Przeglądając media społecznościowe możemy trafić na różne tutoriale. Możemy nauczyć się krok po kroku np. jak uczesać dziecko. Okazuje się, że możliwości jest całe mnóstwo, a na głowie malucha mogą powstać fryzjerskie dzieła sztuki. Kilka propozycji wpadło ci w oko, ale obawiasz się, że u was to nie przejdzie? W końcu dobierany warkocz nie jest czymś, co zrobisz bez licznych poprawek, a i model nie jest zbyt chętny do współpracy.
Zamiast zastanawiać się, która fryzura byłaby możliwa do wykonania, posłuchaj, co ma do powiedzenia na ten temat specjalistka. Aktywna w sieci trycholożka wzięła na tapet tylko jedno z wielu uczesań, ale jej słowa opisują właściwie większość propozycji.
Ściśle związane włosy? Takich fryzur nie rób dziecku
Chociaż nie można odmówić im efektu „wow”, wiele fryzur dla dzieci, do których instrukcje wykonania znajdziemy w sieci, opiera się na ścisłym upięciu włosów. To maleńkie kucyczki, drobne warkoczyki i innego rodzaju „naciągnięcia”. Jedno z tego typu uczesań omówiła na swoim instagramowym profilu @towietrycholog Olga Poniatowska, która jest trychologiem klinicznym i kosmetologiem.
O tym, że tego typu ułożenie włosów może być zagrożeniem, świadczy już wstęp - specjalistka wskazała, że początkowo myślała, że to nie jest na poważnie.
Rozumiem, jak jeszcze dorosła osoba zrobi sobie taką fryzurę na specjalną okazję i potem umyje głowę, ale robienie dziecku takiej fryzury do szkoły to narażanie go na problemy ze skórą i w dodatku łysienie trakcyjne
- mówi Olga Poniatowska.
Polecany artykuł:
Co takiego złego jest w tym uczesaniu? Po pierwsze: fryzura nie jest układana „na sucho”. Trycholożka zwraca naszą uwagę na to, że na głowę i włosy dziecka nakładane są produkty stylizujące - i to całkiem sporo. Dobrze wiemy, że w przypadku maluchów im mniej różnego rodzaju kosmetyków, tym lepiej. Te do włosów najczęściej ograniczają się do szamponu, starszak ewentualnie używa sprayu ułatwiającego rozczesywanie. Żele, pianki i innego rodzaju produkty to raczej te w opcji „dla dorosłych”, możemy więc założyć, że znajdziemy w nich składniki, które niekoniecznie powinny mieć kontakt z delikatną skórą malucha.
Po drugie: już od samego patrzenia boli głowa, czujemy, jak włosy ciągną skórę. Chyba każda z nas wie, że ścisłe upięcia nie są niczym przyjemnym, marzymy o tym, że szybko się poluzują.
Przez te niewinne kiteczki włosy są naciągane w najbardziej wrażliwym miejscu, czyli na zakolach. Każdy tu ma słabsze włosy, a dziecko tym bardziej
- wyjaśnia trycholożka.
Zaznacza także, że to właśnie dlatego dzieci bardziej niż dorośli są narażone na łysienie trakcyjne. Jest ono związane właśnie z pociąganiem, które ma miejsce np. przy ciasnych upięciach. Włosów ubywa nie tylko w okolicach skroni, ale i np. za uszami - czyli tam, gdzie najbardziej czujemy, że fryzura „ciągnie”.
Specjalistka apeluje, abyśmy nie robiły młodym ludziom tego typu fryzur i zrezygnowały z innych niekomfortowych uczesań.
Jeśli dziecko mówi, że gdzieś je boli, to zmień mu fryzurę na niski warkocz, który nie naciąga skóry głowy
- podkreśla Olga Poniatowska.
Na wymyślne (ale bezpieczne!) fryzury jeszcze przyjdzie czas, teraz najważniejsze jest, aby maluchowi było po prostu wygodnie. Zadbaj na przykład o to, aby włosy nie zasłaniały oczu.
Zobacz także: Zabawki z lat 90., które dzieci wciąż uwielbiają