Najwyższy czas zacząć naukę do egzaminu ósmoklasisty? „Młodzi ludzie w końcu widzą sens”

2025-02-24 13:20

Egzamin ósmoklasisty tuż-tuż - rozpocznie się 13 maja od sprawdzianu z języka polskiego. O tym, jak się do niego przygotować, rozmawiałam z Anetą Korycińską, znaną w sieci (i nie tylko) jako Baba od polskiego.

Egzamin ósmoklasisty zbliża się wielkimi krokami

i

Autor: Getty Images Uczniowie ostatniej klasy szkoły podstawowej szykują się do egzaminu ósmoklasisty.

Natalia Nocuń-Komorowska, MjakMama24.pl: Zacznijmy od nowości. Od tego roku egzamin ósmoklasisty będzie trwał dłużej. Twoim zdaniem to dobra zmiana?

Aneta Korycińska: Bardzo dobra. Jeżeli ktoś skończy wcześniej, to po prostu wyjdzie z sali. Z punktu widzenia nauczyciela wydłużenie czasu to gorsza informacja, bo zasiadanie w komisji oznacza kilka godzin spędzonych w kompletnej ciszy i walkę z tym, żeby nie zasnąć. A później trzeba jeszcze zostać, aby spisać protokoły, iść do dyrekcji - czyli cały proces się wydłuża. To jednak didaskalia, w dniu egzaminu dobro uczniów powinno być na pierwszym miejscu (jak zresztą w każdym innym dniu).

Z punktu widzenia ucznia zmiana jak najbardziej ma sens, bo wydłużenie czasu oznacza, że nie będzie pośpiechu - i zamiast tego będzie można faktycznie wykazać się wiedzą. Mam nadzieję, że uczniowie mądrze wykorzystają ten dodatkowy czas, aby np. przeczytać swoje wypracowania i poprawić literówki, i oczywiste błędy językowe czy interpunkcyjne.

Na co uczniowie - oczywiście jeśli chodzi o język polski - potrzebują najwięcej czasu?

Nikogo raczej nie zaskoczy moja odpowiedź - najwięcej czasu zajmuje napisanie wypracowania, ponieważ to wymaga przede wszystkim rozplanowania pracy (o czym uczniowie często zapominają - a szkoda, bo dzięki planowi wypracowania można upewnić się, że niczego nie pominiemy). A później oczywiście mamy zaproszenie lub ogłoszenie, czyli krótki tekst, w którym liczy się każdy przecinek i każde sformułowanie. Napisanie dobrego tekstu jest po prostu bardzo męczące i wymaga skupienia, bo trzeba np. uważać na to, aby nie powtórzyć żadnego wyrazu, a już szczególnie - czasownika „być".

Kolejnym zadaniem jest streszczenie tekstu, czyli bardzo specyficzna, problematyczna forma, która właściwie co roku jest inaczej oceniana.

Inne zadania, dotyczące czytania ze zrozumieniem, czy nawet zadania językowe, idą już młodym ludziom szybko, mają to wyćwiczone. Wystarczy rozwiązywać arkusze i już wiadomo, o co chodzi.

Uczniowie tracą punkty?

Z reguły tak. Przy zadaniach dwupunktowych mało kto ma te dwa punkty, albo jeżeli w punktacji coś jest zależne - musi się pojawić i to, i to, a oni nie zawrą wszystkich informacji.

Tak jest na przykład przy zadaniu, w którym trzeba porównywać dwa teksty kultury. To mogą być dwa teksty literackie, albo na przykład ilustracja i trzeba się odwołać do treści lektury, drugiego artykułu, który pojawia się w arkuszu. To są zadania trudne, dlatego że należy bardzo szczegółowo czytać polecenia i nie jest tak, jak się wydaje CKE, że one są sformułowane jasno.

