr. To podobno ostatecznie przybiło nauczyciela.
"Nie ma mobbingu"
Pomimo tego listu nie zrobiono niczego po śmierci jednego z pedagogów. Dyrektor szkoły Małgorzata Stacharska zaprzecza, jakoby w szkole panował mobbing. "Nikt nigdy nie zgłaszał przypadków mobbingu w szkole. W szkole obowiązują odpowiednie procedury i każdy, kogo spotkała taka sytuacja, otrzyma pomoc" - powiedziała dyrektor szkoły.
W dniu pogrzebu p. Piotra odbył się festyn rodzinny. Część uczniów i nauczycieli zbojkotowała wydarzenie, zamiast tego wybrali się na pogrzeb pana Piotra. W szkole nie wywołało to żadnej reakcji.
Po traumatycznej wiadomości, jaką jest śmierć jednego z nauczycieli, dzieci zostały pozostawione same sobie. "Dzieci już rozmawiają o śmierci nauczyciela, ale w szkole nikt z nimi o tym nie rozmawiał. Żadnej godziny wychowawczej, nic" - opisuje sprawę Jawnylublin.pl
Dyrektor odeszła, ale dalej pracuje w szkole
Rodzice zgłosili sprawę do ratusza i do kuratorium. "Chcielibyśmy podkreślić, iż po tym tragicznym zdarzeniu zaczęły się rozchodzić informacje wśród rodziców i dzieci, sugerujące, że zmarły nauczyciel pozostawił po sobie list pożegnalny, w którym wymienił sytuację w pracy jako jedną z przyczyn swojej decyzji. Nieustannie pojawiają się nowe szczegóły dotyczące tego wydarzenia, a nasza społeczność, nie znając żadnych oficjalnych informacji na ten temat, opiera się na plotkach" - napisali rodzice w liście. Sprawa została przekazana do prokuratury.
Po zakończeniu roku szkolnego dyrektor Małgorzata Stacharska zrezygnowała z pracy i złożyła wniosek o przejście na emeryturę. W szkole dalej trwają kontrole. Jak pisze jednak "Gazeta Wyborcza", kobieta zatrudniła się w innej lubelskiej szkole podstawowej, gdzie będzie pracowała na świetlicy.