Agnieszka Włodarczyk z uwagi na treningi i starty w zawodach swojego męża - triatlonisty Roberta Karasia podróżuje z nim i z ich 2,5-letnim synkiem Milanem po całym świecie. Aktualnie z całą rodziną przebywa w Dubaju. Tu naszła ją pewna refleksja dotycząca diety dzieci. Aktorka z przerażeniem zauważyła, że w każdym kraju, który zwiedziła dorośli psują nawyki żywieniowe dzieci.
„W każdym kraju to samo”. Słodycze, fast foody w miejscach dla dzieci
W czasie gdy mąż aktorki trenuje, ona dużo czasu spędza z synkiem w różnego rodzaju miejscach dla dzieci: salkach zabaw, placach zabaw, ogrodach zoologicznych. Ostatnie wizyty w takich miejscach skłoniły ją jednak do wyciągnięcia gorzkiego wniosku.
„W każdym kraju chyba to samo. Fast foody i słodycze w miejscach dla dzieci. I o ile kumam, że dla większości to po prostu rarytas przy okazji zwiedzania, to zastanawia mnie, ile w tym wszystkim naszej winy. Bo przecież to my rodzice uczymy dziecko jak i co jeść (…). Nie jestem święta i daje czasem Milanowi coś niezdrowego (sama też się skuszę), ale nie zamiast obiadu czy śniadania. Szkoda, że na placach zabaw dla dzieci nie ma wyboru. Ciekawe czy jabłka i arbuzy schodziłyby gorzej?” - pyta przerażona.
W komentarzach pod postem rodzice wyrazili swoją solidarność ze spostrzeżeniami aktorki, zauważając, że zdrowe jedzenie w ofercie miejsc dedykowanych dzieciom to duży problem. Co więcej nawet w takich miejscach jak szkoły nie jest rozwiązywany. W sklepikach szkolnych królują słodycze i słone przekąski, przez które ciężko przebić się zdrowemu jedzeniu.
„U mojej córki w podstawówce w każdy poniedziałek postanowili sprzedawać świeże bułki z wędliną, warzywami czy serem do wyboru. Po jakimś czasie zrezygnowali z pomysłu bo 'zdrowe śniadanie' przegrało z pobliską piekarnią i słodkościami” – zauważyła jedna z internautek.
Zdaniem obserwatorów Agnieszki Włodarczyk potrzebne są zmiany systemowe. Jedna z jej fanek za przykład podała Holandię.
„Proponuję przeprowadzić się do Holandii. Jeżeli chodzi o szkołę, dzieci mają dwie pauzy, na jednej mogą zjeść tylko owoce bądź warzywa, na drugiej chleb tylko ciemny, żadnych słodyczy, napojów słodzonych, tylko woda! To samo na urodziny, dzieci nie przynoszą słodyczy dla innych tylko coś zdrowego. W szkołach nie ma sklepików, dzieci nie mogą sobie same kupić niezdrowego jedzenia” – napisała.
„Zastanawia mnie, ile w tym wszystkim naszej winy”
Jednak zdania na temat tego, czy rzeczywiście wszystko zależy od rodziców były podzielone wśród internautów. Rodzice z Polski gorzko przyznali, że póki dziecko jest małe, to rodzic ma decydujący wpływ na dietę swojej pociechy. Gdy jednak potomek idzie w świat, a otoczenie kusi go niezdrową żywnością, prędzej czy później, mu ulegnie.
„Nie zgodzę się do końca, że tylko my tworzymy nawyki dzieci. Tzn. dzieci małych tak. Ale kiedy dziecko jest już nastolatkiem, to niestety i zdrowe jedzenie idzie do śmieci (oczywiście nie mówię, że nie ma wyjątków). Ja kocham warzywa, kaszę itd. i zawsze tak z córką jadłyśmy. Odkąd poszła do szkoły średniej lubi syf. Może jak dorośnie to "na swoim " wróci do zdrowego” – podzieliła się swoją opinią jedna z mam.