Z tego względu trochę dziwi mnie, że moja propozycja, aby obok zadania podawać zasady oceniania (czyli informację, co musi się znaleźć, aby zadanie zostało ocenione na dwa punkty) spotyka się z oporem i mitycznym przykładem zadania polegającego na „kolorowaniu drwala". A chodzi jedynie o to, aby uczniowie wiedzieli, czego dokładnie się od nich oczekuje, ponieważ polecenia można interpretować na różne sposoby.

Na przykład?

W arkuszu z 2023 roku był zielony ślimak na deskorolce. Jest on już legendarny, młodzi ludzi robili jego figurki z plasteliny. Pierwsza zabawna kwestia jest taka, że wielu młodych ludzi nazywało go żółwiem. Na ten błąd dorośli nie wpadli. Drugi błąd należał do CKE.

Grafika przedstawiająca ślimaka na deskorolce była elementem demotywatora - archaicznej formy mema, w którym pod obrazkiem umieszcza się ramkę z tekstem. Polecenie wymagało odwołania do „rysunku", co już samo w sobie wprowadzało w błąd, bo „rysunku" jako takiego nie było - był za to demotywator, którego częścią była grafika. Jeżeli młodzi ludzie odwoływali się tylko do napisu, bo ślimak na deskorolce wydawał im się idiotyczny (a z pewnością nie był to mem wysokich lotów, moim zdaniem tekst w ogóle nie nawiązywał do obrazka), to CKE tego nie zaliczała, ponieważ jej zdaniem nie było odwołania do „rysunku".

I w ten sposób pojawił się problem, ponieważ w istocie „rysunku" żadnego nie było. Gdyby pojawiła się informacja, że należy odwołać się do grafiki i że odwołanie do samego podpisu nie będzie uznawane za poprawne rozwiązanie, to mielibyśmy inną rozmowę (równie bezcelową, bo wówczas okazałoby się, że CKE niekoniecznie rozumie nowe formy wypowiedzi, takie jak np. memy). Trzeba więc bardzo szczegółowo wpisywać się w klucz, który czasami jest niezależny od polecenia.

Z tego typu sytuacją mieliśmy do czynienia na maturze w 2024 r., gdy w jednym z zadań w poleceniu było napisane, aby w uzasadnieniu odpowiedzi przywołać sytuację z „Przedwiośnia" natomiast w kluczu oceniania zapisano, że należało również odwołać się do fragmentu innego tekstu dołączonego do zadania. W ten sposób część maturzystów straciła punkty, ponieważ uznawała za oczywiste, że wypowiedź należy rozpatrywać w kontekście przytoczonego fragmentu i nie ma sensu przepisywać w polu na odpowiedź zdania, które znajduje się trzy linijki wyżej.

Mamy więc do czynienia z tego typu niejasnościami - a kiedy ma się 14 lat, to tym trudniej zrozumieć, co twórcy arkusza mieli na myśli.

W które pułapki uczniowie najczęściej wpadają?

Najtrudniejsze rzeczy to właśnie te zagmatwane polecenia, w których należy wykonać nie jedną czynność, lecz trzy. Na przykład: wyraź opinię, czy dana ilustracja jest odpowiednim komentarzem do artykułu i w swojej odpowiedzi, oprócz tego, że wyrażasz tę opinię, uzasadnij ją, odwołując się zarówno do artykułu, jak i do ilustracji. Mamy trzy elementy, więc szansa na pominięcie któregoś z nich (i utratę punktów) jest całkiem spora.

Informator o egzaminie ósmoklasisty pomoże nam się w tym odnaleźć?

Jednym z pierwszych zdań, jakie znajdziemy w informatorze jest to, że „Informator nie może być jedyną ani nawet główną wskazówką do planowania procesu kształcenia w szkole". Warto mieć więc świadomość, że informator niekoniecznie jest dokumentem, z którego dowiemy się, jak rozwiązywać zadania na egzaminie ósmoklasisty. Nie znajdziemy w nim na przykład zasad oceniania przemówienia w kryterium „Realizacja tematu wypowiedzi".

