Zofia Zborowska, od kilku lat w pełni rozkwita. Ma 34 lata, od 2019 roku jest żoną siatkarza, Andrzeja Wrony, a jej życie zawodowe jest pełne nowych wyzwań. Gra nie tylko w serialu "Barwy szczęścia", ale też np. w najnowszej produkcji kinowej Patryka Vegi - "Miłość, seks & pandemia".
Aktorka szybko wróciła do pracy. Podziwiamy, bo łączenie życia zawodowego z macierzyństwem, zwłaszcza mając w domu niemowlę, nie jest łatwe. Mimo pogody ducha, taki stan rzeczy odbija się Zofii. Ostatnio cierpi ona na typową przypadłość młodych mam. Problemy z kręgosłupem.
Dowiedz się także: Dbaj o plecy po porodzie. Jak uniknać nadwerężenia kręgosłupa?
Gwiazda zawsze komentuje swoje życie w dosadny sposób. Nawet jeśli mówi o trudach macierzyństwa, to robi to z typowym dla siebie luzem i dozą autoironii. Ostatnio na swoim Instagramie poinformowała, że macierzyństwo na swój sposób odbija się na jej kondycji fizycznej.
Wczoraj na skutek stresu i 10 kg bąbelka jebły mi plecy. Także dzień zaczęłam od wizyty u fizjo.
Córeczka Zborowskiej - Nadzieja, ma już 8 miesięcy, a jak wiadomo to wiek, w którym dziecko wymaga jeszcze częstego noszenia na rękach, a przy tym jest już dość ciężkie.
Przeczytaj: Noszenie dziecka: jak długo nosić dziecko na rękach? Jak je od tego odzwyczaić?
W wielu wywiadach, aktorka przyznaje, że nie wie, czy zdecydowałaby sie na drugie dziecko, gdyż pierwszą ciążę zniosła bardzo źle. Z pewnością, duży wpływ na to miał też fakt, że w trakcie ciąży, wykryto u niej raka, a lekarze dawali jej 10 do 20 proc. szans na urodzenie zdrowego dziecka. Mimo to udało się. Aktorka wyzdrowiała, a Nadzieja jest okazem zdrowia.
Przeczytaj też: Choroby nowotworowe u kobiet w ciąży - typy raka, rokowania, leczenie