Aneta Godynia zajmująca się genealogią galicyjską kilka tygodni temu na swoim instagramowym profilu @galicyjskie_drzewo opublikowała fragmenty dziennika szkolnego z roku 1930/1931, które pokazują uzasadnienia nauczyciela na temat braku promocji uczniów do kolejnej klasy. Ze słów pedagoga rysuje się smutny los wielu ówczesnych dzieci, których warunki bytowe i opieka rodzicielska pozostawiały wiele do życzenia. Fragmenty te łamią serca współczesnych rodziców.
Powody braku promocji. "Nie ma odpowiedniej opieki w domu"
Jak przekazuje autorka posta wpisy dotyczą dzieci z małego miasteczka z terenów północnej Małopolski, które uczęszczały do szkoły powszechnej w latach 30. XX w. Dzięki nim dowiadujemy się nie tylko o powodach niezdania uczniów do kolejnej klasy, ale przede wszystkim o warunkach, w jakim dzieci żyły na co dzień. Te niejednokrotnie były bardzo ciężkie, co przekładało się na wyniki dzieci w nauce. Promocji za każdym razem nie otrzymywało aż kilkoro dzieci w klasie. Oto 12 notatek sporządzony przez nauczyciela:
- "Nie pracował zupełnie. Brak opieki domowej. Zamiast się uczyć, chodził grać w karty".
- "Bardzo nerwowa, niezdolna i zaniedbana przez rodziców".
- "Postęp niedostateczny spowodowany słabym rozwojem fizycznym i umysłowym".
- "Anormalna. Inteligencja dziecka 5-6-letniego" (dotyczy dziewczynki 10-letniej).
- "Czyta i pisze źle. Myślenie matematyczne na bardzo niskim poziomie".
- "Nie ma odpowiedniej opieki w domu. Dużo dni lekcyjnych opuściła. Słabo się orientuje i stale jest w stanie rozproszonej uwagi. Pisze, czyta i liczy z wielkim trudem i bardzo pomału".
- "W skutek braku obuwia i ubrania nie chodził przez zimę do szkoły. Poza tym jest leniwym i upartym uczniem, bez opieki domowej".
- "Słaba inteligencja, rozproszona uwaga, nietrwała pamięć i brak należytej opieki ze strony rodziców nie pozwala dziecku czynić należytych postępów tak pod względem naukowym jak i wychowawczym".
- "Rozwój umysłowy na poziomie 4-letniego dziecka" (dotyczy 10-latka).
- "Zupełny brak zainteresowania nauką dziecka. Warunki domowe bardzo złe".
- "Uczennica jest przeciążona w domu pracą fizyczną. Na lekcjach jest bierna, nie uważa, postępów w nauce nie robi. Jest również bardzo niezdolna".
- "Chętnie uczy się historii i geografii, ale nie ma podstaw z arytmetyki – błędnie pisze i źle czyta, wskutek czego nie nadaje się do szóstej klasy".
"Biedne dzieci tak ciężko pracowały"
Dziś ciężko sobie wyobrazić podobne realia bytowe oraz tak chłodne podejście nauczyciela do zaniedbanych dzieci. Czasy były jednak bardzo trudne. Nie było też takich możliwości pomocowych dla dzieci z różnego rodzaju dysfunkcjami/opóźnieniami jak dziś. Internauci w komentarzach wyrażali swoje ubolewanie nad ich losem, zaznaczając, że obecnie nie mamy na co narzekać.
"Jak dobrze, że obecnie wiemy więcej na tematy pracy z dziećmi niepełnosprawnymi i z różnymi diagnozami".
"Te biedne dzieci tak ciężko pracowały w domach, że odpocząć mogły w zasadzie tylko w szkolnej ławce. Tylko tam mogły po prostu siedzieć".
"Rzeczywistość sto lat temu była zupełnie inna niż dzisiaj. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak wielki postęp zrobiliśmy jako społeczeństwo w ostatnim wieku".
"A ostatnio pod jakimś postem o bezdzietnych parach przeczytałam, że kiedyś to były czasy - kobieta rodziła 8 dzieci i wszystkie były zawsze zadbane i kochane. Widać to po tym dzienniku" – podkreślali.
Listen on Spreaker.