Nagłaśniam od września, że obowiązują dodatkowe wytyczne dotyczące tego, kiedy przemówienie zostanie ocenione w tym kryterium na dwa punkty, a kiedy na zero (co oznacza, że całe wypracowanie dostanie zero punktów). Moim zdaniem to absurd, że tak fundamentalna informacja jest zawarta w zasadach oceniania, czyli w dokumencie, na bazie którego rozliczamy uczniów z ich wiedzy, a nie ma jej w informatorze - czyli dokumencie, który powinien informować i wyjaśniać.

W dodatku sprawa z informatorem jest całkiem zawiła, o czym najlepiej świadczy przykład z matury. W 2023 i 2024 r. funkcjonowały dwa dokumenty: informator i aneks do informatora - nikt nie był w stanie połączyć tych dwóch dokumentów w spójną całość. Na dodatek wiele ciekawych informacji jest rozsianych po dodatkowych dokumentach, a na dodatek - mamy wiele zmian i brak aktualizacji na stronie internetowej. Nie ma dnia, żebym nie dostała wiadomości, że „na pani stronie jest napisane, że jest tylko 68 pytań na maturę ustną, a ja widzę, że jest ich 112”. I każdemu tłumaczę, że 20 sierpnia pojawił się aneks, ale jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę „pytania na maturę ustną 2025” i zajrzymy do wyniku na stronie CKE, to zostaniemy przekierowani do nieaktualnego pliku. Cóż, ustawienie przekierowania to są dosłownie trzy kliknięcia.

Trzeba być cały czas czujnym. To trudne zadanie, ale i więcej pracy, np. dla nauczycieli, którzy przygotowują uczniów. Stale muszą sprawdzać, czy mają aktualne informacje.

Co więcej, te zmiany nie zawsze pojawiają się w aktualnościach na stronie głównej CKE. Przy okazji styczniowej zmiany (związanej z wydłużeniem czasu) pojawił się odpowiedni komunikat, ale wcześniej poprawki nanoszono po cichu, bez żadnej informacji. Kiedy informowałam o tym w swoich mediach społecznościowych, uczniowie, nauczyciele i rodzice dziękowali mi, że codziennie zaglądam do tych dokumentów. To oczywiście miłe, ale też nielogiczne - każda zmiana powinna być maksymalnie nagłaśniana.

Teoretycznie, jeśli w ciągu roku szkolnego pojawiają się zmiany, to są jakimś cięciem (albo dotyczą innego sposobu sformułowania jakiejś informacji), ale w praktyce nie zawsze tak to wygląda. W grudniowym arkuszu diagnostycznym pojawiło się polecenie, że uczeń ma w zaproszeniu sformułować argument, który będzie odnosić się bezpośrednio do treści wydarzenia. To jest zmiana, która w żaden sposób nie została zapowiedziana - i to też uważam za poważny błąd komunikacyjny.

Oczywiście w poleceniu znalazła się odpowiednia informacja, ale pamiętajmy, że mówimy o schematycznym zadaniu, które rozwiązuje się „siłą rozpędu". Od 2019 r., gdy wprowadzono tę formę zadań, nie trzeba było dopasowywać argumentów tematycznie. Nie mówię, że to zła zmiana - moim zdaniem wręcz przeciwnie, zachęcanie do udziału darmowym poczęstunkiem i możliwością otrzymania dobrej oceny nie ma zbyt wiele sensu - ale jeśli ktoś się uczył na podstawie arkuszy z poprzednich lat, to nie musiał tego warunku spełniać.

Dziecko z automatu rozwiązuje polecenie, tak jak się uczyło przez lata. I to jest zmiana zasad gry w trakcie. Jeżeli tworzymy jakiś schematyczny arkusz, który niekoniecznie sprawdza życiowe umiejętności, to przynajmniej nie utrudniajmy go dodatkowo - bo to i tak niewiele wnosi.

Pamiętasz najtrudniejsze zadanie z egzaminu?

