Synek Sandry Kubickiej i Aleksandra Milwiw-Barona – Leonard przyszedł na świat 16 maja. Urodził się dużo przed czasem (dokładnie w 33. tygodniu plus 6 dni). Nagły poród był dla modelki dużym zaskoczeniem i ogromnym stresem. Chłopiec po porodzie trafił pod opiekę neonatologów. „Nasze pierwsze wspólne chwile nie były takie, jak sobie wymarzyliśmy, ale mamy całe życie przed sobą, aby to nadrobić” – mówiła modelka po narodzinach synka.
Szczęśliwie z dnia na dzień Leoś nabierał sił i dość szybko wyszedł ze szpitala do domu. Jego mama mając go przy sobie mogła zaś bez stresu dochodzić do siebie po porodzie drogą cesarskiego cięcia. Młoda mama zaskoczyła wszystkich swoim szybkim powrotem do dawnej figury – jak podkreślała nie raz – to zasługa sportowego stylu życia jeszcze przed ciążą.
Każdy myślał, że Sandra Kubicka już wróciła do treningów, ale nic bardziej mylnego. Jej pierwszy trening odbył się dopiero na dniach, czym podzieliła się w relacji na Instagramie.
Sandra Kubicka poleca to wszystkim świeżo opieczonym mamom
Korzystając z tego, że miała pomoc przy synku, modelka ruszyła na siłownię. „Dokładnie rok nie trenowałam. No dobra… jak to się robiło” – podpisała swoje zdjęcie tuż przed treningiem. Po ćwiczeniach zaś bardzo szczęśliwa wrzuciła do relacji krótkie nagranie, w którym zachęca wszystkie mamy do tego samego.
„Mamuśki ja wiem, że nie wyglądam jak milion dolców, ale ja się tak czuję. Słuchajcie, jak będziecie miały możliwość, aby wyjść z domu i zrobić coś dla siebie. Wiem, że najpierw marzymy o paznokciach - bo mamy odrost, bo fryzjer. Też to zrobiłam – poszłam najpierw na paznokcie, później do fryzjera, ale ja wam z całego serca proponuję pójść na trening. Zrobić sobie trening na siłowni dla waszej głowy, dla higieny głowy. To jakich endorfin dostałam już ćwicząc, a jak wyszłam z siłowni – naprawdę” – mówi na nagraniu.
Jak dodała dalej, warto to zrobić nawet nie dla figury, ale po prostu dla siebie – dla higieny swojej głowy i dużo lepszego samopoczucia.
Gwiazda zdradziła też jeszcze jedną korzyść z treningu. Okazało się, że miał u niej dobry wpływ na laktację.
„Strasznie mnie bolały piersi, więc może też trening rozkręcił mi laktację. Musiałam wracać szybko, bo czułam, że mi wybuchają. Ja tak normalnie nie mam, a na treningu się tak zrobiło, więc… coś w tym jest” – powiedziała szczerze.