Anna Wendzikowska nie jest w związku z żadnym z ojców swoich dwóch córek. Ale nie zawsze tak było. Ojciec młodszej pociechy dziennikarki miał stworzyć z nimi pełną rodzinę. 41-letnia prezenterka telewizyjna znana z prowadzenia wywiadów z gwiazdami Hollywood jest mamą 7-letniej Kornelii ze związku z Patrykiem Ignaczakiem, wokalistą zespołu Audiofeels i 4-letniej Antoniny, której ojcem jest przedsiębiorca Jan Bazyl.
Dowiedz się: Anna Wendzikowska gorzko o patchworkowych świętach. "Na Wigilię dziewczyny są u swoich tatusiów"
Przeczytaj: Agnieszkę Hyży zapytano, jak "uwiodła" partnera. "Ludzie po przejściach nade wszystko myślą o dzieciach"
Nieraz już Wendzikowska wspominała, że nie o takim życiu rodzinnym marzyła. Teraz jednak, zapytana o to, jak jej córki akceptują model rodziny, w którym żyją, znana mama bardzo otworzyła się i zdradziła szczegóły tej sytuacji.
- Niestety, było tak, że one zostały dosyć mocno wciągnięte w te sytuację przez tatę mojej młodszej córki, w związku z czym wiedzą, co się wydarzyło. Bo był taki moment półtora roku po rozstaniu, kiedy ja już doszłam do równowagi, zaczęłam sobie na nowo układać życie i wtedy tata Tosi zapragnął odbudować rodzinę. To trwało jakieś trzy miesiące, kiedy on płakał, przynosił kwiaty, chodził na terapie, próbował odzyskać moje zaufanie, łącznie z tym, że z moją przyjaciółką wybrał pierścionek i mi się oświadczył - zdradziła w rozmowie z reporterką portalu Jastrząb Post.
Dla córek Wendzikowskiej ta sytuacja była tym bardziej ciężka, że były ona bardzo małe. Para ostatecznie rozstała się bowiem w 2020 roku. Tematy rozstań rodziców dla kilkuletnich dzieci zawsze są ciężkie. A w tym przypadku ich zaangażowanie w sprawę było większe, niż można by przypuszczać.
- Mówił dzieciom, że chciałby wrócić do domu, żeby one miały pełną rodzinę, żebyśmy znowu byli szczęśliwi. Dla trzylatki było to trudne, zwłaszcza, że jak udało mu się mnie odzyskać, to po tygodniu stwierdził, że lepiej się odnajduje w chaosie i nie potrafi być w harmonijnej relacji. Dzieci to bardzo przeżyły. To było dla nich potwornie trudne, pół roku do roku dochodziły do siebie, zresztą podobnie jak ja. Więc siłą rzeczy musiałam wytłumaczyć, co się wydarzyło - opowiada gorzko Wendzikowska.
Dziennikarka przyznaje, że chciałaby, aby to wszystko zakończyło się inaczej, ale finał nie był jej wyborem.
- Były nawet takie sytuacje, że on z moją młodszą córką nagrywał filmiki, żebym wróciła do nich, że będziemy rodziną, że będziemy szczęśliwi i będziemy zawsze razem. Więc ona rozumiała, że tata chciał wrócić, i znowu chciał nas kochać i mieliśmy być rodziną i nagle to się rozsypało. Więc to było bardzo trudne, ale jednocześnie spowodowało, że one informacyjnie zostały dopuszczone do wszystkiego. Są też takie teorie, że prawda nie boli, że lepiej, jak dziecko zna prawdę, niż jak myśli, że rodzice się rozstali, bo się nie dogadywali. Potem myśli, że ludzie się nie dogadują i to jest wystarczający powód, żeby się rozstali. Nie wiem. Nie był to mój wybór, tak się po prostu stało niezależnie od mojej decyzji - opowiada szczerze.
Mimo zawirowań w życiu uczuciowym, widać, że znanej mamie udało się stworzyć niezwykłą relację ze swoimi dziećmi. Doskonałym podsumowaniem mogą być jej słowa z początku wywiadu dla Jastrząb Post. Zapytana o to, jakie wartości chciałaby przekazać swoim córkom, odpowiedziała we wzruszających słowach.
- Przede wszystkim takie poczucie, że je kocham i że mają tę miłość bezwarunkową (...). Bez względu na to, co zrobią, co się wydarzy, to ta miłość jest i mają moją uwagę, mają moje wsparcie, żeby dzięki temu mogły budować sobie poczucie, że są silne, sprawcze i ze wszystkim sobie poradzą. I że mogą wyjść do świata i zrealizować wszystkie swoje marzenia.
Rodzinie Ani i jej samej życzymy szczęścia i spełnienia.
Przeczytaj: 25 lat badań nad rozwodami - wniosek? „To najgorsza krzywda, jaką możecie wyrządzić dziecku”