Jeśli spojrzymy na statystyki, to najtrudniejsze zadanie pojawiło się w 2021 r., gdy uczniowie mieli podać jedną cechę charakterystyczną dla rodzaju literackiego, do którego należy „Pan Tadeusz". Zadanie poszło zaskakująco słabo - punkty dostało tylko 19 proc. ósmoklasistów. Część osób podawała cechy gatunku literackiego, a część nie wiedziała, że „Pan Tadeusz" należy do epiki.

Dla mnie jednak najtrudniejszym zadaniem jest ten nieszczęsny ślimak na deskorolce, o którym już wspominałam. Jest to najtrudniejsze zadanie, bo wprowadzało w błąd za sprawą nieprecyzyjnego polecenia.

A co pojawia się najczęściej? Są jakieś egzaminacyjne „pewniaczki”?

Pewniakiem jest między innymi to, że dostajesz dwa teksty do analizy i musisz je porównać - napisać tezę, odwołać się i do pierwszego, i do drugiego tekstu, a jeśli coś pominiesz, to przepadłeś. Do tego zadania na rozpoznawanie części zdania; co ciekawe, zazwyczaj zadanie dotyczy przydawki lub dopełnienia, więc trzeba się nauczyć, jak je rozpoznawać.

Oprócz tego mamy zadanie dotyczące wskazania bohatera lektury obowiązkowej, który wykazuje się jakąś wskazaną cechą. I tutaj możemy też wrócić do kwestii informatora - w pierwotnej wersji podano, że pięć lektur poznawanych w całości z klas 4-6 i wszystkie lektury z klas 7-8 to „lektury obowiązkowe", natomiast pozostałe lektury (czyli wszystkie inne lektury z klas 4-6 i utwory wykreślone z podstawy programowej) to „inne utwory literackie, do których można odwołać się w wypracowaniu".

A co zrobić w sytuacji właśnie takiego zadania otwartego w części testowej? Wyjaśniałam, że nie musimy trzymać się kurczowo tego, co zapisane w informatorze i że logika nakazuje, aby uczeń mógł się również odwołać w takim zadaniu do pozostałych lektur. Ostatecznie w styczniu CKE zmieniło zapis w informatorze - i teraz nie ma wątpliwości, że w takich zadaniach również możemy odnieść się do pozostałych lektur z klas 4-6 i z lektur skreślonych z podstawy programowej. Ważne tylko, aby były to utwory wskazane na trzeciej i czwartej stronie arkusza.

Zostańmy przy lekturach, na twoim Instagramie pojawiła się rolka, w której sprawdzałaś, czy znajomość dwóch lektur, „Balladyny” i „Opowieści wigilijnej”, wystarczy, aby napisać wypowiedź argumentacyjną na każdy temat. Da się?

Oczywiście jeśli chodzi o tę część arkusza, w której trzeba odwołać się do treści lektur, to może być różnie. Dostaniesz „Kamienie na szaniec” i będzie trudno, jeśli znasz tylko „Opowieść wigilijną”, ponieważ zadania testowe sprawdzają znajomość treści i problematyki lektur. Jeżeli jednak chodzi o samo wypracowanie, to tak, ale jest jeszcze wiele innych zmiennych, które trzeba wziąć pod uwagę.

Wolałabym, aby nikt nie wyciągał wniosku, że jeśli wystarczy tylko znać „Balladynę” i „Opowieść wigilijną”, to nie ma sensu powtarzać pozostałych lektur. W tej serii rolek sprawdzam jedynie, czy da się napisać te schematyczne wypracowania na bazie wiedzy z dwóch lektur. I wbrew pozorom wnioski nie są optymistyczne: zapewne nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, że ten egzamin nie sprawdza kreatywności, a jedynie odtwórczość. Dobrze jest jednak znać wszystkie lektury, a zwłaszcza te z klas 7-8. Jeszcze w tym i następnym roku nie będzie pytań szczegółowych o te lektury z młodszych klas.

Czyli w siódmej i ósmej klasie trzeba przyłożyć się do czytania.

