Narodziny dziecka przewartościowują wszystko. Od pojawienia się małej istotki zmieniają się priorytety mam i jest to całkowicie naturalne. Przestaje takie być, kiedy kobiety skupiają się wyłącznie na dziecku, zapominając o sobie i rezygnując ze swoich pasji.
- Dziecko nie zabiera naszego świata ani pasji. Trzeba podjąć decyzję w głowie, że ten świat się zmienia po urodzeniu malca, ale to nie oznacza, że trzeba zrezygnować z siebie - mówi Beata Sadowska.
Czytaj także: Kobiety aktywne zawodowo są LEPSZYMI mamami? [KLIKNIJ!]
Beata Sadowska nie zrezygnowała, jest aktywna zawodowo, a do pracy w Polsat Cafe wróciła już... 10 dni po porodzie. Dwa miesiące później zaczęła znów trenować bieganie. Nie zrezygnowała również z podróży - z małym Tysiem była w Londynie, Hiszpanii, a nawet...w Tajlandii. - Musiałam się podprządkować światu Tysia, ale on również musiał się podporządkować mojemu - mówi dziennikarka.
Dbając o siebie, staję się wyrodną matką?
Tymczasem wiele mam czuje wyrzuty sumienia, kiedy chce się zrelaksować, kupić sobie jakiś drobiazg czy zwyczajnie sprawić sobie przyjemność. Mają wtedy wrażenie, że robią krzywdę dziecku i zachowują się jak wyrodne matki, bo przecież powinny poświęcać całą uwagę córeczce czy synkowi. Myśląc w ten sposób, bardzo łatwo wpędzić się w poczucie winy, którego pozbycie się nie jest już takie proste.
- Myślę, że w macierzyństwie wszystko jest kwestią podejścia. Od początku byłam nastawiona na to, żeby nie siedzieć z Julką w domu, tylko wychodzić do ludzi. Chciałam, żeby poznawała świat, różne reakcje ludzi, różne emocje - tłumaczy Sylwia Gruchała. Florecistka już dwa tygodnie po porodzie zaczęła podróżować z córką.
Czytaj także: Mam dziecko, a kupuję sobie NOWE SZPILKI. Jestem WYRODNĄ MATKĄ? [KLIKNIJ!]
Pokazywanie dziecku świata uczy je otwartości i kształtuje jego charakter. Nie można też zapominać, że szczęśliwa mama to również szczęśliwe dziecko, a rezygnowanie z własnych pragnień w imię społecznych konwenansów nie przyniesie radości żadnej ze stron.
- Czuję się szczęśliwa, jeśli uda mi się połączyć życie rodzinne z życiem zawodowym, ale także z życiem towarzyskim, na które w dzisiejszych czasach jest mało czasu. Z przyjaźni czerpię też bardzo dużo energii. Staram się więc połączyć te trzy sfery, bo uważam, że wtedy człowiek jest kompletny. Dziecko mi nigdy nie przeszkadzało. Jesteśmy połączone i myślę, że dzięki takiemu podejściu do niej ona też jest spokojniejsza - tłumaczy Sylwia Gruchała.
Newseria