W aktualnej formule egzaminu na pewno trzeba znać fabułę. Można sobie wybrać dwie lektury, które będziemy znali szczegółowo i będziemy mogli podać dokładniejsze przykłady, ale trzeba znać fabułę wszystkich.

Uczniom łatwiej napisać rozprawkę czy opowiadanie?

Moim zdaniem - zdecydowanie rozprawkę. W opowiadaniu nie tylko musisz spełnić warunki formalne - wpleść minimum sześć cech opowiadania, dobrze zrobić dialogi. W nich zawsze jest mnóstwo błędów interpunkcyjnych, to już jest pewne, że młody człowiek będzie miał zero punktów za interpunkcję czy ortografię. A do tego trzeba się jeszcze odwołać kreatywnie (ale na tyle zachowawczo, by nikt nie pomyślał, że popełniamy błąd rzeczowy) i to jest koszmar.

Taka formuła opowiadania nie zachęca do pobudzania kreatywności - dlatego nie dziwi mnie, że młodzi ludzie nie wiedzą, co mają zrobić i odtwarzają historię z lektury. A chodzi o to, aby stworzyć zupełnie nową opowieść, a przy tym niczego nie przekręcać i wykazać się znajomością treści. To jest trudne.

Można się pogubić.

Sama kreatywność nie polega na tym, że wchodzisz w lustro, albo zasypiasz i we śnie jesteś w sytuacji z lektury. Musisz wykorzystać kreatywnie fabułę.

A rozprawka?

Tu przede wszystkim jest schemat. Musisz zakończyć wstęp tezą, każdy następny akapit zaczynasz argumentem, którym bronisz tezę i podajesz przykłady z lektury. Przypominasz o nich jeszcze w zakończeniu.

Uczniowie ćwiczą argumentację od czwartej klasy szkoły podstawowej (oczywiście na początku w nieco uproszczonej formie), opowiadania tak długo się nie ćwiczy. To też nie jest takie opowiadanie, o jakim my myślimy, jest ono sformalizowane. W szkole ponadpodstawowej też pisze się tylko rozprawki, jest ten sam schemat. Jak się go nauczysz, to masz łatwiej. Formalnie każdy jest w stanie to załapać.

Mamy końcówkę lutego, czy to dobry moment na rozpoczęcie nauki do egzaminu? A może lepiej było zrobić to wcześniej?

Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że umysł młodego człowieka to nie jest nasz umysł, starych ludzi. My wiemy, że prokrastynacja jest zła, ale wiemy to tylko dlatego że już byliśmy w tych miejscach w życiu. Młody umysł jest w stanie dokonać cudów, kiedy odczuwa ciśnienie.

Młodzi mają inne poczucie czasu. Gdy w listopadzie ktoś mówi o egzaminie, który będzie w maju, to myślą: „pół życia przede mną, zapomnę, czego się uczyłem”.

Jeżeli edukacja w końcu zaczęłaby działać zgodnie z tym, co mówi neurobiologia, to na pewno nie byłoby egzaminu ósmoklasisty. To jest ten najgorszy moment, w którym cała energia, która wcześniej szła w mózg nagle opada, bo młody człowiek zaczyna budować mięśnie i rosnąć. Są uczniowie, którym co lekcja trzeba przypominać, że Jacek Soplica to ksiądz Robak.

Wracając do pytania, moim zdaniem jeszcze nie jest za późno na rozpoczęcie nauki. Młodzi ludzie w końcu widzą sens, bo egzamin już niedługo, więc można się zmobilizować.

I skupić całą energię na nauce?

Nie chodzi o to, żeby zrezygnować ze wszystkich zajęć dodatkowych, dobrze mieć jakąś odskocznię.

Egzamin ósmoklasisty, który sprowadza się do strzelania faktami z lektur obowiązkowych na czas, to tylko egzamin. Coś, przez co trzeba przebrnąć - a nie miernik tego, kto jest mądry, a kto nie; kto odniesie sukces, a kto będzie na dnie.

Rodzice często przerywają na rok inne aktywności dziecka, np. treningi - i to jest bardzo złe, bo młodzi ludzie powinni przede wszystkim pielęgnować swoje pasje, a nie dodatkowo nakręcać się wizją egzaminu. Wolałabym, aby uczniowie zużywali swoją energię na to, co ich kręci, a nie na rozmyślanie o jednym (całkowicie nieprzemyślanym) egzaminie. Egzamin ósmoklasisty trwa 150 minut, a pasja trwa całe życie.

Co może robić uczeń, aby dobrze przygotować się do egzaminu?

Trzeba przede wszystkim ćwiczyć długie formy, czyli rozprawkę, przemówienie i opowiadanie, i zawsze robić ją z planem. Rozprawki bez planu uzyskują najmniejszą liczbę punktów, bo np. pokrywają się argumenty. Planowanie może zająć nawet godzinę, później już piszesz.

Ćwiczymy też pisanie ogłoszenia/zaproszenia. Tu trzeba uważać na to, żeby np. w ogłoszeniu nie napisać, że kogoś zapraszamy. Tego nie robimy - zamiast tego informujemy.

Stale trzeba pamiętać o różnych „drobnostkach”.

Tak. W życiu nie masz problemu, że na klatce jest ogłoszenie, w którym napisano „kupię mieszkanie w tej okolicy i kontakt” (pomińmy tutaj kwestię flipperów, którzy podszywają się pod młode małżeństwa). Na egzaminie takie ogłoszenie byłoby już niepoprawne, bo nie zawiera informacji „komu ogłaszamy”.

Przyda się również ćwiczenie wypowiedzi, trzeba także zapoznać się z treścią lektur - w jaki sposób młody człowiek to zrobi, to już jego kwestia. Oczywiście polecam czytanie, ale często ono nie wystarcza. Należy pamiętać postacie, problematykę, gatunek i motywy, żeby wiedzieć, kiedy w ogóle nam to się przyda.

A później trzeba już robić arkusze, żeby dowiedzieć się, w jaki sposób są nam zadawane pytania i w jaki sposób musimy na nie odpowiedzieć.

Masz jakieś rady dla uczniów?

W świecie idealnym człowiek mógłby napisać przynajmniej jedną rozprawkę w tygodniu. Nikt mu jej w szkole nie sprawdzi, więc równie dobrze może to być po prostu teza, argument i przykład, nawet w punktach. I to jest najtrudniejsze - logiczne planowanie wypowiedzi.

Warto zadać sobie takie pytanie: „jeżeli postawiłbym taką tezę, to jakie wymyślę dwa różne argumenty i w jaki sposób mogę je zilustrować przykładami”. Jeden przykład to lektura obowiązkowa, drugi może pochodzić z dowolnej książki - to może być „Rodzina Monet”.

Dla wielu uczniów to istotna wiadomość. A dla rodziców masz wskazówki?

Aby do nauki wciągnąć całą rodzinę. Można stworzyć motywnik - wymyślam motyw i każdy z rodziny mówi, w jakiej książce czy filmie go widział. Albo wychodzimy z kina i zastanawiamy się, jakie motywy się pojawiły i jak możemy je wykorzystać, aby nauczyć się, że poruszanie po świecie kultury oznacza samodzielne odkrywanie, a nie wyłącznie wkuwanie tego, co już zapisano w podręcznikach.

Młody człowiek ma wrażenie, że skoro nie pamięta nic z „Quo vadis” to nic nie wie. Ale zapomina, że czyta inne książki, jest obywatelem świata kultury. Czytałeś coś z młodszym rodzeństwem? Wykorzystaj to! Nie ma lepszych i gorszych książek. Po prostu jedna ma być lekturą obowiązkową.

W rozwiązywaniu arkuszy też bądźmy razem. I tutaj apel do rodziców: w weekend siądźcie z dzieckiem - wy czytacie książkę, ono rozwiązuje arkusze. Później można sprawdzić je z kluczem, wszystko jest umieszczone na stronie CKE.